piątek, 24 października 2014

Rozdział 9

 Ja chyba jego nie chcę...
Gdy tylko otwarłam oczy zobaczyłam ten sufit. Szpital. Jestem w szpitalu.
-Jak się czujesz? -usłyszałam i poczułam męską dłoń na swoim czole. Momentalnie się obróciłam. On.
Wyjdź! -powiedziałam osłabionym głosem.
-Chciałem porozmawiać.
-Ale ja nie chcę.
-Proszę. Tylko 5 minut.
-No niech Ci będzie.
-Posłuchaj. To nie tak jak myślisz. Zakochałem się w tobie już od pierwszego wejrzenia. Nie wiem co wtedy mnie podkusiło, żeby wracać tamtą drogą, ale nie żałuję tej decyzji. To dzięki tobie zrozumiałem co to jest prawdziwa miłość. Już nie raz byłem z kimś dla pieniędzy. Teraz światem rządzi pieniądz. Dobrze, że nie tobą. Zawładnęłaś mym sercem. Gdybym wtedy nie pojawił się pod mostem nie wiem co by z tobą było, a pewnie by nie było nas. Nigdy bym Cię nie zdradził, a wtedy jakaś dziewczyna weszła do mojego pokoju bez zaproszenia. Mówiła, że niby jesteśmy parą, ale ja jej w ogóle nie znałem i do dziś nie wiem jak się nazywa. Zaczęła się rozbierać myśląc, że ją pokocham, ale moje serce należy do tylko i wyłącznie do Ciebie. To tylko Ciebie kocham. Dziękuję Ci. -powiedział i już miał wychodzić.
-Igła. -wyszeptałam resztką sił. On cofnął się. Uklęknął przy moim łóżku. Złapał moją zimną dłoń. Przyłożył ją do twarzy. -Ko.. kocham Cię. -wyszeptałam.
-Ja Ciebie też.
-Prze.. przepraszam.
-Nie masz za co.
-Ale, ale ... -zaczęłam łkać. -To jego wina. -resztkami sił próbowałam mu powiedzieć.
-Kurka?
-Tak. On mnie pocałował. Chciał, abym z nim była. -Krzysiu nic nie mówiąc pocałował mnie znowu w czoło.
-Niech to odejdzie w zapomnienie. Co było to było. Czasu nikt nie cofnie. Liczy się to, że mamy siebie. Ja muszę już iść, ale obiecuję, że wrócę po Ciebie.

