niedziela, 29 czerwca 2014

Rozdział 1

Dojechaliśmy w końcu na miejsce po kilku godzinach jazdy. Jedyne czego żałuję to tego, że nie mam jej numeru. Jest taka piękna, ciekawe czy kogoś ma? Kolejne pytania nasuwały mi się na myśl. Jak ma na imię? Ile ma lat? Czym się zajmuje? W jednej sekundzie chciałem wiedzieć o niej wszystko! Tylko, że ona jest tak daleko ode mnie. No trudno! Teraz musimy zacząć ostro grać, bo w końcu jutro już mecz! I to nie byle z kim! Tak, czeka nas starcie z Kanarkami. Nagle zamknąłem oczy i wsłuchałem się w słowa, jakże pięknej piosenki. Wtedy ponownie przypomniałem sobie o niej. Przypomniało mi się to jak ją pierwszy raz zobaczyłem i pomysleć, że dzięki mnie żyje! Dziękuje, że los sprawił mi taką niespodziankę.
W trakcie moich przemyśleń autobus zaparkował przed hotelem, w którym spędzimy najbliższe kilka dni. Wysiedliśmy z autokaru i wyciągnęliśmy nasze walizki. Weszliśmy do środka i otrzymaliśmy klucze do naszych pokojów. Jak zwykle będę w pokoju z Ziomkiem. Po ponad godzinie leżenia bezczynnie w łóżku musieliśmy wstać i iść na trening. Hala jak zwykle świetnie wyglądała. Przez ponad 2 następne godziny graliśmy i wyciągaliśmy wnioski. Niestety dzisiejszy trening nie okazał się być dobrym dla niektórych zawodników, a wszystko dzięki Szamponowi! Dzięki Mariusz!
Po treningu wzięliśmy prysznic i zjedliśmy kolacje. Po wszystkim poszliśmy trochę pogadać i powygłupiać się. W końcu jesteśmy najlepszą drużyną na świecie! Mamy ze sobą świetny kontakt i zawsze się wspieramy! Spać poszliśmy około 22:00 gdy dostaliśmy małe upomnienie od naszego trenera. Zgodnie z poleceniem poszliśmy spać. Musimy być wypoczęci na jutrzejsze stracie z Kanarkami.

-Krzysiek! Wsiądźmy do pociągu i ucieknijmy razem! -powiedziała. Wsiedliśmy razem do pociągu nie martwiąc się o nic, tak jak w piosence Urszuli. Siedzieliśmy razem w pociągu. Po tym jak pociąg stanął wysiedliśmy z niego i uciekliśmy w stronę łąki! -i nagle się obudziłem. Jedyne co zobaczyłem to Ziomka z kamerą, Kurka i Zibiego po czym schowałem się pod kołdrę. Słyszałem ich śmiechy. Mieli niezły ze mnie ubaw. Pewnie gadałem przez sen. Wyciągnąłem głowę znad kołdry, a oni pokazali mi nagranie. Tak gadałem przez sen i nie tylko! Wczułem się w rolę, gdy biegłem! Po chwili dostaliśmy wezwanie na śniadanie. Szybko się ubralismy i zjechaliśmy windą na dół. Po wszystkim poszliśmy na najgorszy trening. Po 1,5 godzinie treningu na hali przyszedł czas na siłownię. Dzisiejszy trening był bez gadania. Wolałem i ja się nie odzywać, żeby nikomu nie przeszkadzać. Po treningu wzięliśmy prysznic jak zwykle i zjedliśmy obiad. Potem zaczęliśmy trochę leniuchować, ale nie na długo. Po godzinie musieliśmy spotkać się ze sztabem szkoleniowym. Po wszystkim zaczęliśmy przygotowywać się do meczu. Została nam jeszcze godzina, studio przedmeczowe już leciało. Poszliśmy na halę i zaczęliśmy się rozgrzewać. Nagle nadszedł czas na hymn. Wszyscy kibice wstali i odśpiewaliśmy "Mazurka Dąbrowskiego". Kibice jak zwykle nie zawiedli. Na trybunach było widać, że świetnie się bawią. Zaczęliśmy grać. W świetnym składzie, do którego wchodzili: ja, Bartek, Winiar, Ziomek, Piter i Zibi, ale także na boisku nie zabrakło Możdżona, Rucka i Dzika. Pierwszy set perfekcyjnie wygraliśmy do 14. Drugi set trochę gorzej, bo było 29 do 27. W trzecim secie do pierwszej przerwy technicznej to Brazylijczycy prowadzili, lecz jeden z ich najlepszych zawodników doznał kontuzji i nie mógł już grać. Trzeci set wygraliśmy do 19. Radość jak zwykle była. Trochę poskakaliśmy, potem porozdawaliśmy autografy i udzielaliśmy wywiadu, czyli to co zwykle. Teraz jeszcze jeszcze 3 mecze wygrane i jedziemy na Final Six! Musimy się wziąć ostro do pracy, bo mamy w końcu do zdobycia Mistrzostwo Świata i to na naszych ziemiach!
Po powrocie do hotelu trochę jeszcze pogadaliśmy i coś pooglądaliśmy, a po wszystkim poszliśmy w końcu spać! Rano oczywiście obudził mnie nie kto inny jak Zibi, który wpadł do pokoju za pomocą Ziomka i zaczęli robić dyskotekę. Nie zwracałem na nich uwagi, ale jak wywali mnie z łóżka to się zaczęła bitwa, oczywiście ... poduszkowa. Miło się tak z nimi spędza czas dopóki nie okaże się, że trzeba stanąć na boisku. Tam wszystko się zmienia, tam walczymy, a tu to są nasze wygłupy. Tam musimy współpracować, a tutaj haha no chyba przed chwilą się dowiedzieliście. Tam jesteśmy kimś więcej niż siatkarzami, a tutaj zachowujemy się jak dzieci.

