Chciało mi się płakać, ale próbowałam być silna. Przypomniało mi się, że w tylnej kieszeni ukryłam telefon. Szybkim ruchem sprawdziłam czy nadal tam jest. Na szczęście był. Napisałam szybkiego SMSa do Igły o treści; Ratuj! Następnie schowałam go do wnętrza podeszwy. (?) Wiem, że to dziwnie zabrzmiało, ale tak. Moje Nike były robione na zamówienie. Wtedy nie myślałam, że będą mi potrzebne schowki w podeszwie. Wydawało mi się to głupie, a że ja jestem głupia to je zrobiłam. (???)
Po pewnym czasie zasnęłam. Obudziłam się związana do jakiegoś słupa w starym jakby magazynie czy fabryce. Nie mogłam się w ogóle ruszyć. Po chwili wkroczyło dwoje ludzi z zamaskowanymi twarzami.
-Dzień dobry księżniczko. -powiedział. Chciałam zacząć krzyczeć, ale zakleili mi usta. Miałam ochotę dać im w twarz, skopać, krzyczeć, zabić.
Kilka następnych godzin spędziłam samotnie wpatrując się w jeden punkt i myśląc, że w końcu ktoś mnie w końcu uwolni.
Jedyne czego pragnęłam to móc przez chwilę przytulić Ignaczaka. Potem mogło by się dziać co tylko się zechce.
Gdy nastał wieczór bandyty wróciły.
-Głodna jesteś tak? -spytał i zaczął mi przed nosem wymachiwać kanapką. Po chwili gwałtownie odkleił mi taśmę z ust i wepchnął mi tą kanapkę do buzi po czym ponownie moje usta były zaklejone taśmą. -Grzeczna dziewczynka i żebyś taka była, bo inaczej. -z kieszeni wyjął nóż. Chciałam mu wykrzyczeć w twarz, że jest potworem, że go nienawidzę, ale taśma na mych ustach to uniemożliwiała.
-Żegnaj księżniczko. -powiedział i odeszli.
Chciało mi się płakać. Bałam się, że już nigdy nie zobaczę Igły, nie pogram w siatkówkę, nie urodzę dzieci. Gdy tak myślałam nieumyślnie zasnęłam ze zmęczenia.
*Perspektywa Jego*
Wracaliśmy około 2 w nocy ze Spodka z medalami na szyi. Złotymi medalami. Patrzyłem w okno i myślałem o tym jakie szczęście w tym roku mnie spotkało.Poznałem kobietę przez, którą oszalałem, zostałem Mistrzem Świata to są najważniejsze dla mnie sukcesy w tym roku.
Nagle zauważyłem znajomą mi sylwetkę pewnej kobiety. Na moim serduchu zrobiło się jeszcze cieplej niż jest. Była kawałek od nas, ale widziałem, że ktoś idzie za nią. Po chwili napadł ją. Wpakował do bagażnika i odjechał. Krzyczałem ile sił w płucach, żeby zatrzymali autobus. Gdy się zatrzymał było za późno. Od razu zadzwoniłem na policję, ale powiedzieli mi, że muszę pojechać na komendę i zgłosić porwanie. Nie zważając na nic rozkazałem tam jechać. Gdy siedziałem z przodu w oczekiwaniu na dojazd do komendy obok mnie usiadł Ziomek i przytulił mnie, poklepał. Dzięki jemu nie płakałem, a byłem już prawie przy tym, aby słona ciecz spłynęła po moich policzkach.
Dzięki niemu nie rozkleiłem się. Mimo, że jestem mężczyzną to mam prawo do płakania, w końcu jestem człowiekiem i każdy ma do tego prawo.
Podczas składania zeznań dostałem od niej SMS-a i od razu pokazałem go policjantom. Potem to już siedziałem tam jak w jakimś amoku. Nic, ani nikt nie mógł mnie ruszyć. Czekałem tylko, aby ją znaleźli. Czekałem na jakąś dobrą wiadomość.
Co godzinę obok mnie był inny kolega, nawet od czasu do czasu pojawiał się ktoś ze sztabu, aby mnie przekonać do powrotu do hotelu. Byłem uparty i nie dałem się przekonać na powrót.
Około 10:00 postanowiłem opuścić komisariat. Gdy wychodziłem minąłem Asię i inne kadrowiczki. Zamieniłem z nią kilka słów i każde z nas poszło w swoją stronę.
Ponownie na komisariat wróciłem o 14:00.
-Są jakieś nowe wieści? -spytałem.
-Przesłuchaliśmy Reprezentację Kobiet i poniekąd mamy nowe informacje. Oczywiście nadal próbujemy namierzyć telefon pani Iwony.
-A może mi pan coś więcej powiedzieć?
-Chciałbym, ale niestety nie. -ze spuszczoną głową wyszedłem. Byłem zły na siebie. Mogłem wtedy ją zabrać do autobusu, ale wszystko działo się tak szybko.
Bałem się o nią jak nigdy. Bałem się, że straciłem ją na zawsze. Wtem dostałem SMSa.
Jeśli ją kochasz to dasz za nią wszystko, więc jutro o 24:00 widzę 500,000 inaczej coś zrobię nie tylko jej, ale komuś kogo dobrze znasz. Nie zawiadamiaj glin! Resztę podam Ci potem.
I teraz ten dylemat. Jestem na komisariacie i powiedzieć im o tym czy raczej nie?
Chyba jednak nie powinienem nad tym myśleć. Powinien czym prędzej pobiegnąć i zgłosić. I tak zrobiłem. Oczywiście od razu zaczęło się ponowne namierzanie, ale na nic. Podłożyli podsłuch i dalej zaczęło się czekanie. Kolejny SMSes przyszedł po około 2 godzinach. Dostałem adres gdzie mam jutro podrzucić pieniądze. Najbardziej bałem się o to, że mogą mnie oszukać i nigdy jej nie zobaczę.
Wróciłem do hotelu około 3:00. Wyglądałem jak 7 nieszczęść, a może 100? Mniejsza z tym wyglądałem okropnie. Wziąłem szybki prysznic i z dużym trudem zasnąłem. Obudziłem się o 7:00. Chłopacy już się pakowali, ale ja nie chciałem wyjeżdżać. Nie mogłem.
Po ponad pół godzinnym patrzeniu się w ścianę spakowałem wszystkie swoje rzeczy i poszedłem wraz z innymi poszedłem na hol. Czekali tam na mnie moi rodzice. Na powitanie przytulili mnie.
-Będzie dobrze. -powiedziała mama.
Po całym przywitaniu pożegnałem się z wszystkimi i wraz z moimi rodzicami poszliśmy na lody.
Cały czas przez moją głowę przechodziły różne myśli. W głowie miałem same najczarniejsze scenariusze. Nie było minuty, abym o niej nie myślał.
Około godziny 16;00 pożegnałem się z rodzicami i powróciłem na komendę.
Siedziałem na holu przed drzwiami z numerem '16'. Około 20:00 wszedłem tam i 3 policjantów przedstawiło mi plan działania. Następnie dali mi walizkę z fałszywymi pieniędzmi w środku.
Przez kolejne 2,5h siedziałem zdenerwowany. Chciałem, aby to wszystko się skończyło.
Pragnąłem móc ją przytulić.
Wtedy zacząłem wspominać to co do tej pory się wydarzyło począwszy od tego feralnego dnia kiedy to postanowiłem z treningu wracać inną drogą.
Zacząłem także i planować naszą przyszłość, która właśnie stała pod znakiem zapytania.
Mielibyśmy wziąć ślub, mieć 2 dzieci, grać w siatkówkę i razem się zestarzeć.
Nadeszła godzina 23:10. Jeden z policjantów wyrwał mnie z przemyśleń. Wsiadłem do auta, które wypożyczyli mi policjanci. Pojechałem na miejsce i 2 minuty przed północą szedłem w ciemnościach wraz z walizką. Zapaliłem lampkę w telefonie, aby mieć większe pole widoczności. W jednym z uszów miałem włożoną słuchawkę, dzięki której miałem kontakt z policjantami.
Byłem w jakieś fabryce. Wszędzie było brudno. Po chwili wziąłem głęboki wdech i wydech.
-Mam pieniądze. -krzyknąłem.Cisza. I tak przez 2 minuty stałem na środku. Po chwili dostałem kolejną wiadomość. Położyłem torbę z fałszywymi pieniędzmi i odszedłem, ale tak, aby nie stracić widoku tej torby. Czekałem na miłość mego życia. Stałem tam jak słup soli chyba z 10 minut. Po tym czasie otrzymałem kolejną wiadomość. Kazali mi iść do domu! Czekać! Ze spokojem! Niedoczekanie. Zacząłem biegać po całej fabryce. Chciałem ją odnaleźć. Po chwili dotarłem do drzwi, które były zamknięte na klucz. Słyszałem tam jakieś piski czy coś w tym stylu. Chciałem je za wszelką cenę otworzyć, ale moje starania zdały się na nic. Po paru sekundach poczułem, że ktoś znajduje się za mną.
-Proszę, proszę, proszę. Ktoś chce do swojej księżniczki. -momentalnie się obróciłem.
-Otwieraj te drzwi. Kasę Ci dałem. Czego Ty od nas chcesz?! -krzyczałem.
-Więcej hajsu.
-Niedoczekanie! -krzyknąłem, a on w ułamku sekundy znalazł się obok mnie z bronią przyłożoną do mojej szyi.
-Coś jeszcze? -pragnąłem mu wykrzyczeć w twarz, że jest idiotą, debilem itp., ale się powstrzymałem.
-Nie. -powiedziałem po cichu.
-I prawidłowo. -w tym momencie 5 policjantów okrążyło nas.
-Puść go. -krzyczeli do niego.
-Panowie czy nie możemy tego załatwić spokojnie. -odsunął się ode mnie.
-Odłóż broń. -krzyknął jeden z nich.
-Wszystko ze spokojem to tylko takie pogaduchy.
-Proszę jeszcze raz odłóż broń.
-Ze spokojem.
-Dalej. -ten schylił się i odłożył broń. -Na podłogę i ręce za głowę. -wykonał polecenie. Po chwili był już skuty kajdankami i szedł do radiowozu wraz z 2 policjantami.
Gdy znikli mi z pola widzenia próbowałem dostać się do pomieszczenia, w którym powinna znajdować się Iwona. Nieskutecznie! Chciało mi się strasznie płakać. Waliłem w te drzwi, a policjanci tylko na to patrzyli. Po chwili pomogli otworzyć mi te cholerne drzwi. Nigdzie jej tam nie było. Po prawej stronie znajdowały się jeszcze jedne drzwi. Oczywiście szybko je dorwałem i próbowałem otworzyć. Ponownie bez skutku! Na szczęscie jeden z policjantów wyważył je.
Było to ciemne pomieszczenie. Nic nie było widać. Wszedłem tam.
Chciałam opublikować jeszcze coś przed świętami no i można powiedzieć, że udało się.
W minionym tygodniu tyle wiadomości do nas dotarło. Z niektórych jesteśmy zadowoleni, a z niektórych nie, ale cóż.
W tegoroczne święta życzę wam wszystkiego dobrego. Najlepszych świąt, dobrego jajka i mokrego dyngusa ! :*
Nagle zauważyłem znajomą mi sylwetkę pewnej kobiety. Na moim serduchu zrobiło się jeszcze cieplej niż jest. Była kawałek od nas, ale widziałem, że ktoś idzie za nią. Po chwili napadł ją. Wpakował do bagażnika i odjechał. Krzyczałem ile sił w płucach, żeby zatrzymali autobus. Gdy się zatrzymał było za późno. Od razu zadzwoniłem na policję, ale powiedzieli mi, że muszę pojechać na komendę i zgłosić porwanie. Nie zważając na nic rozkazałem tam jechać. Gdy siedziałem z przodu w oczekiwaniu na dojazd do komendy obok mnie usiadł Ziomek i przytulił mnie, poklepał. Dzięki jemu nie płakałem, a byłem już prawie przy tym, aby słona ciecz spłynęła po moich policzkach.
