czwartek, 9 lipca 2015

Rozdział 20

Kilka następnych dni minęło mi naprawdę w zaskakująco szybkim tempie. Nim się obróciłam był już listopad. Drzewa już prawie nie miały liści. Było szaro, buro. Idealna pogoda by zapaść w depresję.
Ja natomiast zauważyłam, że wróciłam do pełni zdrowia po moim wypadku. Sądzę nawet, że mogłabym już powrócić do jakieś pracy. Na razie jeszcze nie chciałabym powracać do siatkówki, do grania, ale czuję tą blokadę psychiczną. Nie dałabym rady. Nie czuję jeszcze sił. Na razie zacznę trochę ćwiczyć w domu, a później zobaczymy. Jedyne co wiem na dzień dzisiejszy to tylko tyle, że chciałabym zacząć robić coś związanego z siatkówką.
Dzisiejszy dzień to poniedziałek. Wstałam po 10:00 i zaczęłam się ogarniać. Po skończonym śniadaniu usiadłam na chwilkę przed telewizorem. Po chwili zaczął dzwonić mój telefon.
-Tak?
-Dzień dobry. Nazywam się ... i dzwonię z redakcji ...  Dzwonię, ponieważ chciałabym przeprowadzić króciutki wywiad z panią.
-Przepraszam, ale skąd pani ma mój numer?
-To jest nieistotne. Czy mogłabym? Wystarczy, że odpowie pani na kilka pytań przez telefon.
-No niech będzie, ale oby to były sensowne pytania.
-Czy zamierza pani wrócić do gry?
-Na razie nie mam zamiaru, więc zawieszam karierę. Nie wiem na jak długo, ale chcialabym szybko wrócić do gry, lecz na razie nie czuję się na siłach.
-Czy wróciła pani już do pełni sił po wypadku?
-Tak. Czuję się o wiele lepiej.
-Co zamierza pani robić przez ten wolny czas?
-Na razie odpoczywam trochę, układam wszystko sobie. Małymi kroczkami wracam do pełni życia.
-A jak układa się pani z Krzysztofem Ignaczakiem?
-Przepraszam, ale sądzę, że jest to prywatna sprawa i na powiedziałam to co chciałam. Wywiad uważam za zakończony.
-No dobrze. Dziękuję. -i kobieta po drugiej stronie słuchawki się rozłączyła.
Po zrobieniu obiadu przyszedł Igła, a potem poszedł spać. Ja natomiast poszłam na spacer. Przechodząc obok Podpromia postanowiłam wstąpić tam na chwilkę. Spotkałam tam młodzież, która wyjątkowo miała dzisiaj tu trening.
Myślę, że praca z młodzieżą to było by coś dla mnie.
-Dzień dobry trenerze. -powiedziałam. -Nazywam się Iwona Naborczyk, jestem siatkarką ... -nie zdążyłam dokończyć.
-Witaj. Tak wiem grałaś w Reprezentacji. Słyszałem o Tobie. Oglądałem trochę Ciebie i muszę przyznać, że całkiem dobrze sobie radziłaś jak na początek.
-Dziękuję. A mam pytanie.
-Tak?
-Czy mogłabym poprowadzić trening?
-Jaasne! Właśnie miałem mówić chłopakom, że jutro treningu ma nie byc, ale spadłaś mi z nieba! Jutro o 14:00 tutaj.
-Dziękuję za zaufanie.
-Nie ma za co. Poradzisz sobie. -odwrócił się w stronę chłopaków. -Zbiórka! -chłopacy szybko zebrali się w szeregu. -To jest pani Iwona Naborczyk. Niedawno grała w Reprezentacji.
-To pani jest ta od Igły? -spytałam jeden z chłopaków.
-Tak, to ja.
-Pani Iwona poprowadzi jutro Wasz trening, ponieważ ja mam coś do załatwienia. A teraz możecie iść do szatni.
-Dziękuję jeszcze raz za tą możliwość.
-Ehh nie ma za co naprawdę. To ja powinienem pani dziękować. -wziął oddech, by po chwili. -A teraz trochę pani opowiem o drużynie. Może usiądźmy na trybunach. -wskazał ręką i udaliśmy się na miejsce. -Chłopacy trenują już długo i są przygotowywani, aby kiedyś zająć miejsce chodź by Igły. Tutaj nie ma żartów to młoda Resovia. Obecnie przygotowywujemy się na Mistrzostwa Polski Kadetów. Kilka lat i już zaczną być podporą Reprezentacji. Każdy chłopak gra na wyznaczonej pozycji.
-A ile powinnam poprowadzić trening?
-Tego nigdy nie wiadomo. Ja prowadzę około 1,5 czasami 2 godziny. To zależy. Trenuję ich bardzo długo i uprzedzam, że są bardzo leniwi. I jeśli, którykolwiek sprawiał, by pani problemy to proszę dać mu 10 kółek i po sprawie.
-Mam nadzieję, że nikt nie będzie musiał robić tych 10 kółek.-zaśmiałam się.
-Raczej nie powinien nikt. A na razie życzę pani powodzenia i znikam, ponieważ mam coś jeszcze do załatwienia. Do widzenia.
-Do widzenia. -po pożegnaniu się z trenerem wróciłam do domu. W drzwiach minęłam Igłę wychodzącego na trening.
Z racji, że mi się nudziło postanowiłam trochę poukładać sobie jutrzejszy trening.Wzięłam notes i długopis. Zapisałam wszystkie moje plany.
Po napisaniu wszystkiego wzięłam się za robienie kolacji.
Tego wieczoru miałam wielką ochotę na amerykańskie pancakes. Sprawdziłam czy mam wszystkie składniki i do roboty! Między czasie zadzwoniłam jeszcze do Ignaczaka, aby w drodze powrotnej wstąpił do sklepu po nutellę i jakieś owoce. Gdy już zabrałam się za robienie naleśników usłyszałam dźwięk przekręcającego się klucza w drzwiach.
-Już jestem i nie sam. -krzyknął z korytarza. Po chwili zjawili się w kuchni. Igła zaczął nawijać po angielsku i przedstawił nas. -To jest Iwona, a to jest Paul. -coś czułam, że dzisiejszy wieczór spędzimy po angielsku, a raczej amerykańsku.
-Cześć. -podaliśmy sobie dłonie.
-A co to tak ładnie pachnie? -spytał Igła.
-To zapewne są naleśniki z Ameryki! -powiedział Paul.
-Tak, tak to są naleśniki. -powiedziałam. -Zjesz z nami?
-Pachnie tak, że trudno odmówić. Z wielką chęcią. -wieczór minął nam bardzo miło. Lotman dużo opowiadał mi o USA. Zawsze marzyłam, by polecieć tam. Zwłaszcza do Nowego Jorku i Chicago.
 

niedziela, 14 czerwca 2015

Rozdział 19

Jadąc do domu z Katowic całą drogę spędziłam na patrzeniu przez okno na Polskę i jej pięknych, naturalnych walorów przyrodniczych. W drodze zatrzymaliśmy się kila razy, ponieważ kilka razy źle się poczułam, ale to tylko przejściowe, bynajmniej tak mi się wydaje.
Do Rzeszowa zajechaliśmy około godziny 19:00. Podczas wchodzenia do naszego mieszkania po moim policzku spłynęło kilka pojedynczych łez.
-Stęskniłam się za tym miejscem. -szepnęłam Ignaczakowi.
-Ja wiem, ale mam dla Ciebie niespodziankę. Zamknij oczy. -gdy miałam już zamknięte, Igła wziął mnie na ręce i zaniósł. Po chwili staliśmy przed drzwiami pokoju, który niegdyś robił za pokój, w którym spali goście. -Nie bój się. Wejdź tam. -nacisnęłam na klamkę, po czym drzwi się otworzyły i moim oczom ukazał się dziecięcy pokój. Przekroczyłam próg i obejrzałam cały pokój.
-Jest piękny, ale o czyms zapomniałeś.
-Hmm?
-Nie mamy dziecka!!
-Za 9 miesięcy będziemy mieć. -wziął mnie ponownie na ręce i zaczął całować. Między czasie jego nogi zaniosły nas do sypialni. Reszta jest już wszystkim raczej znana.
Następnego dnia.
Obudziłam się Obudził mnie Igła i jego gramolenie się po domu.
-Igła, kochanie.
-Za 15 minut mam trening! Pierwszy i jak się spóźnię to będę robił 15 dodatkowych kółek na każdym treningu przez co najmniej 2 tygodnie.
-To co tak biegasz?
-Nie mogę znaleźć mojej koszulki treningowej!
-Wydaje mi się, że jest w salonie za łóżkiem, bo tam ją ostatnio, czyli jakieś kilka miesięcy temu rzuciłeś!
-Aaa.. złość piękności szkodzi. -po tym jak zbiegł na dół, usłyszałam tylko trzaśnięcie drzwiami.
Po ponad pół godzinnym wylegiwaniu się w łóżku wstałam i poszłam do kuchni napić się soku pomarańczowego. Następnie ubrałam się <klik>, założyłam na nogi białe conversy do kostek i poszłam na krótki spacer. Podczas mojej przechadzki po Rzeszowie spotkałam jedną z siatkarek, którą poznałam na zgrupowaniu kadry, a mianowicie Kasię Zaroślińską!
Do stolicy Podkarpacia przyjechała, aby rozegrać mecz ze swoim klubem PGE Atomem Treflem przeciw tutejszemu Developresowi.
Po krótkim namyśle poszłyśmy na jakieś ciastko i kawę, aby milej się nam rozmawiało. Na tym zleciała nam chyba z 1 godzina po czym Kaśka musiała lecieć na trening.
Wracając do domu wpadłam jeszcze do supermarketu, aby zrobić zakupy na obiad. Dzisiaj wybrałam spaghetti :) Reszta dnia jakoś zleciała mi szybko. 
Następny dzień, niedziela.
Wstałam na prawdę wcześnie rano. Przygotowałam śniadanie i zaniosłam je do sypialni, w której spał Igła.
-Krzysiu obudź się. -powiedziałam po cichu. 
-Jeszcze chwilka, proszę. -obrócił się na drugi bok.
-Rozumiem, że lubisz zimną jajecznicę. -momentalnie obrócił się do mnie.
-Co to, to nie. -podwyższył się. Zjedliśmy razem śniadanie mimo, że porcja była dla jednej osoby to Igła karmił mnie, ale zaraz po posiłku siatkarz zaczął się szykować na trening.
Dzisiaj zrobiłam sobie dzień dresa! Ubrałam najluźniejsze dresy jakie były w szafie i koszulkę Igły. Posprzątałam pół mieszkania i ze zmęczenia opadłam na kanapę. Nagle zaczęło mi się kręcić w głowie, ale zostałam ostrzeżona przez lekarzy, że to normalne. Wstałam i wyszłam na balkon. Mimo, że był październik to nawet ciepło mi było. Pooddychałam trochę świeżym powietrzem i wróciłam do środka. Czułam się o wiele lepiej.
Poszłam do garderoby i zaczęłam układać moje ciuchy. Między czasie uznałam, że nie będę miała co nosić w zimę! Po ułożeniu wszystkich moich ubrań usiadłam do laptopa i zaczęłam szukać jakieś pracy. Po chwili zorientowałam się, że za niedługo Igła powinien wrócić. Zostawiłam laptopa i poszłam szykować obiad. Gdy obiad był gotowy Krzysiu równocześnie wrócił.
-W sam raz! -powiedziałam gdy wchodził do kuchni. On dał mi buziaka w policzek.
-Mmm.. ładnie pachnie. -usiadł przy stole, a ja usiadłam obok niego. -Smacznego.
-Dziękuję. -zaczęliśmy jeść. Po skończonym posiłku Igła odłożył talerze do zlewu i poszedł do salonu. Po chwili zawołał mnie. Przyszłam i zobaczyłam jak siedział przed laptopem.
Co to ma być?! -podniósł głos.
-No, ale o co Ci chodzi?
-Jak brakuje Ci pieniedzy to powiedz, a ja Ci dam.
-Nie chcę być na Twoim utrzymaniu!
-Ale w Twoim stanie nie powinnaś na razie iść do pracy!
-Jakim stanie?!
-Nie jesteś gotowa aby iść i siedziec 8 godzin w jakimś biurze!!
-Nie będziesz mi mówił co mam robić!
-Ale Ty nie możesz pracować!
-Ale ja chcę! Cały czas siedzę sama tutaj w domu i się nudzę!
-Powinnaś odpoczywać!
-Nie jestem w ciąży, ani nie jestem chora!
-Ale nie powinnaś!
-Jestem zdrowa!! -krzyknęłam na prawdę używając chyba 2/3 płuc i nagle zrobilo mi sie słabo.
Obudziłam się już w łóżku. Obok mnie był Krzysztof.
-Lepiej? -nie odpowiedziałam mu nic. Byłam zła na niego. -Zrozum mnie. Martwię się o Ciebie. Nie chcę Cię stracić po raz kolejny.
-Ale ja chcę coś robić. Wyjść do ludzi.
-Mam pomysł. Po moim wieczornym treningu pojedziemy gdzies, ale to niespodzianka, a na razie zmykam na trening. -Dał mi całusa w czoło i udał się ku wyjściu. Odpoczęłam jeszcze chwilkę i wstałam, aby się ogarnąć. Nalałam do wanny wody i wlałam olejki do kąpieli. Po kąpieli ubrałam się <klik> i czekałam, aż przyjedzie Igła. Po tym jak przyjechał szybko się przebrał i ruszyliśmy do galerii Rzeszowskiej. Do domu wróciliśmy około 22:00.
-Wy, kobiety to na prawdę potraficie wydać pieniądze na ciuchy i to nie małe.
-Oj tam, ale muszę przyznać, że coś czułam. Hmm.. chyba to, że to nie będą małe zakupy i nie myliłam się.-na prawdę nie myliłam się. Zakupów było duużo. Igła chyba z pół godziny wnosił się na piętro haha.. oczywiście żartowałam! Ale toreb zakupowych nie było mniej niż 15!
Zmęczeni szybko zasnęliśmy!

Hihi teraz długo nie czekaliście! Ale z góry uprzedzam, że teraz mam lekkie urwanie głowy i nie, nie przez szkołę!!! 
Mam jeszcze jedną sprawę i w końcu stworzyłam moją akcję! Więc w komentarzach jeśli ktoś chciałby coś wiedzieć na temat w.w. akcji to śmiało pytajcie, a chętnie odpowiem!!! :) 

wtorek, 2 czerwca 2015

Rozdział 18 cz.III

...ale po chwili poczułam brak jednej rzeczy, a raczej osoby! Gdzie jest mój Ignaczak?!
-Iwona, Iwona! -po chwili usłyszałam jak gdzieś w oddali ktoś woła moje imię. Zaczęłam biec i po chwili znalazłam się na skraju lasu. Rzuciłam się na Igłę i mocno go przytuliłam.
-Tęskniłam za Tobą. -powiedziałam.
-Ja za Tobą też. -powiedział i pocałował mnie w czoło. Po chwili szliśmy po łące trzymając się za ręce. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się i wygłupialiśmy. Czułam się świetnie. Nie czułam tego zagrożenia, które na nas czekało, a raczej na mnie. Gdy leżeliśmy razem na łące wskazując i opisując chmury, usłyszeliśmy z oddali jakieś szczekanie. Momentalnie zerwaliśmy się z miejsca i zaczęliśmy uciekać w stronę lasu. Po chwili Ignaczak upadł i złapał się za kostkę.
-Igła dalej wstawaj!
-Nie dam rady. Chyba skręciłem kostkę.
-Pomogę Ci.
-Nie, uciekaj kochanie. -powiedział. -Tylko pamiętaj walcz o swoje do końca!
-Nie mogę Cię tutaj zostawić.
-Możesz.
-Nie potrafię. -czułam jak momentalnie do moich oczu napłynęły łzy. Zwierzęta były coraz bliżej.
-Uciekaj!
-Nie pozwolę Ci na to. -złapałam go i jakoś doprowadziłam go do jakiegoś domku. Szczekające zwierzęta gdzieś dawno zaginęły.
Niby nie powinno się wchodzić do cudzego domu, ale jednak nie mogłam patrzeć jak on cierpi. Weszliśmy do środka. Nikogo nie było. Pomogłam mu położyć się na kanapie w salonie.
-Usiądź chwilkę obok mnie. Musimy porozmawiać. -powiedział. Usiadłam obok niego. -Mogłaś uciekać i mnie zostawić, a jednak nie zrobiłaś tego. Dużo dla mnie znaczysz i ja dla Ciebie chyba też. Kocham Cię ponad życie, ale to tylko sen. Pomyśl co by było gdyby to działo się na prawdę. Uratowałabyś mnie czy jednak nie? Po tym co tutaj się wydarzyło chyba jednak nie zostawiłabyś mnie. Twoje poświęcenie wiele dla mnie znaczy, ale jednak teraz walczysz o życie i to Ty jesteś kowalem swojego losu. Musisz walczyć chociażby dla mnie czy naszej ukochanej siatkówki. Wierzę, że kiedyś jeszcze zagrasz na boisku z orłem na piersi, ale pamiętaj teraz musisz walczyć tak jak na boisku tyle tylko, że to jest jeden z najważniejszych meczów w Twoim życiu. Nie możesz go przegrać!
*buuum*
Zaczęłam mrugać. Czułam jak ktoś trzyma mą dłoń. Mrugałam, ale nadal czułam ten ciężar powiek. Po chwili zobaczyłam jego. Miał głowę spuszczoną i wyglądał jakby spał. Spróbowałam użyć jednego z moich układów, aby obudził się. Spróbowałam ścisnąć jego dłoń. Po chwili podniósł głowę. 
-Iwona. -powiedział cicho. -Iwona! -już krzyknął. -Obudziła się! 
Po chwili obok mojego łóżka znalazł się lekarz. Zbadał mnie. 
-Jest dobrze! -powiedział z uśmiechem. Podniosłam kąciki ust do góry. Jednak milczałam cały ten czas.
-Kocham Cię, kocham Cię i będę Ci to powtarzał cały czas. Kooocham Cię Iwono! 
-Wariat. -przypadkowo mi się wymsknęło. Ten pocałował mnie w czoło. 
Cały wieczór opowiadał mi śmieszne historie, a ja ciągle się uśmiechałam. 
Chciałam już być z nim, w domu. Niestety to na obecną chwilę było nierealne.
 Po kilku dniach..
Igła codziennie mnie odwiedzał w szpitalu, a ja podobno z każdym dniem promieniałam coraz bardziej. 
Lekarze powiedzieli mi, że za kilka dni wyjdę ze szpitala i w końcu wrócę do domu. Do Rzeszowa! 