*Perspektywa dziewczyny*
Obudziłam się. Nadal byłam w tym samym miejscu. Sam wygląd pomieszczenia sprawiał, że ciarki momentalnie przechodziły mi po plecach. Chciało mi się krzyczeć i płakać. Miałam dość wszystkiego. Jedyne czego mi brakowało to kogoś bliskiego i szczerej rozmowy z kimś komu mogę zaufać. Kim on był i czego ode mnie chciał to nie wiem, ale nie musiał dzwonić po karetkę. Chyba dla niego było by to lepsze. Mniej kłopotów. Mniej zmartwień. I nagle skurcz przeszkodził mi moje rozmyślenia. Nie mogłam powstrzymać się od krzyczenia. Był bardzo silny. Po paru sekundach już pewnie spałam. Nie wiem co się ze mną dzieje.
Obudziłam się nazajutrz około 18:00. Poprosiłam pielęgniarkę o włączenie mi telewizora. Leciał akurat jakiś mecz siatkówki. Polska-Brazylia. Patrzyłam przez chwilę. Dali zbliżenie i co zobaczyłam? Chłopak, który uratował mi życie jest tam i gra. Po meczu jak się dowiedział miał śliczne imię, Krzysztof. W telewizji wydaje się wyglądać inaczej. W tym momencie czułam się inaczej niż zwykle. Nawet wspomniał o mnie. Czułam się taka odmieniona. Chciałam żyć. Chociaż wiedziałam, że to było chwilowe, bo jak wstanę z łóżka i tak odwróci się ode mnie. Szkoda! Fajny jest, ale pewnie nie będzie chciał się ze mną zadawać.
Ponownie zasnęłam! Obudziłam się następnego dnia.
-Która jest godzina? -spytałam się pielęgniarki nawet nie otwierając oczu. Po paru sekundach otrzymałam odpowiedź.
-Jest 12:05. -powiedział ktoś męskim głosem. Wtedy postanowiłam otworzyć oczy i kogo ujrzałam? Pewnie zgadliście. Tak to był on:
-Krzysztof?
-Wolę Igła.. -zaśmiał się.
-Co ty tu robisz?
-Odwiedziłem Cię nieznajoma dziewczyno. -ponownie się zaśmiał.
-O przepraszam Iwona jestem.
-Iwona... ładnie imię, tak jak jego nosicielka.
-Weź przestań. -obróciłam się na drugi bok.
-Uraziłem Cię? Ja tylko mówiłem prawdę.
-Kłamiesz! -krzyknęłam.
-Iwona! Skończ to!
-Ale co?
-To co robisz? Uprzykrzasz życie nie tylko sobie, ale i swojemu otoczeniu.
-Wiesz co mam Cię dość! Wyjdź stąd.
-Nie! Przed moim wyjściem musisz się ogarnąć i porozmawiać ze mną.
-To chyba zostaniesz tutaj na wieki.
-Dziewczyno co ty ze sobą robisz? Chyba musiałbym Cię zabrać na boisko tam byś dostała nie tylko lanie, ale byś się ogarnęła. Tam jest inne życie.
-Powiadasz na boisko od siatkówki? -obróciłam się ponownie, aby widzieć jego twarz.
-Ale, skąd ty to wiesz?
-Świetnie grasz! Oglądałam wczoraj mecz.
-Dziękuje. -zaczęła się godzina ciszy. Były momenty, w których chcieliśmy coś powiedzieć, ale nie wiedzieliśmy co. Nagle on postanowił to przerwać. -To kiedy wychodzisz?
-Chyba jutro.
-To przyjadę po Ciebie! Pojedziemy gdzieś. Chcę Ci coś pokazać.
-Muszę odmówić.
-Nie ma mowy! Muszę Ci coś ważnego pokazać.
-My się znamy, a raczej w ogóle się nie znamy.
-To nic!
-Dla Ciebie to nic?
-Zrozum to musimy jutro porozmawiać.
-Niech Ci już będzie.
-To ja już spadam. Pa! -rozstaliśmy się i oczywiście od razu zamknęłam oczy i zasnęłam.
Obudziłam się nazajutrz. Krzysiek już nade mną czuwał.
-Co taki zmęczony?
-Trening!
-Rozumiem, albo nie, nie rozumiem. -nie odezwał się, nie miał jak, bo lekarze go wyprosili. Pielęgniarka pomogła mi się przygotować do wyjścia. Po ponad pół godzinie siedziałam w samochodzie Igły. Chociaż nie powinnam tam teraz być. Nic o nim nie wiem. Nie wiem ile ma lat, ani skąd jest. I nawet nie wiem jak ma na nazwisko. Krzysiek wziął mnie nad jakieś jezioro. Było świetnie trochę zabawy i piknik. Przez ponad 2 godziny pluskaliśmy się i było fajnie. Zawsze marzyłam o takim chłopaku. Już pod koniec, gdy siedzieliśmy na pomoście Igła zaczął rozmowę.
-Iwonka! Chcesz być moją dziewczyną? -spytał bez żadnego wstępu. Powiedział to tak ładnie, że zapamiętam do końca życia.
-Igła, może mnie nie znasz, ale jesteś moim ideałem. -spłynęła mi łezka po policzku. Igła wziął mnie na ręce i obrócił wokół mało co nie wywracając się i nie wpadając przy tym do wody. Po wszystkim wsiedliśmy ponownie do auta Igły i pojechaliśmy ... sama nie wiem gdzie. Był to ogromny budynek. Igła zaprowadził mnie na hale i poszedł się przebrać. Widać, że humorki dopisywały już w szatni, bo śmiechy były słychać. Chłopacy mają niezły trening i nawet mnie chcieli wkręcić do gry i ... udało im się to. Wydaje mi się, że dobrze mi szło po za tym, że przypadkowo wleciałam na niejakiego Bartka Kurka. Niektórzy widać, że się podśmiewali, a Igła zrobił "scenę zazdrości". Bardzo fajnie się bawiłam zwłaszcza, że do dzisiejszego dnia wielbiłam naszych piłkarzy. Nawet nie wiem czemu nie odkryłam tego, że to siatkówka i siatkarze są najlepsi, a piłkarze jedyne co to mogą im pokłony bić. Po treningu pojechaliśmy najpierw do mieszkania mojej koleżanki po moje rzeczy, których i tak nie było za wiele. Następnie potem pojechaliśmy do mieszkania, w którym spędziliśmy bardzo miły wieczór. Najpierw Krzysiek zrobił kolacje przy świecach, potem trochę potańczyliśmy i oglądaliśmy film. W nocy od razu uprzedzam nic szczególnego się nie działo po za naszymi rozmowami. Następnego dnia z racji tego, że jestem śpiochem, jak już pewnie zauważyliście, przespałam wyjście Krzyśka na trening. Jedyne co mi zostawił był liścik o treści:

Iwono!

Wyszedłem na trening i nie będzie mnie cały dzień. Klucze Ci zostawiłem, więc 
w razie czego możesz gdzieś wyjść. Pieniądze też Ci zostawiam w razie czegoś. 
Od razu mówię, że te pieniądze są już twoje. 
             
                           Do zobaczenia wieczorem Igła 

Ten dzień pragnęłam spędzić na leniuchowaniu, ale coś mnie podkusiło, aby zrobić niespodziankę Krzyśkowi. Poszłam do sklepu, który był bardzo blisko i kupiłam potrzebne mi produkty. Po powrocie od razu zaczęłam pichcić w kuchni.
Gdy już wieczór nadszedł mój nowy chłopak wrócił. Kolacja czekała na stole i ten wieczór spędziliśmy w miłej atmosferze, tak jak wieczór wcześniej. Już wiem, że to są moje ulubione zajęcia. Dzisiaj nasz wybór filmowy padł na świetną komedię pt. "Holiday". I tak mijało nam kilka kolejnych dni, codziennie ta sama rutyna, tylko filmy były codziennie inne, ale tego dnia Krzysiek to zmienił. Zaraz po powrocie z treningu zabrał mnie nad "nasze" jezioro. Tam spędziliśmy kawałek wieczoru bawiąc się jak nastolatkowie. Potem pojechaliśmy do kina na film "Gwiazd Naszych Wina". Film bardzo ciekawy i myślę, że przeczytam książkę. Zaraz po wyjściu z kina Igła zaciągnął mnie do restauracji na kolację. Tam zjedliśmy i wróciliśmy pieszo do domu. Gdzie od razu poszliśmy do łóżka ... spać. Następnego dnia udało mi się wstać przed wyjściem Igły na trening. Ucałowałam go i wyszedł. Sama przebrałam się w krótkie spodenki dresowe i jakiś t-shirt i poszłam pobiegać. Po powrocie wzięłam szybki prysznic i przygotowałam sobie musli. Po wszystkim opadłam na kanapę i wylegiwałam się przez 30 minut. Po wszystkim przygotowałam obiad, który zjadłam i zaczęłam trochę ogarniać dom. Po powrocie Igły zjedliśmy wspólnie i oglądaliśmy film. Nawet nie wiem jak się skończył, bo zasnęłam. 

Oddaję wam 1 rozdział i mam nadzieję, że się podoba. I jeśli mogę was prosić to skomentujcie, bo to motywuje i daje powera na następne rozdział. Jeśli nie masz konta można anonimowo! 

piątek, 27 czerwca 2014

Prolog

Była niedziela. Wcześnie rano. Tą drogą nikt od dawna nie chodził, a jednak ona tutaj była codziennie. Zastanawiała się nad sensem życia. Po co ma żyć skoro i tak jest okropna? Miała dość tych wszystkich wzroków i plotek, które nie wiadomo skąd się wzięły. Nie dawno jeszcze wiodła życie u boku jego. 170cm chłopaka. Rzucił ją po tym jak znalazł sobie nową godną jego wzrostu. Nie miała także pracy to z jego pensji żyła i mieszkała. Teraz nie ma co robić. Mieszkała praktycznie pod mostem, gdyby nie jej koleżanka. Rodziny nie miała. Chyba! Sama nie wiedziała czy jej rodzice żyją, czy ma rodzeństwo. Nic o nich nie wiedziała! Wychowywała ją jakaś starsza pani, aż do 7 roku życia. Nigdy jej nie opowiadała o tym jak się u niej pojawiła. Wraz z ukończeniem 7 lat oddała ją do sierocińca gdzie do prawie niedawna mieszkała. Teraz nie miała nikogo bliskiego przy sobie. Pieniędzy też prawie nie miała! Chyba, że jakieś grosiki w starych spodniach. Często chodziła po mieście zbierała puszki i szukała pieniędzy. Nie miała serca, aby żebrać od ludzi, którzy mieli pieniądze zarobione przez siebie. Uważała, że lepiej jest je przeznaczyć na rodziny i jedzenie. Codziennie chodziła do stołówki. Tam dostawała jedzenie za darmo, ale karnet po woli się kończył i będzie musiała coś innego wykombinować. Nic innego nie przychodziło jej na myśli niż to najgorsze – samobójstwo. Nie rzuci się nikomu pod koła, aby nikomu nie zniszczyć życia, ani reputacji. Odejdzie tak samotnie jak Dziewczynka z zapałkami. Nikt nie będzie za tęsknić. Nikt nie będzie o niej pamiętać. Właśnie szła tą drogą co zwykle. Właśnie przechodziła pod swoim mostem i nagle zobaczyła coś świecącego w zaroślach. Zatrzymała się. Rozejrzała się. Nie robiąc sobie nadziei sprawdziła co tak białego oślepia ją.  Nie tryskając nadzieją, że coś znajdzie sprawdziła zawartość paczki. Jej oczom ukazał się majątek, o którym mogła tylko marzyć. Zaraz, zaraz. Tędy od dłuższego czasu nikt nie chodzi, więc skąd tu tyle pieniędzy? Codziennie tutaj chodziła i nigdy tego tutaj nie zauważyła, więc te pieniądze pojawiły się tutaj nie dawno. Co teraz zrobić? Oddać czy zostawić? Włożyła je do torby i zawróciła. Udała się od razu do swojego pokoju zamykając się na klucz. Wyciągnęła paczkę z torby i zaczęła liczyć pieniądze. 700 tysięcy złotych to nie możliwe? Boże! Dziękuje! Schowała pieniądze. Miała już iść do sklepu, ale zaczęło męczyć ją sumienie. Chyba lepiej oddać te pieniądze. Po ponad pół godzinie przyszła jej koleżanka. Zaczęły rozmawiać. Ta doradziła jej, żeby zostawić i przepuścić te pieniądze, ale to byłoby źle w stosunku do właściciela. Uznała, że następnego dnia uda się na policję. Następnego dnia jak zwykle podążała tą samą drogą pod mostem. Nagle straciła panowanie nad swoim ciałem i straciła przytomność. Obudziła się. Nad nią znajdował się jakiś mężczyzna. Nie zdążyła się mu przyjrzeć, ponownie zemdlała.