Dzięki niemu nie rozkleiłem się. Mimo, że jestem mężczyzną to mam prawo do płakania, w końcu jestem człowiekiem i każdy ma do tego prawo.
Podczas składania zeznań dostałem od niej SMS-a i od razu pokazałem go policjantom. Potem to już siedziałem tam jak w jakimś amoku. Nic, ani nikt nie mógł mnie ruszyć. Czekałem tylko, aby ją znaleźli. Czekałem na jakąś dobrą wiadomość.
Co godzinę obok mnie był inny kolega, nawet od czasu do czasu pojawiał się ktoś ze sztabu, aby mnie przekonać do powrotu do hotelu. Byłem uparty i nie dałem się przekonać na powrót.
Około 10:00 postanowiłem opuścić komisariat. Gdy wychodziłem minąłem Asię i inne kadrowiczki. Zamieniłem z nią kilka słów i każde z nas poszło w swoją stronę.
Ponownie na komisariat wróciłem o 14:00.
-Są jakieś nowe wieści? -spytałem.
-Przesłuchaliśmy Reprezentację Kobiet i poniekąd mamy nowe informacje. Oczywiście nadal próbujemy namierzyć telefon pani Iwony.
-A może mi pan coś więcej powiedzieć?
-Chciałbym, ale niestety nie. -ze spuszczoną głową wyszedłem. Byłem zły na siebie. Mogłem wtedy ją zabrać do autobusu, ale wszystko działo się tak szybko.
Bałem się o nią jak nigdy. Bałem się, że straciłem ją na zawsze. Wtem dostałem SMSa.
Jeśli ją kochasz to dasz za nią wszystko, więc jutro o 24:00 widzę 500,000 inaczej coś zrobię nie tylko jej, ale komuś kogo dobrze znasz. Nie zawiadamiaj glin! Resztę podam Ci potem.
I teraz ten dylemat. Jestem na komisariacie i powiedzieć im o tym czy raczej nie?
Chyba jednak nie powinienem nad tym myśleć. Powinien czym prędzej pobiegnąć i zgłosić. I tak zrobiłem. Oczywiście od razu zaczęło się ponowne namierzanie, ale na nic. Podłożyli podsłuch i dalej zaczęło się czekanie. Kolejny SMSes przyszedł po około 2 godzinach. Dostałem adres gdzie mam jutro podrzucić pieniądze. Najbardziej bałem się o to, że mogą mnie oszukać i nigdy jej nie zobaczę.
Wróciłem do hotelu około 3:00. Wyglądałem jak 7 nieszczęść, a może 100? Mniejsza z tym wyglądałem okropnie. Wziąłem szybki prysznic i z dużym trudem zasnąłem. Obudziłem się o 7:00. Chłopacy już się pakowali, ale ja nie chciałem wyjeżdżać. Nie mogłem.
Po ponad pół godzinnym patrzeniu się w ścianę spakowałem wszystkie swoje rzeczy i poszedłem wraz z innymi poszedłem na hol. Czekali tam na mnie moi rodzice. Na powitanie przytulili mnie.
-Będzie dobrze. -powiedziała mama.
Po całym przywitaniu pożegnałem się z wszystkimi i wraz z moimi rodzicami poszliśmy na lody.
Cały czas przez moją głowę przechodziły różne myśli. W głowie miałem same najczarniejsze scenariusze. Nie było minuty, abym o niej nie myślał.
Około godziny 16;00 pożegnałem się z rodzicami i powróciłem na komendę.
Siedziałem na holu przed drzwiami z numerem '16'. Około 20:00 wszedłem tam i 3 policjantów przedstawiło mi plan działania. Następnie dali mi walizkę z fałszywymi pieniędzmi w środku.
Przez kolejne 2,5h siedziałem zdenerwowany. Chciałem, aby to wszystko się skończyło.
Pragnąłem móc ją przytulić.