Z góry przepraszam wszystkich tych, którzy czekali na kolejny rozdział. Znowu zaniedbałam was i miałam jeszcze inne zawirowania i sprawy, ale to już bardziej prywatne :) 
Nie wiem kiedy pojawię się tutaj ponownie, ale sądzę coś, że prędko ! 
Na razie tworzę pewną akcję i przychodzę dzisiaj takze z zapytaniem czy jesteście zainteresowani?! 
Nie chcę nic zdradzać co mam dokładnie na myśli, ale jak będzie wiele was, którzy będą zainteresowani to powiem o co dokładnie mi chodziło! :D

niedziela, 17 maja 2015

Rozdział 18 cz.II

Bałem się. Robiąc kolejne kroki miałem w głowie same czarne scenariusze.
Po chwili usłyszałem jakiś trzask kilka metrów ode mnie. Jeden z policjantów oświecił latarkę i poświecił po całym pomieszczeniu.
Po chwili usłyszałem kilka kolejnych trzasków, jakby ktoś.. tupał nogą, albo próbował się wyrwać. Ona na pewno była niedaleko mnie. Za mną stali policjanci, którzy także rozglądali się po miejscu. I nagle za nami usłyszeliśmy jak ktoś zaczyna uciekać trzaskając za sobą drzwiami. Od razu rzuciliśmy się w bieg.
Biegłem ile sił w nogach. Jakaś niezbyt tęga postać, ale za to wysoka miała Iwonę na rękach. Złapałem za kaptur tej osoby, a ona z wychyleniem do przodu, mało co nie wpadając do dziury - wypuściła z rąk ją. Szybko odrzuciłem porywacza z rąk i patrzyłem w dół. Nie podnosiła się, nie ruszała. Zbiegłem na dół ile sił. Podniosłem jej głowę. Po chwili na mojej dłoni ujrzałem krew. Zacząłem płakać. Tak płakać. W końcu każdy ma prawo do wyrażania swoich uczuć.
-Nie opuszczaj mnie. Nie możesz mi tego zrobić! -krzyczałem. Podczas gdy drugi porywacz szedł już wraz z policjantem do radiowozu, drugi z strażników prawa dał mi sygnał, że dzwoni po karetkę, która po około 5 minutach była na miejscu.
30 minut później byłem już w jednym z katowickich szpitali i siedziałem, załamany na jednym z krzeseł pod blokiem operacyjnym. Byłem strasznie zmęczony. Nie wiedząc kiedy zasnąłem.
Obudziłem się gdy tylko poczułem czyjąś dłoń na moim ramieniu.
-Mama?
-Tak. Przyjechaliśmy z ojcem zaraz po tym jak dowiedzieliśmy się o tym, że Iwonka jest w szpitalu. Jest nam naprawdę przykro. -powiedziała, a ja wtuliłem się w nią ja za dawnych lat. Zacząłem płakać jak dziecko. Po chwili drzwi od bloku operacyjnego otworzyła pielęgniarka. Tuż za nią lekarze wieźli moją Iwonę podłączoną do licznych urządzeń. Na głowie miała bandaż. Oczy miała zamknięte. Była cała blada. Gdy tylko ją zobaczyłem zerwałem się z miejsca i szedłem obok łóżka. Trzymając ją za rękę mówiłem:
-Kochanie! Nie zostawiaj mnie tylko! Kocham Cię!
-Proszę się odsunąć. Jedziemy na OIOM. -puściłem ją i prawie co znowu bym zaczął płakać. Patrzyłem przez przeźroczyste drzwi jak wiozą ją na jedną z sal.
Miałem wszystkiego dość. Najchętniej to zabiłbym tych idiotów co porwali mi moją ukochaną.
Po ponad 2 minutowym zamyśleniu otrzymałem telefon, znaczy się ktoś do mnie zadzwonił, a ja szybko odebrałem.
-Cześć Igła. Jak tam? -usłyszałem głos mojego klubowego kolegi - Paula Lotmana.
-Cześć Paul. Nie chcę Cię oszukiwać, ale jest naprawdę kiepsko.
-Co się stało? Opowiadaj wszyscy Cię słuchamy.
-Wszyscy?
-Cały klub!
-Przepraszam Was, ale nie mam siły opowiadać.
-Nic się nie stało, ale ktoś musi z Tobą pogadać. -podał mi sluchawkę i po chwili rozmawiałem z trenerem.
-Igła co się dzieje?
-Iwona jest w szpitalu!
-To już się dowiedziałem. Ale czemu nie poinformowałeś nas o tym, że nie będziesz uczestniczyć w treningach. Niedługo zaczyna się sezon, chłopacy już trenują, a Ignaczaka brak.
-Przepraszam to tylko moje niedopatrzenie.
-Mam nadzieję, ale naprawdę cały klub Ci współczuje i życzy zdrowia Iwonie. A tak w ogóle to jak ona się czuje?
-Nie wiem. Jakieś 15 minut temu przewieźli ją z bloku na OIOM.
-Okej. Trzymaj się.
-Pa. -rozłączyłem się. Po chwili wyszedł lekarz. -Co z nią?!
-Jest pan z kimś z rodziny?
-Jestem, jestem ... jej mężem!
-To zapraszam pana do gabinetu. -po chwili już siedziałem naprzeciw jego i jego biurka. -Nie chcę pana oszukiwać, ale było naprawdę blisko. Mogła zginąć, ale na szczęście udało się nam powstrzymać krwotok. Teraz pozostaje nam tylko czekać. Jedyne co nas nie pokoi to jej wyniki. Czy pan cokolwiek o przebiegu jej choroby?
-Choroby..?
-O jej białaczce.
-Jakiej białaczce?
-Rozumiem.
-Ale ja nie rozumiem.
-Pańska żona ma chyba białaczkę. Nie jesteśmy tego pewni. Czekamy teraz na wyniki dokładniejszych badań, które skonsultujemy z onkologiem.
-Niech pan mi obieca, że ona wyzdrowieje!
-Przykro mi. Nie mogę!
-Co z pana za lekarz! -krzyknąłem i wyszedłem trzaskając za sobą drzwiami. Nie umiałem wtedy określić moich emocji. Było to mieszkanka zdenerwowania przepełniona smutkiem.

*Zmiana perspektywy*
Byłam na jakieś łące. Leżałam na niej. Byłam szczęśliwa...

Zamiarów miałam wiele, ale nic z tego. Ogółem to miały być 2 części, ale zapomniałam totalnie co chciałam napisać w zmianie perspektywy! Post miał być już dawno temu, ale czasu brak! 
Postaram się wszystko nadrobić! :)

sobota, 7 lutego 2015

Rozdział 18 cz.I

Było ciemno. Nic nie widziałam, ale znowu czułam to spojrzenie na sobie. Miałam przed sobą jeszcze 15-20 minut drogi. Gdy usłyszałam łamiącą się gałąź kilka metrów ode mnie przyspieszyłam. Usłyszałam kroki. Zaczęłam biec. Rzucił się na mnie. Nie widziałam jego twarzy. Po chwili jakieś auto podjechało. Szarpałam się gdy próbował doprowadzić mnie do niego. Przejechał bus, który parę metrów dalej stanął, ale było już za późno. Leżałam w bagażniku tego przeklętego auta. Jedyne co jeszcze usłyszałam był czyjeś krzyczenie, a wydaje mi się, że znałam ten głos. Ignaczak.
Chciało mi się płakać, ale próbowałam być silna. Przypomniało mi się, że w tylnej kieszeni ukryłam telefon. Szybkim ruchem sprawdziłam czy nadal tam jest. Na szczęście był. Napisałam szybkiego SMSa do Igły o treści; Ratuj! Następnie schowałam go do wnętrza podeszwy. (?) Wiem, że to dziwnie zabrzmiało, ale tak. Moje Nike były robione na zamówienie. Wtedy nie myślałam, że będą mi potrzebne schowki w podeszwie. Wydawało mi się to głupie, a że ja jestem głupia to je zrobiłam. (???)
Po pewnym czasie zasnęłam. Obudziłam się związana do jakiegoś słupa w starym jakby magazynie czy fabryce. Nie mogłam się w ogóle ruszyć. Po chwili wkroczyło dwoje ludzi z zamaskowanymi twarzami.
-Dzień dobry księżniczko. -powiedział. Chciałam zacząć krzyczeć, ale zakleili mi usta. Miałam ochotę dać im w twarz, skopać, krzyczeć, zabić.
Kilka następnych godzin spędziłam samotnie wpatrując się w jeden punkt i myśląc, że w końcu ktoś mnie w końcu uwolni.
Jedyne czego pragnęłam to móc przez chwilę przytulić Ignaczaka. Potem mogło by się dziać co tylko się zechce.
Gdy nastał wieczór bandyty wróciły.
-Głodna jesteś tak? -spytał i zaczął mi przed nosem wymachiwać kanapką. Po chwili gwałtownie odkleił mi taśmę z ust i wepchnął mi tą kanapkę do buzi po czym ponownie moje usta były zaklejone taśmą. -Grzeczna dziewczynka i żebyś taka była, bo inaczej. -z kieszeni wyjął nóż. Chciałam mu wykrzyczeć w twarz, że jest potworem, że go nienawidzę, ale taśma na mych ustach to uniemożliwiała.
-Żegnaj księżniczko. -powiedział i odeszli.
Chciało mi się płakać. Bałam się, że już nigdy nie zobaczę Igły, nie pogram w siatkówkę, nie urodzę dzieci. Gdy tak myślałam nieumyślnie zasnęłam ze zmęczenia.

*Perspektywa Jego*
Wracaliśmy około 2 w nocy ze Spodka z medalami na szyi. Złotymi medalami. Patrzyłem w okno i myślałem o tym jakie szczęście w tym roku mnie spotkało.Poznałem kobietę przez, którą oszalałem, zostałem Mistrzem Świata to są najważniejsze dla mnie sukcesy w tym roku.
Nagle zauważyłem znajomą mi sylwetkę pewnej kobiety. Na moim serduchu zrobiło się jeszcze cieplej niż jest. Była kawałek od nas, ale widziałem, że ktoś idzie za nią. Po chwili napadł ją. Wpakował do bagażnika i odjechał. Krzyczałem ile sił w płucach, żeby zatrzymali autobus. Gdy się zatrzymał było za późno. Od razu zadzwoniłem na policję, ale powiedzieli mi, że muszę pojechać na komendę i zgłosić porwanie. Nie zważając na nic rozkazałem tam jechać. Gdy siedziałem z przodu w oczekiwaniu na dojazd do komendy obok mnie usiadł Ziomek i przytulił mnie, poklepał. Dzięki jemu nie płakałem, a byłem już prawie przy tym, aby słona ciecz spłynęła po moich policzkach.
Dzięki niemu nie rozkleiłem się. Mimo, że jestem mężczyzną to mam prawo do płakania, w końcu jestem człowiekiem i każdy ma do tego prawo.
Podczas składania zeznań dostałem od niej SMS-a i od razu pokazałem go policjantom. Potem to już siedziałem tam jak w jakimś amoku. Nic, ani nikt nie mógł mnie ruszyć. Czekałem tylko, aby ją znaleźli. Czekałem na jakąś dobrą wiadomość.
 Co godzinę obok mnie był inny kolega, nawet od czasu do czasu pojawiał się ktoś ze sztabu, aby mnie przekonać do powrotu do hotelu. Byłem uparty i nie dałem się przekonać na powrót.
Około 10:00 postanowiłem opuścić komisariat. Gdy wychodziłem minąłem Asię i inne kadrowiczki. Zamieniłem z nią kilka słów i każde z nas poszło w swoją stronę.
Ponownie na komisariat wróciłem o 14:00.
-Są jakieś nowe wieści? -spytałem.
-Przesłuchaliśmy Reprezentację Kobiet i poniekąd mamy nowe informacje. Oczywiście nadal próbujemy namierzyć telefon pani Iwony.
-A może mi pan coś więcej powiedzieć?
-Chciałbym, ale niestety nie. -ze spuszczoną głową wyszedłem. Byłem zły na siebie. Mogłem wtedy ją zabrać do autobusu, ale wszystko działo się tak szybko.
Bałem się o nią jak nigdy. Bałem się, że straciłem ją na zawsze. Wtem dostałem SMSa.
Jeśli ją kochasz to dasz za nią wszystko, więc jutro o 24:00 widzę 500,000 inaczej coś zrobię nie tylko jej, ale komuś kogo dobrze znasz. Nie zawiadamiaj glin! Resztę podam Ci potem.
I teraz ten dylemat. Jestem na komisariacie i powiedzieć im o tym czy raczej nie?
Chyba jednak nie powinienem nad tym myśleć. Powinien czym prędzej pobiegnąć i zgłosić. I tak zrobiłem. Oczywiście od razu zaczęło się ponowne namierzanie, ale na nic. Podłożyli podsłuch i dalej zaczęło się czekanie. Kolejny SMSes przyszedł po około 2 godzinach. Dostałem adres gdzie mam jutro podrzucić pieniądze. Najbardziej bałem się o to, że mogą mnie oszukać i nigdy jej nie zobaczę.
Wróciłem do hotelu około 3:00. Wyglądałem jak 7 nieszczęść, a może 100? Mniejsza z tym wyglądałem okropnie. Wziąłem szybki prysznic i z dużym trudem zasnąłem. Obudziłem się o 7:00. Chłopacy już się pakowali, ale ja nie chciałem wyjeżdżać. Nie mogłem.
 Po ponad pół godzinnym patrzeniu się w ścianę spakowałem wszystkie swoje rzeczy i poszedłem wraz z innymi poszedłem na hol. Czekali tam na mnie moi rodzice. Na powitanie przytulili mnie.
-Będzie dobrze. -powiedziała mama.
Po całym przywitaniu pożegnałem się z wszystkimi i wraz z moimi rodzicami poszliśmy na lody.
Cały czas przez moją głowę przechodziły różne myśli. W głowie miałem same najczarniejsze scenariusze. Nie było minuty, abym o niej nie myślał.
Około godziny 16;00 pożegnałem się z rodzicami i powróciłem na komendę.
Siedziałem na holu przed drzwiami z numerem '16'. Około 20:00 wszedłem tam i 3 policjantów przedstawiło mi plan działania. Następnie dali mi walizkę z fałszywymi pieniędzmi w środku.
Przez kolejne 2,5h siedziałem zdenerwowany. Chciałem, aby to wszystko się skończyło.
Pragnąłem móc ją przytulić.
Wtedy zacząłem wspominać to co do tej pory się wydarzyło począwszy od tego feralnego dnia kiedy to postanowiłem z treningu wracać inną drogą.
Zacząłem także i planować naszą przyszłość, która właśnie stała pod znakiem zapytania.
Mielibyśmy wziąć ślub, mieć 2 dzieci, grać w siatkówkę i razem się zestarzeć.
Nadeszła godzina 23:10. Jeden z policjantów wyrwał mnie z przemyśleń. Wsiadłem do auta, które wypożyczyli mi policjanci. Pojechałem na miejsce i 2 minuty przed północą szedłem w ciemnościach wraz z walizką. Zapaliłem lampkę w telefonie, aby mieć większe pole widoczności. W jednym z uszów miałem włożoną słuchawkę, dzięki której miałem kontakt z policjantami.
Byłem w jakieś fabryce. Wszędzie było brudno. Po chwili wziąłem głęboki wdech i wydech.
-Mam pieniądze. -krzyknąłem.Cisza. I tak przez 2 minuty stałem na środku. Po chwili dostałem kolejną wiadomość. Położyłem torbę z fałszywymi pieniędzmi i odszedłem, ale tak, aby nie stracić widoku tej torby. Czekałem na miłość mego życia. Stałem tam jak słup soli chyba z 10 minut. Po tym czasie otrzymałem kolejną wiadomość. Kazali mi iść do domu! Czekać! Ze spokojem! Niedoczekanie. Zacząłem biegać po całej fabryce. Chciałem ją odnaleźć. Po chwili dotarłem do drzwi, które były zamknięte na klucz. Słyszałem tam jakieś piski czy coś w tym stylu. Chciałem je za wszelką cenę otworzyć, ale moje starania zdały się na nic. Po paru sekundach poczułem, że ktoś znajduje się za mną.
-Proszę, proszę, proszę. Ktoś chce do swojej księżniczki. -momentalnie się obróciłem.
-Otwieraj te drzwi. Kasę Ci dałem. Czego Ty od nas chcesz?! -krzyczałem.
-Więcej hajsu.
-Niedoczekanie! -krzyknąłem, a on w ułamku sekundy znalazł się obok mnie z bronią przyłożoną do mojej szyi.
-Coś jeszcze? -pragnąłem mu wykrzyczeć w twarz, że jest idiotą, debilem itp., ale się powstrzymałem.
-Nie. -powiedziałem po cichu.
-I prawidłowo. -w tym momencie 5 policjantów okrążyło nas.
-Puść go. -krzyczeli do niego.
-Panowie czy nie możemy tego załatwić spokojnie. -odsunął się ode mnie.
-Odłóż broń. -krzyknął jeden z nich.
-Wszystko ze spokojem to tylko takie pogaduchy.
-Proszę jeszcze raz odłóż broń.
-Ze spokojem.
-Dalej. -ten schylił się i odłożył broń. -Na podłogę i ręce za głowę. -wykonał polecenie. Po chwili był już skuty kajdankami i szedł do radiowozu wraz z 2 policjantami. 
Gdy znikli mi z pola widzenia próbowałem dostać się do pomieszczenia, w którym powinna znajdować się Iwona. Nieskutecznie! Chciało mi się strasznie płakać. Waliłem w te drzwi, a policjanci tylko na to patrzyli. Po chwili pomogli otworzyć mi te cholerne drzwi. Nigdzie jej tam nie było. Po prawej stronie znajdowały się jeszcze jedne drzwi. Oczywiście szybko je dorwałem i próbowałem otworzyć. Ponownie bez skutku! Na szczęscie jeden z policjantów wyważył je.
Było to ciemne pomieszczenie. Nic nie było widać. Wszedłem tam. 

Chciałam opublikować jeszcze coś przed świętami no i można powiedzieć, że udało się. 
W minionym tygodniu tyle wiadomości do nas dotarło. Z niektórych jesteśmy zadowoleni, a z niektórych nie, ale cóż.
W tegoroczne święta życzę wam wszystkiego dobrego. Najlepszych świąt, dobrego jajka i mokrego dyngusa ! :*

niedziela, 1 lutego 2015

Rozdział 17

 To już jest koniec. Jesteśmy Mistrzami!
Polski walec pod wodzą Antigi i Blaina miażdżył dalej. Tym razem przyszedł czas na Francję, którą pokonaliśmy 3-2. Następnym krokiem było losowanie, które przesądziło o tym, że w III fazie zagraliśmy z Brazylią, którą pokonaliśmy 3-2 i Rosję, która bardzo chciała z nami wygrać za 3 punkty, ale niestety przegrali 3-2. Mimo tego, że po dwóch pierwszych setach mieliśmy pewny awans do półfinału, w którym przyszło nam stoczyć bitwę o finał z Niemcami.
W naszym drugim spotkaniu sparingowym z Rosjankami ponownie przegrałyśmy 2-3. Komentować tego nie mam zamiaru, ponieważ jak wiadomo porażki uczą. Na boisko weszłam w pierwszym secie przy stanie 15;17. Gdy na tablicy mogliśmy ujrzeć 20;21 doznałam kontuzji stopy podczas skoku do ataku. Nic poważnego się nie stało, ale dostałam kilka dni wolnego i postanowiłam je wykorzystać i wspomóc Naszych Orłów w walce o Mistrzostwo Świata.
Aśka podczas jednej z rozmów z Andrzej wyciągnęła w jakim hotelu znajdują się siatkarze. Pojechałam do Katowic. W recepcji niemiło mnie przyjęli i nie chcieli dać żadnego pokoju. Wkurzona wyszłam z tego hotelu i zadzwoniłam do Asi.
-Hej Aśka.
-No hej. Jak tam?
-Nie chcą mnie przyjąć w hotelu.
-Poczekaj załatwię to.
-Okej. -rozłączyła się. Po 5 minutach opalania się na walizka usłyszałam czyjś głos.
-Iwonka! -zaczęłam kręcić głową i ujrzałam wystającą głowę Andrzej zza hotelowych drzwi.
-Andrzej!
-Chodź tutaj szybko nim dostrzegą mnie kibice i nie dają spokoju przez pół godziny. -wzięłam walizkę i kuśtykając ruszyłam w stronę hotelu. Stanęłam wraz z Wronką przed stolikiem recepcjonisty.
-Dzień dobry panie Andrzeju.
-Nie wiem czy taki dobry. Przed chwilą była tutaj moja bliska przyjaciółka i nie chciał pan jej dać żadnego pokoju. Nie poznaje pan Iwony Naborczyk? Reprezentantki Polski w piłce siatkowej kobiet.
-Pierwszy raz słyszę. -w tym momencie środkowy wziął swojego iphone i coś postukał, a po chwili przed nosem recepcjonisty znalazł się jego telefon.
-O przepraszam panią. Na prawdę nie wiem jak mogłem pani nie poznać. Jestem wielkim fanem siatkówki, ale ostatnio zaniedbałem kibicowanie. Najmocniej przepraszam. Już szukam wolnych pokoi. O mam! Pokój numer 370 między pokojem Mariusza Wlazłego z Michałem Winiarskim a Karola Kłosa i Andrzeja Wrony. Na przeciw pańskiego pokoju śpią Łukasz Żygadło wraz z Krzysztofem Ignaczakiem.
-Okej. -odpowiedziałam. Zapłaciłam z góry i otrzymałam klucz. Andrzej pomógł mi dojść do pokoju, a raczej dojechać, ponieważ jechaliśmy windą. Po drodze spotkaliśmy jeszcze Karola, który postanowił wziąć mnie na ręce i zaprowadzić do pokoju. Andrzej zrobił nam zdjęcie, które zapewne znalazło się na Instagramie. Dzięki pomocy chłopaków znalazłam się w pokoju, a oni wraz ze mną. Siedzieliśmy na podłodze i rozmawialiśmy. W tym czasie chłopacy nie rozstawali się ze swoim Iphonami. Rozmawiali i jednocześnie patrzyli w ekran. Maniacy. Po chwili Kłos wziął poduchę i uderzył nią Wronkę.
-Za co?
-Wiesz jaką awanturę zrobi mi Ola?!
-Napisałem przecież, że to pomoc dla łamagi.
-Ejj! -krzyknęłam.
-I dodałeś hasztag #a_czy_Ola_o_tym_wie? Teraz moje fanki mnie znienawidzą.
-I będą na mnie leciały. -przeczesał swoje włosy ręką.
-One są moje!
-Chciałbyś. -wysłał mu buziaczka. -Wolą mnie.
-Wojna?
-Wojna!
-Stop! Poczekajcie.
-Co? -spytali się równocześnie.
-A kamera? Fanki czekają.
-Masz. -Andrzej podał mi swojego iPhone. Kręciłam ich jak bili się moimi poduszkami i czym popadło. Aż w końcu mając dość krzyknęłam.
-Stop!
-Co znowu?
-Jak chcecie wojnę to wyjdźcie z mojego pokoju. Jestem już zmęczona, a przed meczem pragnę się wyspać. Wy też lepiej to zróbcie, bo potem padniecie na boisku.
-Spokojnie. -odpowiedział Kłos.
-Wyjdźcie.
-No prosimy. -powiedział Karol i równocześnie zrobili miny smutnych piesków.
-Nie. Karol zostanie ze mną, a Andrzej niech idzie do waszego pokoju.
-Po co mamy się rozstać? -spytał się Kłos.
-Ponieważ zachowujecie się jak dzieci i chcę, abyście wygrali dzisiaj z Niemcami.
-Iwonkoo. -powiedział Andrzej.
-Już Cię tu nie ma. -Wronka spuścił głowę w dół i wyszedł. -To połóż się obok Karolu i odpoczywaj. I nie, nie myśl, że możesz cokolwiek mi zrobić.
-Okej. -Karol położył się na łóżku pod oknem. Ja zamknęłam drzwi na klucz i położyłam się na łóżku pod ścianą.
Obudziłam się po 3 godzinach. Karola już nie było. Wymknął się. Wstałam i poszłam na stołówkę, w której znajdowała się Reprezentacja Niemiec. Odchodząc od kucharek wpadłam na kogoś i zawartość mojej tacy znalazła się na jego koszulce. Spojrzałam na jego twarz. Skądś go znam.
-O sory.
-Nic się nie stało. -powiedział o dziwo po polsku.
-Naprawdę nie chciałam.
-Weź przestań. To był wypadek. Rozumiem. Ale w zamian za to możesz zaprosić mnie na kawę. -powiedział tym razem już po Angielsku.
-Nawet Cię nie znam.
-Georg Grozer. -podał mi swoją dłoń. -Już znasz.
-Iwona Naborczyk. -odwzajemniłam gest. -Przepraszam, że spytam. Przyjaźnisz się z Krzysztofem Ignaczakiem?
-O Igla. Yes, yes. He is my best friend.
-Mhm..
-To kiedy kawa?
-Nie wiem. Jako sportowiec masz pewnie wiele treningów.
-To może zjemy chociaż wspólne śniadanie.
-Okej.
-Do zobaczenia. -odszedł do swoich kolegów.
-Do zobaczenia. -odpowiedziałam cicho. Z mojego obiadu nici, więc ruszyłam do pokoju. Zaraz po wyjściu dopadł mnie Georg.
-Zaczekaj. Pomogę Ci.
-Nie trzeba.
-Nie zgrywaj takiej niedostępnej. Widzę, że się męczysz.
-Grasz dzisiaj w półfinale. Nie chcę, abyś doznał jakieś kontuzji.
-Nie gadaj już tyle. -wziął mnie na ręce i ruszył w stronę schodów. -A po za tym lepiej się poczuję jak Ci pomogę. W drodze między 1 a 2 piętrem nie mogliśmy nikogo innego spotkać jak jego.
-Igla. Hej.
-Hej György. Witaj Iwono. -powiedział.
-Cześć. -rzuciłam na odczepne. -Wiesz co Georg dalej sobie sama poradzę. Puścisz mnie?
-Nie. -powiedział i szarmancko się uśmiechnął.
-Może dotrzymać wam towarzystwa? -spytał Ignaczak.
-Jak masz czas to ok. -powiedział Grozer. Ruszyliśmy w stronę mojego pokoju i tuż przed moimi drzwiami spotkaliśmy jeszcze Ziomka.
-Hej Iwonka. -podszedł do mnie.
-Cześć Ziomuś. -przytuliłam go i przekręciłam klucz. -To do zobaczenia. -powiedziałam do chłopaków.
-Mogę wejść? -spytał Grozer. Zauważyłam, że jest dość odważny. Nigdy nie lubiłam tego, że ktoś jest zbyt odważny, ale to w nim dodawało uroku.
-Jasne. Zapraszam.
-Do zobaczenia. -powiedział Ignaczak i odszedł. Weszłam do pokoju i zamknęłam drzwi. Grozer siedział już na moim łóżku. Usiadłam obok niego. 
-Ładna jesteś. -powiedział po chwili ciszy. Nie wiedziałam co odpowiedzieć i czy w ogóle się odezwać.-Będziesz dzisiaj na meczu?
-Będę.
-To pewnie będziesz mi kibicować. -powiedział bez zastanowienia. -Znaczy się mi i mojej reprezentacji.
-Jestem Polką i będę kibicować Polakom. -powiedziałam stanowczo.
-Ale wiesz jak się rozmyślisz to możesz nam kibicować.
-Chciałbyś.
-Chciałby i to bardzo, ale żebyś mnie pocałowała. -powiedział i zrobił chwilową pauzę. A po chwili dodał.-Na ślubnym kobiercu. -przez ten cały czas patrzył się na ścianę. Widząc to dałam mu buziaka w policzek. On szybko obrócił głowę i wpił się w moje usta. Nasze pocałunki stawały się coraz bardziej namiętne. Nigdy nie czułam się tak jak z nim. Pragnął tego i to było czuć. A czy ja tego chciałam? Sama nie wiem. Po chwili odsunęłam się od niego.
-Nie powinniśmy.
-Dlaczego?
-Dużo by opowiadać. -spojrzał na zegarek.
-Mamy jeszcze dużo czasu. Opowiadaj.
-Wolę nie.
-Ale ja tak.
-Georg będzie lepiej jak już pójdziesz.
-Chcesz się mnie pozbyć?
-Nie, po prostu wolę byś dobrze przygotował się na mecz.
-No to do zobaczenia. -dał mi buziaka w policzek i wyszedł. Położyłam się na łóżko i zrobiłam głęboki wydech powietrza. Leżałam tak około 5 minut po czym spięłam tyłek i spojrzałam na zegarek. 17;00. Z tego co wiem to Brazylia właśnie walczy o finał z Francją. Ja w tym czasie wzięłam długą kąpiel. Około 18;20 zaczęłam się przygotowywać. Ubrałam luźną białą koszulkę. Tak, nie ubrałam tej z numerem "16" i jego nazwiskiem. Do tego jakieś czerwone spodnie i ulubioną, czerwoną bransoletkę ze złotą czterolistną koniczyną, którą mam od zawsze. Rzęsy pomalowałam tuszem, usta czerwoną szminką i nic więcej nie robiłam. I tak nastała godzina 19;05. Do case od telefonu włożyłam bilet, tak na wypadek, żeby nie zgubić. Komórkę włożyłam to kieszeni, wzięłam jeszcze sweterek i wyszłam z pokoju. Zamknęłam go, a klucz zaniosłam Wronce i Kłosikowi do pokoju. Z hotelu wychodziłam około 19:25. Trochę mi to zajęło, ponieważ wiele fanek zatorowało drzwi. Ledwo uchodząc z życiem przedarłam się przez tłumy nastolatek. O 20:00 byłam pod Spodkiem. W środku hali było kilkanaście tysięcy kibiców, a przed o wiele więcej.
Po krótkich oczekiwaniach na boisku zjawili się ciepło przywitani Reprezentanci Polski i Niemiec. Podczas śpiewania hymnu Narodowego było wiadomo, że Spodek odleciał. Pewnie wielu ludziom tego wieczoru po policzku spłynęła niejedna łza.
Emocje podczas meczu były niesamowite. Atmosfera była wspaniała, a nasze Orły wygrały 3-1 i tym samym awansowali do finału.
Nie wiem czemu, ale podczas meczu czułam na sobie jakiś wzrok. Ktoś tak jakby mnie śledził. Cały czas nie mogłam się od tego uczucia odpędzić.
Po meczu większość zawodników pobiegło do swoich żon/partnerek/rodzin, a niektórzy postanowili ten czas poświęcić kibicom. Podeszłam do barierek. Po chwili usłyszałam wesołe "Hej".
Rozejrzałam się w prawo i zobaczyłam Jego.
-Cześć. Jak tam po meczu? Jakoś nie widać, żebyś był smutny, przygnębiony.
-Super.
-Ale przegraliście.
-Ważne jest to, że przynajmniej mamy pewne 3-4 miejsce, a Polska naprawdę zasługuje na złoty medal.
-Masz swietne podejście. -dałam mu buziaka w policzek, a po chwili obok nas znalazł się Ignaczak.
-Jak wrażenia? -zwrócił się do mnie.
-Fajnie. -rzuciłam na odczepnego.
-A ja też dostanę jakiegoś całusa?
-Z jakiej okazji?
-Z tego, że jutro gramy o finał, a jakiegoś powera muszę mieć.
-Chciałbyś.
-Ej no przepraszam, ale z Żanetą naprawdę nic mnie nie łączyło i nie łączy i nigdy nie będzie.
-Już nie chodzi o to.
-Ale ja kocham Cię ponad życie.
-Szkoda, że dopiero teraz to mówisz.
-Błagam Cię. Iwona daj mi tą ostatnią, jedyną drugą szansę.
-Po co? Abym znowu cierpiała?! Chcesz tego?
-Nie! -odpowiedział stanowczo. -Proszę Cię ostatnia szansa.
-Hmm.. -i nagle w głębi, gdzieś na sercu poczułam taki impuls. -Zgadzam się. -powiedziałam.Po tych słowach Grozer odszedł.
Po chwili już czułam jego usta na moim policzku. Staliśmy tak wtuleni w siebie. Nareszcie poczułam się bezpieczna. 
Po chwili Igła mnie puścił.
-Muszę iść, ale porozmawiamy w hotelu, albo wiesz co chodź. -wziął moją dłoń i pociągnął za sobą. -Zaczekaj tutaj. -powiedział i zniknął zamykając za sobą drzwi, za którymi było słychać piosenkę "Ruda tańczy jak szalona". Na drzwiach widniał napis "Szatnia. Nie minęło nawet 5 minut, a pojedyncze osoby zaczęły wychodzić z szatni i kierować się w stronę wyjścia. Wśród tych osób był Ignaczak. Ponownie wziął moją dłoń i ruszyliśmy w stronę wyjścia.
Na zewnątrz było dość ciepło. Weszliśmy do autobusu i zajęliśmy miejsca na samym tyle obok Możdżonka.
Igła objął mnie ramieniem i po chwili słodko spał na moim ramieniu. Jechaliśmy około 30 minut, ale to przez to, że dużo kibiców jechało do swoich domów po pięknym wydarzeniu. Nawet nie myślę o jutrze.
Finał Mistrzostw Świata, w którym udział wezmą Polacy. Boję się pomyśleć ile kardiolodzy mieli dzisiaj przyjęć, a co dopiero jutro.
Pod hotelem Krzysiek się obudził. Wyszliśmy wszyscy i udałam się z chłopakami na 3 piętro. Wzięłam swój kluczyk z pokoju Kłosa i Wrony i udałam się do mojego pokoju. Wchodząc do pokoju poczułam dziwny zapach oraz zimny powiew wiatru. Zrobiłam niepewny krok w przód. Na łóżku leżała róża. Wzięłam ją chcąc poczuć jej zapach, ale gdy to robiłam wypadła z niej żyletka. Bałam się ją podnieść. Rzuciłam kwiat na łóżko i zamknęłam drzwi balkonowe. Weszłam do łazienki z myślą, że zaraz wezmę kąpiel i odprężę się, ale tam wanna była zapełniona po brzegi wodą. Kolejna róża leżała obok wanny, a po jej prawej stronie ... nóż. Pośpiesznym krokiem wyszłam z pokoju i udałam się do pokoju naprzeciw. Nie pukając weszłam. Cała byłam roztrzęsiona. Usiadłam obok Andrzeja, który grał w coś na swoim laptopie. Słuchawki miał na uszach, więc nawet mnie nie zauważył. Po chwili z łazienki wyszedł Karol w samym ręczniku nucąc pod nosem jakieś Disco Polo. Po chwili jednak mnie zauważył.
-Ty lepiej idź do iksfajtersów. Taki talent nie może się zmarnować.
-Bardzo śmieszne. A co Ty tu robisz?
-Ktoś .. -głos mi się załamał i w moich oczach zaczęły zbierać się łzy.
-Spokojnie. Chodź do mnie. -wstałam, a on mnie przytulił.
-Boję się. -szepnęłam. Po chwili Kłos na chwilę mnie puścił, ze swojej stopy zdjął klapka i rzucił nim we Wronę i ponownie mnie przytulił.
-Oszalałeś?! -krzyknął. -Iwona. Co się stało?! -pojedyncze łzy zleciały po moim policzku. Andrzej wstał z łóżka. -Nie płacz misiek.
-Ale to jest straszne.
-Co? -spytał Wrona.
-Chodź to się dowiesz. -wyszliśmy z mojego pokoju. -Wejdź tam. -wskazałam na drzwi od mojego pokoju. Najpierw wszedł tam Andrzej, a za nim Kłos. Ja nie miałam zamiaru tam wchodzić. Stałam jak wryta przed progiem i patrzyłam na każdy ruch chłopaków. Po chwili byli tuż obok mnie. Kłos ponownie mnie przytulił.
-Nie daj się zastraszać. Musisz zgłosić to na policję.
-Nie dam rady. -zaczęłam płakać. Płakałam przez cały czas. Nawet nie wiem kiedy z pomocą chłopaków byłam już w ich pokoju.
Siedziałam na jednych z łóżek i płakałam. Andrzej mnie przytulał, a w tym momencie powinien spać przed jutrem.
Wielki dzień, a on pomaga takiej beznadziejnej dziewczynie jaką jest Iwona Naborczyk.
Nawet nie wiem kiedy zasnęłam w Jego ramionach.
Obudziłam się, a raczej mój dzwoniący telefon mnie obudził. Na ekranie widniało zdjęcie Asi.
-Cześć. -powiedziałam po kliknięciu zielonej słuchawki.
-Nic Ci się nie stało? Jak się czujesz? -wykrzyczała mi w telefon.
-Spokojnie. Jest ok.
-Na pewno?!
-Na pewno. A Ty opowiadaj jak tam na kadrze.
-Brakuje mi Ciebie. Na razie wprowadziła się do mnie Agata, aby mnie pilnować, ale to nie to samo co Ty. A tak w ogóle to kiedy wracasz?
-Nie wiem. Wydaje mi się, że wszystko jest ok. Mam zamiar we wtorek przyjechać do Szczyrka na badania.
-Już czekam i wyganiam Agatę.
-Haha ok.
-No to do zobaczenia.
-Pa. -odpowiedziałam i odłożyłam telefon na bok. Andrzeja ani Karola nigdzie nie widziałam, ale gdy tylko wstałam zobaczyłam jak oboje śpią na podłodze. Nie miałam serca ich budzić, więc po cichu wyszłam z pokoju i szybkim krokiem udałam się do pokoju Igły. Nie pukając weszłam tam, aby jak najszybciej poczuć się bezpieczna. Igła już nie spał, ale za to Łukasz jeszcze tak. Podeszłam do Ignaczak, a ten odkrył kołdrę dając mi znak, abym położyła się obok niego. Leżeliśmy tak póki ktoś, a mianowicie Kłos i Wrona nam nie przeszkodzili. Wlecieli do pokoju drąc się.
-Iwona zniknęła! -ale gdy tylko mnie zobaczyli wyszli bez słowa.
Była 14;00, a do finału pozostało jeszcze dużo czasu. Wyszłam z pokoju Krzysia i od razu wpadłam na Grozera.
-Hej.
-Hej. Wybierasz się może na mecz o 3 miejsce?
-Właściwie to nie mam dzisiaj co robić, więc chętnie zobaczę jak walczysz z Francuzami.
-To proszę bilet. -podał mi kawałek kartki.
-Dziękuję. -dałam mu buziaka w policzek. -Do zobaczenia.
-Pa. -powiedział i rozeszliśmy się w swoje strony. Nadal bałam się wejść do mojego pokoju, ale przełamałam się i otwarłam drzwi. Niepewnie przekroczyłam próg. Podeszłam do walizki, która leżała obok komody. Wyciągnęłam z niej koszulkę, którą dostałam od Ignaczaka, czarne legginsy, czarną bluzę i moje Nike Air Force 1. Poszłam do łazienki. Wszystkie ślady zniknęły. Zero ostrych rzeczy, róż i innych. Wzięłam szybki prysznic i ubrałam się w wcześniej wzięte rzeczy z walizki. Była 15:05. Uznałam, że zdążę jeszcze zrobić lekki makijaż i tak zrobiłam. Jeszcze tylko włosy wyprostowałam.
Z godziny 15:05 zrobiła się 15:50. Wzięłam telefon i bilet. Sprawdziłam czy wszystko na pewno jest zamknięte i wyszłam zamykając za sobą drzwi. Przed pójściem na dół dokładnie sprawdziłam czy drzwi są zamknięte. Klucz włożyłam do tylnej kieszeni spodni. Wychodząc z hotelu na zegarze wybijała 16:00. Miałam 40 minut na dojście, a raczej 20-30, bo jeszcze trzeba będzie dostać się do Spodka. Spokojnym krokiem doszłam do Spodka, ale nadal nie mogłam odpędzić się od tego uczucia. Wrażenia, że ktoś mnie śledzi, idzie za mną.
Mecz minął szybko i z korzyścią dla Niemców, którzy tym samym wywalczyli 3 miejsce na Mistrzostwach Świata. Po tym wszystkim czas przyszedł na Orły, które tego wieczoru miały zmierzyć się z Brazylijczykami. Od Mistrzostwa Świata dzielił ich tylko jeden mecz.
Jak dzień wcześniej podczas hymnu Spodek odleciał.
Pierwszy set wygrali Brazylijczycy i nabrali pewności, że Mistrzostwo jest ich, lecz to w kolejnych 3 setach Polacy byli górą. Mecz zakończył się wynikiem 3-1 dla Polski. Pewnie wiele łez niektórym spłynęło po policzku. Wszyscy skakali z radości, krzyczeli. Magia. Polacy oszaleli z radości.
-Jesteśmy Mistrzami Świata. -dało się usłyszeć nie mniej niż 1000 razy.
Ja płakałam. Po chwili przytulał mnie Igła. Płakałam w jego koszulkę. Byłam tak bardzo z niego dumna. Nie szło powstrzymać się od tych łez. To było za piękne. Po 40 latach Polska znowu Mistrzem Swiata!
Po wszystkich wylanych łzach, słowach 'dziękujemy' przyszedł czas na dekoracje i wyróżnienia.
Pośród wyróżnionych znalazło się 2 Złotych Orłów, czyli Karol Kłos, który został 2 najlepszym blokującym oraz Mariusz Wlazły został najlepszym atakującym i MVP turnieju.
Po tym wszystkim przyszedł czas na wyróżnienie drużynowe.
3 miejsce - Niemcy.
2 miejsce - Brazylia z załamanym Rezende na czele.
1 miejsce - Polska !
Po całej dekoracji zaczęło się szaleństwo siatkarskie. Każdy robił sobie zdjęcia, biegał, krzyczał, cieszył się.
Do hotelu zaczęłam wracać grubo po 2 w nocy. Po chwili ...

______________________________________________
Mam nadzieję, że ten rozdział się podoba :))
Trochę go pisałam. Często nie miałam czasu czy pomysłu, ale w końcu udało mi się go skończyć czekam na waszą opinię. 

środa, 7 stycznia 2015

Rozdział 16

Po paru dniach czułam już się lepiej. Unikałam Żanety. Nawet jak potrzebowałam specjalisty to wolałam poczekać na Sokala niż korzystać z usług tej wiedźmy. Pośród dziewczyn wiele za nią nie przepadało, ale cóż takie życie.
Nasze Orzełki zostały zmiażdżone przez Amerykanów, którzy perfekcyjnie zagrali w meczu, ale za to Nasi pokonali Włochy oraz Iran. Czas teraz przyszedł na Francję, której nie musieli pokonywać, ponieważ dzięki Argentynie mieliśmy pewny awans.
Wracając do mnie. Dzisiejszy dzień rozpoczęłam bardzo fajnie. Naprawdę. Spóźniłam się na trening. Chyba po raz pierwszy i szanowana wiedźma Żanetka postanowiła mnie ukarać dodatkowymi 15 kółkami. Po rozgrzewce poszliśmy na siłownię. Każda z nas dostała rozpiskę i wzięłyśmy się do roboty. Z siłowni wyszłyśmy około 12;00. Całe spocone i zmęczone udałyśmy się pod prysznic. Odświeżone ostatkami sił wróciłyśmy wszystkie do pokoju. Żadna z nas nie miała na nic ochoty. Po krótkiej drzemce o godzinie 14;00 zeszłyśmy na dół na obiad. Po obiedzie musiała być drzemka. Potem trening, kolacja i spanie.
Następny dzień minął nam tak samo, ale dowiedziałyśmy się, że niedługo rozegramy 2 sparingi z Rosjankami w Spale.
Jak się okazało Reprezentacja Polski w 3 fazie po losowaniu jak się okazało będą grać z Brazylią i Rosją. Niektórzy mówią, że to grupa śmierci, ale ja i tak wierzę, że Orły to wygrają!
Dzisiejszy dzień ciągle mi się dłużył. Na hali rano spędziłam 4 godziny, a wieczorem 3. Następnego dnia wszyscy wstali bardzo wcześnie, bo o 5;20. O 5;40 miałyśmy śniadanie, a o 6;15 wyjazd. W Spale byłyśmy już o 7;30. Podczas drogi odsypiałam noc, w której ledwo co zasnęłam i spałam tylko 3 godziny. O 8;00 miałyśmy trening. Przez najbliższe 3,5 godziny spędziłam na hali. Potem miałyśmy obiad, dwugodzinną przerwę i czas na mecz. Pół godziny przed 15;00 zaczęłyśmy się rozgrzewać. O równej 15;00 poznałyśmy wyjściową szóstkę, w której znalazły się Asia, Agata, Agnieszka, Maja, Kasia, Julia i Klaudia. Nie dziwię się, że nie wyszłam w szóstce. Po prostu ja wiedziałam to, że nie wyjdę. Jestem za mało doświadczona i pewnie nie dałabym rady. Podczas obserwowania tego co działo się na boisku rozmawiałam trochę z trenerem mentalnym.
Pierwszy set wygrałyśmy. W drugim przy stanie 10:6 dla Rosjanek Makowski zarządził zmianę i kto wszedł na boisko? No ja! Za Julkę. Starałam się i dawałam z siebie dużo więcej niż na treningach co doprowadziło do stanu 13:13. Gra była bardzo zacięta, ale tego seta Rosjanki wygrały. Następny set rozpoczęły Rosjanki. Przy pierwszej przerwie technicznej prowadziłyśmy do 5. Niestety Rosjanki wzięły się w garść i doprowadziły do stanu 13:14. Walka zaczęła się przy stanie 22:23. Rosjanki popełniając błąd, którego nie zauważył sędzia doprowadziły do stanu 22:24. Na zagrywkę weszła atakująca Reprezentacji Rosji i posłała piłkę w aut. I zagrywka dla nas, a kto ją wykona? Ja... nie, Aśka.
-Powodzenia. -krzyknęłam. Piłka przeszła na drugą stronę i Rosjanki przyjęły w punkt, rozgrywająca wystawiła, a ja wraz z Agnieszką skoczyłyśmy do bloku. Zablokowałam ją! Przytuliłam Asię, która ponownie udała się za końcową linię. Wykonała zagrywkę, a rosyjska libero przyjęła ją tak, że przyjmująca pobiegła sobie kawałek, ale udało im się przebić. Agata podała ją do Asi, która wystawiła piłkę mi! Rozbieg, wyskok i nabijam na szczelny blok Rosjanek. Piłka wylądowała gdzieś chyba na aucie. Patrzę na sędzie, który pokazuje. Aut. Zaczynam skakać z radości. Asia ponownie udaje się na miejsce zagrywki. Tym razem piłka zostaje perfekcyjnie przyjęta przez jedną z przyjmujących. Rozgrywająca kiwa, ale Agata w porę zareagowała i obroniła. Asia wystawiła do Kasi, a ta przedarła się przez blok, ale tamte przyjęły i wystawiły. Aga skoczyła do bloku i zablokowała ją. I tak wygrałyśmy kolejnego seta. Następny był tylko i wyłącznie pokazem Rosjanek. Wygrały go gładko do 20, a ja przy stanie 9;4 zeszłam z boiska. W piątym secie powróciłam ze zdwojoną siłą. Moje serwy sprawiały nie małe kłopoty Rosjankom, o atakach nie wspominając. Przy stanie 5;1 na zagrywkę weszła jedna z najlepszych rosyjskich siatkarek. Cały czas ja byłam na jej celowniku. Tym sposobem doprowadziła do stanu 5:7. Następne 4 punkty były pokazem naszej potęgi gdzie Asia świetnie rozgrywała, a my atakowałyśmy i broniłyśmy, ale niestety Rosjanki miały dobrze funkcjonujący i szczelny blok. Przy stanie 11:10 zaczęła się walka dzisiejszego spotkania. Rosjanki nie dawały za wygraną, ale my nie byłyśmy gorsze. Chciałyśmy wyrwać to zwycięstwo. Niestety nie udało nam się. Rosjanki tego seta wygrały do 14.
Czy byłysmy załamane? Płakałyśmy? Nie, skądże. Byłyśmy zadowolone, a trener był z nas dumny. W końcu cała Reprezentacja została odmłodzona, więc na razie o wygraną będzie trudno. Najpierw musimy się ze sobą dobrze zgrać i inne takie tam.

O i kolejny! Ja jestem nawet z niego zadowolona, ale już nie długo nie będzie jak w raju. Iwona na razie wiedzie dobre i spokojne życie grając w Reprezentacji, a zdradzę, że niedługo w jej życiu szykuje się rewolucja. 
A i bym zapomniała. Napisałam, że fizjoterapeuta nazywa się Sokal, ale on tak na prawdę pracuje w męskiej Reprezentacji. Dopiero nie dawno się tego błędu dopatrzyłam, a nie mogłam znaleźć człowieka, który jest fizjoterapeutą w żeńskiej reprezentacji. Mam nadzieję, że wybaczycie mi ten błąd...