*Perspektywa siatkarza*

Właśnie jechałem z treningu. Pierwszy raz jechałem tą drogą. Coś mnie podkusiło. Jakby to miało zmienić moje życie.  Właśnie miałem wjeżdżać pod most i ujrzałem ją. Leżała tam. Zerwałem się z roweru i zadzwoniłem po pogotowie. Na szczęście oddychała. Była taka nie winna. Chciałem sprawdzić jak się nazywa. Torbę miała zamkniętą na jakiś szyfr. Ciekawe! Ambulans był już po ponad paru minutach. Wzięli ją, a ja wsiadłem na rower i ruszyłem za nimi. Wielkie szczęście, że tam jechałem, bo mogłoby jej już z nami nie być. Ciekawe jak ma na imię? Pewnie ładnie, bo jest wręcz idealna. Czemu akurat tędy szła i czemu zamknęła torebkę na klucz? Musi być też dziwna, albo bała się o zawartość torebki. Z każdą chwilą robi się to bardziej podejrzane.
Siedziałem tam i czekałem, aż lekarze wyjdą z zabiegowego i powiedzą, że wszystko jest dobrze. Po ponad 10 minutach wyszedł jeden z nich.
-Doktorze co z nią? –zerwałem się z miejsca.
-Spokojnie wszystko z nią jest dobrze. Żyje, oddycha więc jest okej. –odetchnąłem z ulgą i opadłem na krzesło. Po 15 minutach wszedłem na salę i usiadłem obok mnie. Pierwsze 5 minut siedzieliśmy w milczeniu po czym ona przerwała tą ciszę.
-Czego ode mnie chcesz?
-Niczego.
-To po co tu jesteś?
-Coś mi każe być przy tobie.
-Chcesz pieniądze? Są w torbie.
-O jakie pieniądze Ci chodzi?
-To nie są twoje pieniądze?
-Do jasnej cholery jakie pieniądze.
-Nie ważne! –obróciła się na drugi bok.
-Pomóc Ci w czymś? –ponownie obróciła się w moją stronę.
-Chcesz pomagać takiej pokrace jak ja?
-Tak! –powiedziałem bez zastanowienia.
-Widzisz jak wyglądam.
-Tak widzę jesteś śliczna.
-Nie kłam! –krzyknęłam.
-Spokojnie! Nie kłamię.
-Lepiej będzie jak już pójdziesz.
-Nie! Nie zostawię Cię!
-Czemu ty jesteś taki uparty?
-Na boisku nauczyłem się, że trzeba walczyć i się nie poddawać. Trzeba pomagać nie tylko sobie, lecz całej drużynie. Dlatego tu jestem.
-Zaraz, zaraz na boisku?
-Tak, znaczy się nie.
-Nie kłam.
-Wiesz co późno już lepiej będzie jak już pójdę, bo mam ważną sprawę do załatwienia.
-Do zobaczenia!
-Do jutra! – Nawet nie wiem jak ma na imię, ale wiem, że ją kocham. Stała się kolejną moją częścią. Wyszedłem ze szpitala i wskoczyłem na rower. Spojrzałem jeszcze na zegarek. Kurde! Mam 5 minut na dotarcie do domu, zabranie walizki. Jechałem z prędkością światła. Do pokoju wpadłem tak szybko, że mało co nie potrąciłem Ziomka. Wziąłem walizkę i wybiegłem. Mało co nie taranując innych wielkoludów z drużyny. Zdążyłem! Odetchnąłem z ulgą i zająłem miejsce w autobusie. Nagle przypomniało mi się, że zapomniałem czegoś bez czego nasz wyjazd nie istnieje! Kamera! Wybiegłem z autobusu i ruszyłem w stronę naszego pokoju. Zabrałem kamerę i zamknąłem za sobą drzwi na klucz. Zaraz po wejściu do autobusu zacząłem kręcić chłopaków jak to zwykle. DJ Winiar zaczął puszczać piosenki, bo w końcu przed nami kilka godzin w autobusie.