niedziela, 19 października 2014

Rozdział 8

Trening z chłopakami. 
Dzisiejszy trening wykończył mnie, a musiałam się jeszcze przygotować się, bo Kurek mi nie odpuści. Spakowałam torbę treningową. Przebrałam się w jakieś krótkie spodenki, do tego ubrałam koszulkę Reprezentacyjną. Jeszcze tylko buty. Na swoje stopy założyłam szaro-biało-czerwone buty z firmy Adidas. Zjadłam jeszcze śniadanie i cała wewnętrznie zestresowana czekałam na Bartka. Po ponad 0,5 godzinie gapienia się w okno, przyjmujący przyjechał po mnie wraz ze zgrają, w której skład wchodzili: Ziomek, Winiar, Piter, Zibi i Dziku. Nie wiem jak oni się pomieścili w tym aucie, ale zaraz jedziemy z powrotem i dojdę do nich ja. Nie wiem czy oni to przewidzieli.
-Cześć chłopacy. -przytuliłam każdego po kolei.
-No to wsiadaj, bo musimy jeszcze dojechać, a potem przygotować na trening.
-Ale nie wiem czy przewidziałeś to, że jest nas 7, a auto jest na 6 osób.
-Jesteś tego pewna?
-Tak! -wyszczerzyłam się.
-Chłopaki bierzemy ją. -Kurek dał znak wielkoludom. Wzięli mnie i wynieśli na dwór.
-Wariaci! -krzyknęłam. Gdy staliśmy już przed naszą 'limuzyną' postawili mnie na ziemi.
-Nadal jesteś tego pewna, że nasza bryka jest 6 osobowa? -spytał się Kurek.
-No dobra, pomyliłam się, ale wsiadajmy już, bo się spóźnimy.
-Nie spóźnimy się, bo Winiar prowadzi. -powiedział Bartek, a chłopacy zrobili wielkie oczy. Natomiast Winiar cieszył się jak dziecko. -No to wsiadamy. -wsiedliśmy do 'limuzyny', Winiar usiadł za kierownicą, obok niego Ziomek i Piter. Reszta wraz ze mną usiadła z tyłu. Wszyscy momentalnie przypięli się pasami i złapali za coś. Winiar odpalił busa i ruszył. Już wiem czemu wszyscy zrobili wtedy takie oczy. Winiar jest totalnym wariatem drogowym. Mało nie doprowadzając do wypadku dojechaliśmy. Zatrzymaliśmy się w jakimś hotelu gdzie zostałam przetransportowana do autobusu. Tym razem Winiar już nie prowadził. Całe szczęście. Dojechaliśmy do Kraków Areny. Piękna hala. Widać, że to będą najlepsze Mistrzostwa Świata. Święto Narodowe. Nawet im zazdroszczę tego, że będą mieli Narodowy, a potem inne piękne hale polskie, ale ja za to jadę do Włoch. Po przebraniu się na strój treningowy poszliśmy na halę. Najpierw rozgrzewka, potem ćwiczenia i zaczęliśmy grać. Dobrze, że nie trafiłam do drużyny z Igłą. My mamy Zatiego do tego Kurek, ZB9, Pit, Kłos i Ziomek. Pierwszy set był nasz. Na następnym musiałam zmienić się z Winiarem. Drugi set niestety przegraliśmy. W trzecim secie zmieniliśmy składy. Byłam z Zibim, Ziomkiem, Kłosem, Możdżonem i Igłą. Dzięki temu kto wybierał ten skład. Na szczęscie Igła w ogóle do mnie nic nie mówił.
No i przy stanie 18:22 idę na zagrywkę. Podrzucam piłkę, wybiegam, wyskakuję, uderzam w piłkę i AS! Chłopacy raz krzyknęli 'jeszcze raz'. No to znów robię to co przedtem. Kurek przyjmuje, Zagumny wystawia i Wlazły uderza w piłkę i przedziera się przez potrójny blok. Próbując obronić to, dostałam w twarz. Jak myślicie co było dalej? Przewróciłam się i zemdlałam. Gdy się obudziłam zobaczyłam jak patrzą się na mnie wszyscy. Tylko nie on.
-Żyjesz? -spytał przerażony Kurek. Ja zaczęłam się śmiać.
-Dzięki Szampon. -powiedziałam do Wlazłego.
-Nie ma za co, a tak na serio to przepraszam.
-Nie masz za co. To było świetne. Pewnie Brazylijczycy czy Rosjanie, by tego nie obronili. -zaśmiałam się.
-Mariusz ma bicka! -powiedział Kurek.
-Ty też masz. -odpowiedziałam i wszyscy zaczęliśmy się śmiać, jakby bez powodu. Po paru sekundach wpadłam na pewien pomysł. -A może byśmy zrobili taki mecz gdzie by grały dwie reprezentacje przeciwko. Męska i damska, a pieniądze na cel charytatywny byśmy oddali.
-Dobry pomysł, ale to nie jest tak łatwo to załatwić. Najpierw musielibyśmy pogadać z trenerami, potem z Przedpełskim, a potem ..
-A potem są Mistrzostwa Świata. -powiedział Winiar.
-No własnie. -powiedział Kurek. -Ale to jest naprawdę świetny pomysł.
-Pomysł niby świetny, ale czasu brak. -powiedział Wlazły.
-A może zrobimy tak. Dzisiaj jesteśmy tutaj w Krakowie. Świetna hala jak widzimy. Wypożyczymy ją na jutro wieczór. I jakoś ogłosimy, że jest mecz. Ci co przyjdą to przyjdą. Teraz pozostaje tylko rozmowa z trenerami, a ja zajmę się rozmową z Mirkiem.
-I takie podejście to kocham. -powiedziałam.
-No to do dzieła panowie. -krzyknął Winiar i momentalnie zaczęły się dyskusje na ten temat. Gdy próbowałam się oddalić usłyszałam czyjś głos z tyłu.
-A dokąd to? -momentalnie się obróciłam. I odetchnęłam z ulgą.
-Donikąd. -powiedziałam. I zaczęliśmy się śmiać, jakbyśmy znali się co najmniej 15 lat.
-Odwieźć Cię do Szczyrka?
-Jeśli możesz.
-Oni i tak nie zauważą, że nas nie ma.
-No to lecimy. -po cichu wymsknęliśmy się z hali niczym Piter. Poszliśmy jeszcze wziąć szybki prysznic. Po ogarnięciu się, wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy. Nawet nie wiem kiedy spałam. