niedziela, 17 maja 2015

Rozdział 18 cz.II

Bałem się. Robiąc kolejne kroki miałem w głowie same czarne scenariusze.
Po chwili usłyszałem jakiś trzask kilka metrów ode mnie. Jeden z policjantów oświecił latarkę i poświecił po całym pomieszczeniu.
Po chwili usłyszałem kilka kolejnych trzasków, jakby ktoś.. tupał nogą, albo próbował się wyrwać. Ona na pewno była niedaleko mnie. Za mną stali policjanci, którzy także rozglądali się po miejscu. I nagle za nami usłyszeliśmy jak ktoś zaczyna uciekać trzaskając za sobą drzwiami. Od razu rzuciliśmy się w bieg.
Biegłem ile sił w nogach. Jakaś niezbyt tęga postać, ale za to wysoka miała Iwonę na rękach. Złapałem za kaptur tej osoby, a ona z wychyleniem do przodu, mało co nie wpadając do dziury - wypuściła z rąk ją. Szybko odrzuciłem porywacza z rąk i patrzyłem w dół. Nie podnosiła się, nie ruszała. Zbiegłem na dół ile sił. Podniosłem jej głowę. Po chwili na mojej dłoni ujrzałem krew. Zacząłem płakać. Tak płakać. W końcu każdy ma prawo do wyrażania swoich uczuć.
-Nie opuszczaj mnie. Nie możesz mi tego zrobić! -krzyczałem. Podczas gdy drugi porywacz szedł już wraz z policjantem do radiowozu, drugi z strażników prawa dał mi sygnał, że dzwoni po karetkę, która po około 5 minutach była na miejscu.
30 minut później byłem już w jednym z katowickich szpitali i siedziałem, załamany na jednym z krzeseł pod blokiem operacyjnym. Byłem strasznie zmęczony. Nie wiedząc kiedy zasnąłem.
Obudziłem się gdy tylko poczułem czyjąś dłoń na moim ramieniu.
-Mama?
-Tak. Przyjechaliśmy z ojcem zaraz po tym jak dowiedzieliśmy się o tym, że Iwonka jest w szpitalu. Jest nam naprawdę przykro. -powiedziała, a ja wtuliłem się w nią ja za dawnych lat. Zacząłem płakać jak dziecko. Po chwili drzwi od bloku operacyjnego otworzyła pielęgniarka. Tuż za nią lekarze wieźli moją Iwonę podłączoną do licznych urządzeń. Na głowie miała bandaż. Oczy miała zamknięte. Była cała blada. Gdy tylko ją zobaczyłem zerwałem się z miejsca i szedłem obok łóżka. Trzymając ją za rękę mówiłem:
-Kochanie! Nie zostawiaj mnie tylko! Kocham Cię!
-Proszę się odsunąć. Jedziemy na OIOM. -puściłem ją i prawie co znowu bym zaczął płakać. Patrzyłem przez przeźroczyste drzwi jak wiozą ją na jedną z sal.
Miałem wszystkiego dość. Najchętniej to zabiłbym tych idiotów co porwali mi moją ukochaną.
Po ponad 2 minutowym zamyśleniu otrzymałem telefon, znaczy się ktoś do mnie zadzwonił, a ja szybko odebrałem.
-Cześć Igła. Jak tam? -usłyszałem głos mojego klubowego kolegi - Paula Lotmana.
-Cześć Paul. Nie chcę Cię oszukiwać, ale jest naprawdę kiepsko.
-Co się stało? Opowiadaj wszyscy Cię słuchamy.
-Wszyscy?
-Cały klub!
-Przepraszam Was, ale nie mam siły opowiadać.
-Nic się nie stało, ale ktoś musi z Tobą pogadać. -podał mi sluchawkę i po chwili rozmawiałem z trenerem.
-Igła co się dzieje?
-Iwona jest w szpitalu!
-To już się dowiedziałem. Ale czemu nie poinformowałeś nas o tym, że nie będziesz uczestniczyć w treningach. Niedługo zaczyna się sezon, chłopacy już trenują, a Ignaczaka brak.
-Przepraszam to tylko moje niedopatrzenie.
-Mam nadzieję, ale naprawdę cały klub Ci współczuje i życzy zdrowia Iwonie. A tak w ogóle to jak ona się czuje?
-Nie wiem. Jakieś 15 minut temu przewieźli ją z bloku na OIOM.
-Okej. Trzymaj się.
-Pa. -rozłączyłem się. Po chwili wyszedł lekarz. -Co z nią?!
-Jest pan z kimś z rodziny?
-Jestem, jestem ... jej mężem!
-To zapraszam pana do gabinetu. -po chwili już siedziałem naprzeciw jego i jego biurka. -Nie chcę pana oszukiwać, ale było naprawdę blisko. Mogła zginąć, ale na szczęście udało się nam powstrzymać krwotok. Teraz pozostaje nam tylko czekać. Jedyne co nas nie pokoi to jej wyniki. Czy pan cokolwiek o przebiegu jej choroby?
-Choroby..?
-O jej białaczce.
-Jakiej białaczce?
-Rozumiem.
-Ale ja nie rozumiem.
-Pańska żona ma chyba białaczkę. Nie jesteśmy tego pewni. Czekamy teraz na wyniki dokładniejszych badań, które skonsultujemy z onkologiem.
-Niech pan mi obieca, że ona wyzdrowieje!
-Przykro mi. Nie mogę!
-Co z pana za lekarz! -krzyknąłem i wyszedłem trzaskając za sobą drzwiami. Nie umiałem wtedy określić moich emocji. Było to mieszkanka zdenerwowania przepełniona smutkiem.

*Zmiana perspektywy*
Byłam na jakieś łące. Leżałam na niej. Byłam szczęśliwa...

Zamiarów miałam wiele, ale nic z tego. Ogółem to miały być 2 części, ale zapomniałam totalnie co chciałam napisać w zmianie perspektywy! Post miał być już dawno temu, ale czasu brak! 
Postaram się wszystko nadrobić! :)

2 komentarze:

  1. Na takie wpisy można czekać, super

    OdpowiedzUsuń
  2. Strasznie dawno cię nie było to po 1 . Po 2 cholera jasna Iwona ma żyć nie uśmiercaj głównej bohaterki! po 3. nigdy nie potkałam się z opowiadaniem gdzie Igła byłby tak zrozpaczony po 4. zapraszam do siebie :)

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do oceniania bloga, już teraz można anonimowo!