Wtedy zacząłem wspominać to co do tej pory się wydarzyło począwszy od tego feralnego dnia kiedy to postanowiłem z treningu wracać inną drogą.
Zacząłem także i planować naszą przyszłość, która właśnie stała pod znakiem zapytania.
Mielibyśmy wziąć ślub, mieć 2 dzieci, grać w siatkówkę i razem się zestarzeć.
Nadeszła godzina 23:10. Jeden z policjantów wyrwał mnie z przemyśleń. Wsiadłem do auta, które wypożyczyli mi policjanci. Pojechałem na miejsce i 2 minuty przed północą szedłem w ciemnościach wraz z walizką. Zapaliłem lampkę w telefonie, aby mieć większe pole widoczności. W jednym z uszów miałem włożoną słuchawkę, dzięki której miałem kontakt z policjantami.
Byłem w jakieś fabryce. Wszędzie było brudno. Po chwili wziąłem głęboki wdech i wydech.
-Mam pieniądze. -krzyknąłem.Cisza. I tak przez 2 minuty stałem na środku. Po chwili dostałem kolejną wiadomość. Położyłem torbę z fałszywymi pieniędzmi i odszedłem, ale tak, aby nie stracić widoku tej torby. Czekałem na miłość mego życia. Stałem tam jak słup soli chyba z 10 minut. Po tym czasie otrzymałem kolejną wiadomość. Kazali mi iść do domu! Czekać! Ze spokojem! Niedoczekanie. Zacząłem biegać po całej fabryce. Chciałem ją odnaleźć. Po chwili dotarłem do drzwi, które były zamknięte na klucz. Słyszałem tam jakieś piski czy coś w tym stylu. Chciałem je za wszelką cenę otworzyć, ale moje starania zdały się na nic. Po paru sekundach poczułem, że ktoś znajduje się za mną.
-Proszę, proszę, proszę. Ktoś chce do swojej księżniczki. -momentalnie się obróciłem.
-Otwieraj te drzwi. Kasę Ci dałem. Czego Ty od nas chcesz?! -krzyczałem.
-Więcej hajsu.
-Niedoczekanie! -krzyknąłem, a on w ułamku sekundy znalazł się obok mnie z bronią przyłożoną do mojej szyi.
-Coś jeszcze? -pragnąłem mu wykrzyczeć w twarz, że jest idiotą, debilem itp., ale się powstrzymałem.
-Nie. -powiedziałem po cichu.
-I prawidłowo. -w tym momencie 5 policjantów okrążyło nas.
-Puść go. -krzyczeli do niego.
-Panowie czy nie możemy tego załatwić spokojnie. -odsunął się ode mnie.
-Odłóż broń. -krzyknął jeden z nich.
-Wszystko ze spokojem to tylko takie pogaduchy.
-Proszę jeszcze raz odłóż broń.
-Ze spokojem.
-Dalej. -ten schylił się i odłożył broń. -Na podłogę i ręce za głowę. -wykonał polecenie. Po chwili był już skuty kajdankami i szedł do radiowozu wraz z 2 policjantami.
Gdy znikli mi z pola widzenia próbowałem dostać się do pomieszczenia, w którym powinna znajdować się Iwona. Nieskutecznie! Chciało mi się strasznie płakać. Waliłem w te drzwi, a policjanci tylko na to patrzyli. Po chwili pomogli otworzyć mi te cholerne drzwi. Nigdzie jej tam nie było. Po prawej stronie znajdowały się jeszcze jedne drzwi. Oczywiście szybko je dorwałem i próbowałem otworzyć. Ponownie bez skutku! Na szczęscie jeden z policjantów wyważył je.
Było to ciemne pomieszczenie. Nic nie było widać. Wszedłem tam.
Chciałam opublikować jeszcze coś przed świętami no i można powiedzieć, że udało się.
W minionym tygodniu tyle wiadomości do nas dotarło. Z niektórych jesteśmy zadowoleni, a z niektórych nie, ale cóż.
W tegoroczne święta życzę wam wszystkiego dobrego. Najlepszych świąt, dobrego jajka i mokrego dyngusa ! :*