Minęło parę dni i nareszcie opuściłam mury szpitala. Gdy Krzysiu odwoził mnie do Szczyrka była straszna cisza. Nawet radio było wyłączone. Nagle poczułam się źle.
-Zatrzymaj samochód! -krzyknęłam.
-Ale tutaj? 
-Taak! Szybko! -Igła szybko zatrzymał samochód i pierwsze co zrobiłam po otwarciu drzwi, było zwymiotowywaniem dzisiejszego posiłku. Po chwili obok mnie był Igła.
-Żyjesz? Jak się czujesz? 
-Spokojnie. 
-Dobrze. Wysiądź z auta. Usiądź z tyłu, albo jak chcesz to możesz się położyć. -nic nie mówiąc usiadłam z tyłu. Igła także usiadł na miejscu kierowcy i ruszyliśmy w dalszą drogę. Nawet nie wiem po jakim czasie byliśmy już w Szczyrku. 
-Iwona! Witamy w Szczyrku! -krzyknął Igła.
-Co? Już? A tak dobrze mi się tu spało. 
-No cóż teraz będziesz miała wygodnie łóżku. 
-No dobrze, dobrze.
-To wysiadaj. -zaśmiał się Igła. Wysiadłam z auta i od razu obok mnie zjawiła się Asia z Agnieszką. Od razu zaczęły od pytań, a ja jedyne co potrafiłam w tamtym momencie to śmianie się. Igła wyciągnął moją torbę z auta i razem poszliśmy do mojego pokoju. Po pożegnaniu z Igłą, położyłam się na moim łóżku. Nagle ktoś zaczął pukać od drzwi. 
-Cześć. Iwona jest w środku? -usłyszałam męski głos. 
-Tak jest. -odpowiedziała Asia.
-Mogłabyś ją poprosić, aby za 5 minut zjawiła się u mnie w gabinecie. 
-Dobrze. -mężczyzna odszedł. -Iwona! Makowski prosił, abyś za 5 minut zjawiła się u niego w gabinecie. 
-Ok. -odpowiedziałam. Po 5 minutach siedziałam już u trenera. 
-Iwona. Musimy poważnie porozmawiać.
-Ja nic nie zrobiłam. -powiedziałam.
-Spokojnie. Jak wiesz niedługo wyjeżdżamy do Włoch. Musimy być w 100% formie. Dlatego chciałbym Cię prosić o to, żebyś się trochę oszczędzała. Nie możemy stracić tak dobrej zawodniczki. -ostatnie jego słowa zapamiętałam najbardziej. 'dobrej zawodniczki' Kiedy to się stało? Ja jestem dobrą zawodniczką? Kiedy ja w ogóle zaczęłam grać? -Halo! Iwona! -Makowski zaczął wymachiwać ręką przed oczami. 
-Yyy.. tak, tak. Dobrze. Rozumiem. -powiedziałam.
-Mam nadzieję, że do Ciebie to dotarło, a teraz zmykaj. -wyszłam z gabinetu. Wróciłam do pokoju i po położeniu się szybko zasnęłam. Gdy tylko się obudziłam, spojrzałam na zegarek. To czas na popołudniowy trening. Przebrałam się w rzeczy treningowe i ruszyłam na halę. Dziewczyny akurat rozgrzewały się, więc dołączyłam do nich. Nagle zaatakowały mnie mdłości. Pierwsze co zrobiłam to udałam się do lekarza, aby o tym porozmawiać. Od razu ruszył do Makowskiego, aby o czymś z nim porozmawiać. Nie minęło nawet 5 sekund, a już wrócił w dobrym humorze.
-A teraz idziesz ze mną. Zapraszam Cię na pewne badanie, które zwie się USG. 
-Co? Ale po co?
-Chcę coś sprawdzić. -jak powiedział tak zrobiliśmy. Podwinęłam koszulkę, on wycisnął mi ten żel czy maź na brzuch i zaczął 'jeździć' tym czymś po moim brzuchu i podbrzuszu. 
-To nie do wiary! -prędko się zdziwił.
-Co? Proszę powiedz mi! -wytarł mój brzuch, a ja usiadłam na łóżku.
-Niestety muszę Ci pogratulować. Będziesz matką.
-Coo?! -krzyknęłam.
-Znaczy się zrobimy jeszcze serię innych badań, ale z mojego punktu widzenia jesteś w ciąży. 
-Ale ja, ja chyba go nie chcę. Nie chcę tego dziecka! Proszę powiedz, że to nie prawda. Powiedz! -krzyczałam.
-Powiem Ci tyle, iż nie jestem pewny w 100% czy na pewno jesteś w ciąży. 
-A w ilu jesteś pewien. 
-W 99.9% jestem pewien, że jesteś.
-Kłamiesz! -wyszłam trzaskając za sobą drzwiami. Pobiegłam na halę. Dziewczyny akurat grały, więc poprosiłam Makowskiego aby pozwolił mi wejść na boisko. To i weszłam. Gra toczyła się dalej. Nagle Asia wystawiła mi piłkę, no to zrobiłam ten rozbieg, wyskoczyłam i uderzyłam w piłkę z całej siły. Niestety trafiłam w Julię. Od razu przebiegłam pod siatką i zaczęłam ją przepraszać. Leżąca na podłodze Julia zaczęła się śmiać, tak jak ja ostatnio na treningu w Krakowie, gdy Wlazły atakował. Zaraz po tej akcji trener zakończył trening.

Trochę krótki, ale zawsze coś. Mam nadzieję, że miło się czytało.

niedziela, 19 października 2014

Rozdział 8

Trening z chłopakami. 
Dzisiejszy trening wykończył mnie, a musiałam się jeszcze przygotować się, bo Kurek mi nie odpuści. Spakowałam torbę treningową. Przebrałam się w jakieś krótkie spodenki, do tego ubrałam koszulkę Reprezentacyjną. Jeszcze tylko buty. Na swoje stopy założyłam szaro-biało-czerwone buty z firmy Adidas. Zjadłam jeszcze śniadanie i cała wewnętrznie zestresowana czekałam na Bartka. Po ponad 0,5 godzinie gapienia się w okno, przyjmujący przyjechał po mnie wraz ze zgrają, w której skład wchodzili: Ziomek, Winiar, Piter, Zibi i Dziku. Nie wiem jak oni się pomieścili w tym aucie, ale zaraz jedziemy z powrotem i dojdę do nich ja. Nie wiem czy oni to przewidzieli.
-Cześć chłopacy. -przytuliłam każdego po kolei.
-No to wsiadaj, bo musimy jeszcze dojechać, a potem przygotować na trening.
-Ale nie wiem czy przewidziałeś to, że jest nas 7, a auto jest na 6 osób.
-Jesteś tego pewna?
-Tak! -wyszczerzyłam się.
-Chłopaki bierzemy ją. -Kurek dał znak wielkoludom. Wzięli mnie i wynieśli na dwór.
-Wariaci! -krzyknęłam. Gdy staliśmy już przed naszą 'limuzyną' postawili mnie na ziemi.
-Nadal jesteś tego pewna, że nasza bryka jest 6 osobowa? -spytał się Kurek.
-No dobra, pomyliłam się, ale wsiadajmy już, bo się spóźnimy.
-Nie spóźnimy się, bo Winiar prowadzi. -powiedział Bartek, a chłopacy zrobili wielkie oczy. Natomiast Winiar cieszył się jak dziecko. -No to wsiadamy. -wsiedliśmy do 'limuzyny', Winiar usiadł za kierownicą, obok niego Ziomek i Piter. Reszta wraz ze mną usiadła z tyłu. Wszyscy momentalnie przypięli się pasami i złapali za coś. Winiar odpalił busa i ruszył. Już wiem czemu wszyscy zrobili wtedy takie oczy. Winiar jest totalnym wariatem drogowym. Mało nie doprowadzając do wypadku dojechaliśmy. Zatrzymaliśmy się w jakimś hotelu gdzie zostałam przetransportowana do autobusu. Tym razem Winiar już nie prowadził. Całe szczęście. Dojechaliśmy do Kraków Areny. Piękna hala. Widać, że to będą najlepsze Mistrzostwa Świata. Święto Narodowe. Nawet im zazdroszczę tego, że będą mieli Narodowy, a potem inne piękne hale polskie, ale ja za to jadę do Włoch. Po przebraniu się na strój treningowy poszliśmy na halę. Najpierw rozgrzewka, potem ćwiczenia i zaczęliśmy grać. Dobrze, że nie trafiłam do drużyny z Igłą. My mamy Zatiego do tego Kurek, ZB9, Pit, Kłos i Ziomek. Pierwszy set był nasz. Na następnym musiałam zmienić się z Winiarem. Drugi set niestety przegraliśmy. W trzecim secie zmieniliśmy składy. Byłam z Zibim, Ziomkiem, Kłosem, Możdżonem i Igłą. Dzięki temu kto wybierał ten skład. Na szczęscie Igła w ogóle do mnie nic nie mówił.
No i przy stanie 18:22 idę na zagrywkę. Podrzucam piłkę, wybiegam, wyskakuję, uderzam w piłkę i AS! Chłopacy raz krzyknęli 'jeszcze raz'. No to znów robię to co przedtem. Kurek przyjmuje, Zagumny wystawia i Wlazły uderza w piłkę i przedziera się przez potrójny blok. Próbując obronić to, dostałam w twarz. Jak myślicie co było dalej? Przewróciłam się i zemdlałam. Gdy się obudziłam zobaczyłam jak patrzą się na mnie wszyscy. Tylko nie on.
-Żyjesz? -spytał przerażony Kurek. Ja zaczęłam się śmiać.
-Dzięki Szampon. -powiedziałam do Wlazłego.
-Nie ma za co, a tak na serio to przepraszam.
-Nie masz za co. To było świetne. Pewnie Brazylijczycy czy Rosjanie, by tego nie obronili. -zaśmiałam się.
-Mariusz ma bicka! -powiedział Kurek.
-Ty też masz. -odpowiedziałam i wszyscy zaczęliśmy się śmiać, jakby bez powodu. Po paru sekundach wpadłam na pewien pomysł. -A może byśmy zrobili taki mecz gdzie by grały dwie reprezentacje przeciwko. Męska i damska, a pieniądze na cel charytatywny byśmy oddali.
-Dobry pomysł, ale to nie jest tak łatwo to załatwić. Najpierw musielibyśmy pogadać z trenerami, potem z Przedpełskim, a potem ..
-A potem są Mistrzostwa Świata. -powiedział Winiar.
-No własnie. -powiedział Kurek. -Ale to jest naprawdę świetny pomysł.
-Pomysł niby świetny, ale czasu brak. -powiedział Wlazły.
-A może zrobimy tak. Dzisiaj jesteśmy tutaj w Krakowie. Świetna hala jak widzimy. Wypożyczymy ją na jutro wieczór. I jakoś ogłosimy, że jest mecz. Ci co przyjdą to przyjdą. Teraz pozostaje tylko rozmowa z trenerami, a ja zajmę się rozmową z Mirkiem.
-I takie podejście to kocham. -powiedziałam.
-No to do dzieła panowie. -krzyknął Winiar i momentalnie zaczęły się dyskusje na ten temat. Gdy próbowałam się oddalić usłyszałam czyjś głos z tyłu.
-A dokąd to? -momentalnie się obróciłam. I odetchnęłam z ulgą.
-Donikąd. -powiedziałam. I zaczęliśmy się śmiać, jakbyśmy znali się co najmniej 15 lat.
-Odwieźć Cię do Szczyrka?
-Jeśli możesz.
-Oni i tak nie zauważą, że nas nie ma.
-No to lecimy. -po cichu wymsknęliśmy się z hali niczym Piter. Poszliśmy jeszcze wziąć szybki prysznic. Po ogarnięciu się, wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy. Nawet nie wiem kiedy spałam. Obudził mnie Kurek krzyczący.
-Iwona! Jedziemy do Maca? Na kurczaka?
-Możemy?
-Raz na rok możemy. -zaśmiał się.
-No to wjeżdżaj. -Bartek zaparkował i wysiedliśmy. Po szybkim posiłku ruszyliśmy dalej. Znowu zasnęłam. I znowu obudził mnie Kurek tym razem mówiąc, żebym wysiadła. Byliśmy nad jakimś jeziorem. Na plaży było cudownie. Tylko on, ja. Księżyc w pełni. Lekki wiatr. Szum. I nagle stało się coś co mogło zaważyć na całym moim dalszym życiu. Bartek zaczął mnie całować. Już miał ściągać moją koszulkę, ale wyrwałam mu się. Od razu dostał ode mnie z otwartej dłoni.
-Świetna zagrywka. -powiedział.
-Ja chcę do Szczyrka! -krzyknęłam.
-Już, już. Chciałem  być miły. -powiedział przyjmujący. Nic do niego mówiąc poszłam do jego auta. -Zaczekaj! Posłuchaj ja, ja Cię kocham. Zakochałem się w tobie od pierwszego wejrzenia. Igła nie był Ciebie warty.
-Weź przestań. -chciałam wsiąść do auta, ale Kurek zamknął auto.
-Wiem, że chcesz być ze mną. To jaka siła do cholery Cię zatrzymuje?
-Nienawidzę Cię! -krzyknęłam i zaczęłam biec w niewiadomą mi stronę. Przyjmujący biegł za mną. Niestety Kurek dogonił mnie. Złapał w pasie i podniósł.
-A teraz pogadamy jak ludzie.
-Czego ty ode mnie chcesz?
-Chcę twojego serca, twojego ciała. Chcę Ciebie. -powiedział.
-Ale ja, ja ...
-Co? Stoi coś nam na przeszkodzie?
-Tak. -spuściłam głowę w dół. On złapał za mój podbródek i uniósł go do góry. Musnął moje usta. -Kurwa, Kurek ogarnij się!
-Dziewczyno to ty się ogarnij! -krzyknął przyjmujący.
-Przepraszam za to, że żyję. A można, by rzec, że i tak ju
-Zaraz, zaraz o co Ci chodzi?
-O nic! -odwróciłam głowę tak, aby nie patrzeć na jego twarz.
-Iwona. -powiedział.
-Jedziemy!
-Nie. Pojedziemy jak mi powiesz. -i nagle źle się poczułam i zemdlałam. Dalej nie wiem co się stało ...

Mam nadzieję, że się podoba, bo mi tak średnio ;x 
Ale muszę napisać. Sovia po trudnym meczu wygrywała z JSW. Szczególnie po trudnym tie-breaku. A już dzisiaj gra Skra z ZAKSĄ. Obstawiam, że będzie 3-1 lub 3-2 dla Skry :))

sobota, 11 października 2014

Rozdział 7

Zaproszenie przyjęte, ale najpierw siatkówka. 
Co ja wyprawiam?
Następnego dnia.
Obudziłam się o 3:50. Zasnąć nie mogłam, więc ubrałam się i poszłam na spacer. Do ośrodka wróciłam około 6:30. Nic nie mówiąc wślizngnęłam się do łazienki i wzięłam szybki prysznic po czym ubrałam się w strój treningowy i poszłam na halę. Wzięłam piłkę i waliłam w nią ile tylko sił miałam w rękach. Po kilku mocnych, udanych zagrywkach usłyszałam jak ktoś klaszcze w dłonie. Obróciłam się i zobaczyłam trenera. 
-Jestem pod wrażeniem. -powiedział.
-Dziękuje... 
-Dziewczyno! Gdzie ty się podziewałaś się przez całe swoje życie. Ty masz talent. W siatkówkę powinnaś grać od zawsze. 
-Niestety pewnie już więcej nie zagram...
-Nie poddawaj się! To jest najgorsze, gdy zawodnik przestaje wierzyć w siebie, traci siły. Musisz walczyć, a wygrasz! No, a teraz trochę potrenuj wyskok i jeśli chcesz to mogę ściągnąć tutaj jakąś dziewczynę, która po przyjmuje twoje zagrywki. 
-A nie może pan spróbować?
-Mogę tylko się rozgrzeję, a ty poćwicz. 
-Dobrze! -uśmiech momentalnie pojawił mi się na twarzy. Po paru minutach trener zaczął przyjmować moje zagrywki. Szczerze to na początku w ogóle mi nie wychodziły. Po ponad godzinie na halę przyszedł sztab i zawodniczki. Trening się zaczął. Po ponad 2,5 godzinie byłyśmy wolne i miałyśmy nareszcie czas dla siebie. Niestety nie ja. Nasz kadrowy lekarz wezwał mnie do siebie. Gdy tylko weszłam do gabinetu zobaczyłam, że nie jest sam. Byli z nim jakiś dwóch innych lekarzy. Przedstawił mi ich. Pokazał im moje wyniki. Ich miny mówiły jednoznacznie. 
-Mamy dla Ciebie złą wiadomość. Musimy Cię zaprosić do naszej kliniki w Niemczech.
-Ale, ale ...
-Spokojnie. Wyleczymy Cię! 
-Nie zgadzam się! Czemu wy zawsze musicie wszystko zepsuć? Czemu są choroby? Po co mi to wszystko było? Już dawno mogłabym nie żyć! -krzyczałam. 
-Iwonko spokojnie. Posłuchaj jeśli chcesz to do końca sezonu reprezentacyjnego możesz z nami być. Potem rozstaniesz się z nami i rozegrasz swój najważniejszy mecz. Przed nami Mistrzostwa Świata. Pojedziesz z nami, ale nie dopuścimy do tego, abyś się przemęczała. Dasz radę! 
-No dobrze. 
-To my trzymamy kciuki i zapraszamy. 
-Powodzenia!
-Dziękujemy! 
-To my już pojedziemy. Do zobaczenia. 
-Do zobaczenia. -pożegnaliśmy się. Wróciłam do pokoju. Zaczęłam rozmawiać z Asią i straciłyśmy poczucie czasu. Nagle ktoś zaczął pukać do drzwi. Otwarłam i moim oczom ukazała się Agata. 
-Dziewczyny co z wami? Trening trwa od pół godziny, a was nie ma. 
-Straciłyśmy poczucie czasu, ale ... 
-Nie ma czasu na tłumaczenie się. Musimy biec na trening. -szybko się uszykowałysmy i pobiegłyśmy na trening. Za nasze świetne spóźnienie dostałysmy karę. Dziewczyny już grały, a my musiałyśmy zrobić 20 kółek, 300 brzuszków i pompek. Dopiero po wykonaniu naszej kary mogłyśmy zacząc grać, ale nie na długo. Po powrocie do pokoju przebrałam się i poszłam biegać.
Korzystam z życia póki mogę, bo niedługo może mi tego zabraknąć. Po przebiegnięciu kilku (-nastu) kilometrów wróciłam do ośrodka. Po wzięciu prysznica w tempie bardzo szybkim, poszłam na kolację. Pierwszy posiłek w ciągu dnia. Ostatnio nie mam ochoty nic jeść, ale muszę, ponieważ wiem, że będę teraz pod kontrolą. 
Była godzina 23:00 nagle ktoś przeszkodził mi rozmowę z Asią. Poświęciłam się i otwarłam drzwi. Otwieram i przede mną widzę wysokiego człowieka. Patrzę w górę... Bartek Kurek. Co ty byś zrobiła na moim miejscu? Zastanów się przez chwilę.
Możliwe, że rzuciłabyś mu się na szyję. Żartuję. Nie wiem co byś zrobiła, bo nie jestem tobą. Ja nie wiedziałam co robić, więc zamknęłam mu drzwi przed nosem. On nie dawał na wygraną. Dobijał się dalej. Postanowiłam, że pójdę wziąć prysznic. Powiedziałam to Asi, a ona zaśmiała się i otwarła drzwi.
-Cześć Bartek. -usłyszałam z jej ust.
-Witaj Joanno. -zaśmiał się Kurek. -Szukam pewnej dziewczyny, która przed chwilą zamknęła mi drzwi przed nosem. Nazywa się chyba Iwona. Tak, Iwona? Znasz?
-Chyba chodzi Ci o pewną przyjmującą. Tą, która w ogóle na siebie nie uważa mimo, iż ... -przerwała Asia. Jakby przypomniała jej się nasza obietnica. -jest siatkarką i nie powinna się dużo męczyć przed i po treningach. Natomiast ona cały czas jest w ruchu i nic nie je.
-A wiesz może gdzie ona się znajduje?
-Niestety nie wiem. -zachichotała rozgrywająca.
-Przepraszam, a mogę skorzystać z toalety?
-Oczywiście. -tylko nie to. Bartek już miał wchodzić, już trzymał klamkę, naciskał ją.
-Zamknięte. -oznajmił.
-Oj. Przypomniało mi się, że miałam się o czymś porozmawiać z Agnieszką. To pa. -słyszałam jak rozgrywająca zamyka za sobą drzwi. O czym ta dziewczyna chce rozmawiać z Agą o tej godzinie? Haha ja się jeszcze pytam. To jasne, że chce mnie zostawić samą z Bartkiem. Tylko po co? Ja z nim nie mam nic wspólnego.
-Iwono! Możemy porozmawiać? -spytał Kurek.
-Nie możemy!
-Okej. To pomilczymy. -po chwilowym namyśle otwarłam drzwi i już miałam wychodzić, ale poczułam jak przyjmujący zaczyna mnie całować. Wyrwałam się.
-Człowieku! Co ty wyrabiasz! -krzyczałam.
-Nie wiem. To był impuls. Przepraszam. -powiedział. Zaczęłam się śmiać. -I z czego rżysz?
-No, bo nie musiałeś przepraszać. Brakowało mi tej męskości. Brakowało mi, aby ktoś mnie przytulił, a ty ni stąd, ni zowąd zjawiłeś się tutaj i mnie pocałowałeś. Dziękuje. -zapadła niezręczna cisza. -Przytul mnie. -Bartek nic nie mówiąc wykonał moją prośbę. Staliśmy w tym małym pokoju wtuleni w siebie.
Ale zaraz, zaraz. Dziewczyno co ty wyrabiasz? Co się z tobą dzieje? Co z Igłą? Zastanów się. Najpierw zakończ jeden związek, a potem zaczynaj drugi.
-Bartek. Przepraszam nie mogę. Proszę wyjdź. -jak na złość przyjmujący nie chciał wyjść. -Bartek wyjdź! -prawie krzyknęłam. Kurek nadal jakby był głuchy. -Wyjdź! -krzyknęłam.
-Dobrze już wychodzę, ale widzimy się jutro?
-Nie!
-I tak przyjadę. -dał mi buziaka w policzek i wyszedł. No świetnie. Pewnie Igła też przyjechał. Jest niedaleko mnie. Ta myśl nie będzie dawała mi spokoju. Jest tak blisko mnie ten, który mnie oszukał, zdradził. Jestem okropna. Nienawidzę siebie. Mam dość wszystkiego!
Weszłam do łazienki i zaczęłam płakać. Nawet nie wiem kiedy Asia weszła do łazienki.
-Co się stało?
-Nic!
-Dobra jak nie chcesz to nie mów, ale błagam Cię nie rób nic głupiego.
-Aśka. Powiedz mi co ja mam robić?
-Ale powiedz najpierw co się stało.
-Rozmawiałam z Ziomkiem i on wszedł do pokoju. Nie usłyszałam za wiele, ale słyszałam jak się wkurzył i krzyczałam na Igłę i na jakąś dziewczynę, że mnie zdradził. Potem się rozłączyłam. Łukasz dzwonił do mnie i odebrałam. Rozmawiałam z nim, a potem z Kurkiem. Bartek zaproponował mi spotkanie, ale jutro. Nie wiem skąd on tutaj dzisiaj się pojawił i mnie pocałował.
-Naprawdę nie wiem co powiedzieć. To trudna sytuacja, a zwłaszcza, że ty jesteś ...
-Chciałaś powiedzieć chora?
-Nie chciałam powiedzieć, że ty niedługo wyjeżdżasz, a oni będą dużo grać i też nie będą mieli czasu.
-Ale co ja mam zrobić?
-Iść spać, bo jutro trening i musisz być wypoczęta. -fakt jestem strasznie zmęczona, więc położyłam się do łóżka.
Chyba po raz pierwszy obudził mnie budzik. 7:00.
-Wstajemy! -krzyknęłam do rozgrywającej, która jeszcze spała.
-Nie chce! -nie chcesz? To Ci pomogę. Poszłam do łazienki. Nalałam do szklanki zimnej wody.
-Wstajesz?
-Nie!
-Jesteś tego pewna?
-Tak! -obróciła się na drugi bok. Przechyliłam szklankę. Kilka kropelek spadło na jej twarz.
-Na pewno nie wstajesz?
-Nie wstaję.
-Popełniłaś wielki błąd. -obróciłam szklankę i cała jej zawartość spadła na nią.
-Co ty robisz?! -krzyknęłam. Ja nie mogłam ze śmiechu.
-Musiałaś jakoś wstać. Ja Ci tylko pomogłam. -po chwili i ona nie mogła ze śmiechu. Przebrałyśmy się i zeszłyśmy na śniadanie, a po śniadaniu trening.

Kolejny w wasze ręce oddaję. 

niedziela, 5 października 2014

Rozdział 6

Dramatyczna przeprowadzka.
Następnego dnia.
Obudziłam się już o 6;00. Z nudów zaczęłam chodzić po mieszkaniu i nagle ... zrobiło mi się słabo do tego stopnia, że osunęłam się na ziemię. Nawet nie wiem kiedy był przy mnie Igła. 
-Już nie śpisz? -spytałam jak gdyby nigdy nic.
-Nie próbuj zmieniać tematu. Co się stało? 
-Nic. Słabo mi było no i nagle znalazłam się na ziemi. 
-A kiedy mają przyjść te wyniki?
-No niedługo.
-To dzisiaj jeszcze przed treningami pojedziemy tam. -powiedział poważnie Igła. Jednak ten szalony człowiek potrafi czasem zachować powagę. Następne 2 godziny spędziłam na rozmawianiu z Igłą i szykowaniu się. Po godzinie 8:00 pojechaliśmy do przychodni. Wyniki badań odebraliśmy. Szybko schowałam je do torby i z powrotem wróciliśmy do domu. Gdy siedzieliśmy przed telewizorem zaczął ktoś do mnie dzwonić. Nie patrząc kto odebrałam.
-Słucham?
-Dzień dobry. Tutaj Makowski. Chciałem Cię poinformować, że za 40 minut wyjeżdżamy.
-Ok. To ja już jadę. -po skończeniu rozmowy poprosiłam Igłę, abyśmy już wyjechali. Trudno było mi się z nim rozstać, ale no cóż. Ciągle w myślach powtarzałam sobie: Dam radę, przecież nie rozbeczę się tutaj. Nie będę płakać.
Gdy już wszystkie nasze walizki znalazły się w autobusie przyszedł czas na pożegnania. Najgorsze! Podeszłam do Igły i mocno go przytuliłam. Niepostrzeżenie łzy zaczęły same spływać mi po policzkach wraz z makijażem.
-Będzie dobrze! -powiedział Igła.
-Kocham Cię... -powiedziałam.
-Do zobaczenia Kochanie. -rozstaliśmy się. W autobusie usiadłam na samym tyle. Założyłam słuchawki i wpatrywałam się w okno. Pomachałam Igle i ruszyliśmy. Po 5 godzinach dojechaliśmy na miejsce. Po wpakowaniu się do pokoju zadzwoniłam do Igły. Niestety nie odebrał.
On Spała. Ja Szczyrk. Po zakończeniu się sezonu będzie on Rzeszów, ja Muszyna. W prawdzie będzie te 200 km, ale i tak nie będziemy mieli dużo czasu, aby się spotykać. Mam tylko jedno życzenie, marzenie, abyśmy przetrwali. Prawdziwa miłość wszystko przetrwa nawet tą rozłąkę.
Moje myśli przerwała Asia, która zaproponowała mi, abyśmy poszły trochę poćwiczyć na hali. Po 15 minutach i już odbijałyśmy piłkę. Asia wystawiała, ja uderzałam. Poćwiczyłyśmy jeszcze zagrywki i odbiór. Po chwili dołączyła do nas Agata i znów zaczęłyśmy pierwszą taktykę. Asia wystawiała, ja uderzałam, a Agata broniła. Po ponad 1,5h padałyśmy na twarz, ale wtedy ktoś nam przeszkodził w odpoczynku.
-Dziewczyny! Wstajemy! Czas na trening! -krzyknął Makowski.
-Trenerze! -jęknęłyśmy równocześnie.
-No co? Trenujemy, trenujemy i może kiedyś zdobędziemy Mistrzostwo Świata. Za parę tygodni lecimy do Włoch na Mistrzostwa i musi być najlepsze! -bez żadnych słów wstałyśmy i zaczęłyśmy trenować. Po ponad 1h zaczęłyśmy grać. Dziś wyjątkowo dobrze nam szło. Grałyśmy blokiem, atakiem i przyjęciem. Chyba dobrze, że Asia mnie wyciągnęła z pokoju. Przy stanie 22:20 poszłam na zagrywkę. Na razie serwuję tylko stacjonarnie, ale wtedy trener kazał mi serwować z wyskoku. Spróbowałam! No do końca mi nie wyszło, ale ważne, że przeszła. Po wygraniu przez nas 3:2 dziewczyny poszły pod prysznic, ja niestety musiałam zostać i porozmawiać z trenerem.
-Słucham trenerze?
-Mam do Ciebie prośbę. Wiem, że teraz jesteś zmęczona, więc dzisiaj Ci odpuszczę, ale przyjdź jutro trochę wcześniej na halę i poćwicz zagrywkę. Najlepiej przyjdź z kimś. Z Asią, Agatą czy z inną dziewczyną.
-No dobrze.
-No to już leć. -po powrocie do pokoju spojrzałam na telefon. Krzysiu nadal nie zadzwonił, ale za to zadzwonił Bartek. Tak ten Bartek Kurek. Skąd on w ogóle ma mój numer. No nic. Oddzwonię do niego. Po 3 sygnałach Kurek odebrał.
-Słucham? -usłyszałam w słuchawce.
-Cześć. Tutaj Iwona. Dzwoniłeś.
-A tak. Hej! Co tam?
-Nic ciekawego.
-Słuchaj. Masz może ochotę się ze mną spotkać. Akurat niedługo będziemy w Krakowie i chciałbym z tobą pogadać.
-No okej. To kiedy?
-Za 2 dni. Przyjadę do Szczyrka. Między treningami.
-Spoko. Do zobaczenia.
-Do zobaczenia. -rozłączyłam się. Spróbowałam jeszcze zadzwonić do Igły, ale znowu nie odbierał, więc płożyłam się na łóżku i zamknęłam oczy. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Obudziła mnie Asia, która poinformowała mnie, że czas na kolację.

*Perspektywa Igły*
Przychodzę po paru godzinach treningu do pokoju. Spoglądam na telefon. I co pokazuje? 10 nieodebranych połączeń od Iwona. Fajnie! Pewnie teraz będę mieć przerąbane. Oddzwonię do niej. Nagle ktoś zaczął pukać do drzwi. Pewnie Ziomek zapomniał klucza do pokoju. Otwieram i moim oczom ukazuje się piękna szatynka. Wysoka, szczupła. Moją uwagę przykuły jej wielkie, niebieskie oczy. 
-O! Cześć Igła. -dziewczyna wpakowała mi się do pokoju. Grzecznie poprosiłem ją, aby wyszła, lecz ona zaczęła mnie całować. Wyrwałem jej się. 
-Dziewczyno! Co ty robisz?! -ona nie dawała za wygraną i dalej próbowała mnie całować. Zaczęła ściągać moją koszulkę, ale i swoją bluzkę ściągnęła sekundę wcześniej. Nagle do pokoju wparował Ziomek. Rozmawiał z kimś przez telefon. Gdy tylko zobaczył nas wmurowało go. W telefonie usłyszałem znajomy mi głos. 
-Łukasz! Ziomek! 
-Igła co ty do cholery wyrabiasz?! -krzyknął. 
-Ja i on kochamy się! -powiedziała niebieskooka. 
-Co?! Ty?! Ja Ciebie nie znam! 
-Kochanie nie ukrywaj naszej miłości?! Tak ja i Igła jesteśmy razem. -Ziomek wziął telefon do ucha. Po chwili opuścił swoją rękę. 
-Jak Ci nie wstyd!!! -krzyknął i wyszedł trzaskając za sobą drzwiami. 
-Dziewczyno jak Ci nie wstyd!! Wyjdź natychmiast!
-Igła, ale ja Cię kocham! 
-A ja Cię nie znam! Wypierdalaj! -krzyknąłem, ona przelękła się i wyszła. Rzuciłem się na podłogę i schowałem głowę w rękach. 

*Perspektywa Ziomka*
Trzasnąłem drzwiami najmocniej jak tylko się chciało. Zranił Iwonę, a ona to musiałam słuchać. Po wyjściu na dwór zadzwoniłem do niej. Nie odebrała i tak 5 razy. Dopiero po piątym wybraniu jej numeru odebrała. 
-Iwona! Słuchaj.
-Nie, nic nie chcę słuchać. Nienawidzę go! -słyszałem jak płakała. Po chwili usiadł obok mnie Bartek. 
-Daj mi ją. -powiedział ze spokojem. -Iwona słuchaj! Wiem, że teraz masz wszystko gdzieś, ale jak byś potrzebowała wypłakać się w czyjeś ramię to masz do wyboru 13 najlepszy ramion w Polsce. Do tego świetne żarty Winiara, przyjęcie zagrywki Wlazłego, jakiś filmik z Kłosem i Wroną, atak Bartosza Kurka, wystawa Łukasza Żygadły i świetna atmosfera na poprawę humoru. To co wybierasz?
-Dziękuję za chęci, ale wybieram mocny wycisk i porządny trening. 
-To zapraszamy do nas! Za dwa dni przyjeżdżamy po Ciebie i jedziemy do Krakowa. Zobaczysz co to jest przyjęcie piłki Wlazłego, wystawa Ziomka i mocny atak najlepszego Bartosza Kurka.
-Haha.. Z wielką chęcią, ale trener pewnie mi nie pozwoli. 
-Już my sobie z tym poradzimy. To jak?
-Jak wam się uda to spoko. 
-No to do zobaczenia w Kraków Arenie. 
-Mam nadzieję! -rozłączyła się. 
-Dobry pomysł z tym treningiem. -powiedziałem. Bartek nic nie mówiąc odszedł. 

*Perspektywa Iwony*
Następnego dnia.
Wstałam o 5:00 rano i poszłam pobiegać. Przed 7:00 weszłam na halę wraz z Asią. Ona pokazała mi jak serwuje i jak ja mam próbować. Pierwsza zagrywka ledwo w piłkę trafiłam, druga za wcześnie wyskoczyłam, trzecia nie uderzyłam w piłkę, czwarta w siatkę, piąta by trafiła sędziego gdyby był, szósta ledwo przeszła, siódma w nos, ósma zły nabieg, dziewiąta i nareszcie dobra. No i zagrywałam jeszcze z 20 razy i trochę poodbijałyśmy piłkę. Potem przyszły już dziewczyny i zaczęłyśmy trening. Podczas, gdy przyjmowałam ataki od trenera dostałam piłką w głowę i zemdlałam. Po przebudzeniu się usłyszałam jak trener rozmawiał z Asią. 
-Ona dzisiaj coś jadła?
-Nie wiem. Wstała wcześnie i gdzieś wyszła.
-Przecież z nią spędzasz najwięcej czasu! 
-Powiem panu w sekrecie. -szepnęła mu coś na ucho, a ja źle się poczułam i znów zemdlałam. Gdy się znowu obudziłam byłam już w gabinecie. 
-O dzień dobry! 
-Nie wiem czy taki dobry. 
-Jadłaś dzisiaj coś? -usłyszałam od naszego specjalisty. 
-No nic. 
-No to znamy przyczynę. A kiedy dostarczysz nam badania?
-Zapomniałam na śmierć. Mam je w torebce. Pójdę po nie. 
-Nie! Zadzwonię do Asi i ona je przyniesie. 
-Dobrze. Są w mojej czarnej torebce, w głównej przegródce, duża, brązowa koperta. -po 5 minutach Asia już była. Chciałam, żeby ze mną została. Usiadła obok mnie. Lekarz otworzył kopertę. Co chwile było słychać: yhym, aha, mhm, mmm... 
Nie minęło nawet 5 sekund, a on prawie się załamał. 
-Dziewczyny muszę wam coś powiedzieć, ale to przy obecności całego sztabu. -po chwili cały sztab szkoleniowy był już w gabinecie. -Muszę wam przekazać bardzo złą wiadomość. Nasza kadrowiczka, Iwona ma, ma ... raka. -wszyscy zrobili wielkie oczy. Patrzyli raz na mnie, raz na doktora. Ja zaczęłam płakać. Asia próbowała mnie pocieszać. Przytuliła mnie mocno i zaczęła płakać. 
-Aśka. Nie mów nikomu. 
-Dobrze. 
-Obiecaj.
-Obiecuję...

Mamy kolejny rozdział z wieelkim obudźnieniem, ale najpierw były Mistrzostwa, szkoła, a teraz Plus Liga. W wakacje też za dużo czasu nie miałam. 
Wiem, że to było 2 tygodnie temu, ale co tam napiszę MAAMY ZŁOTO!!!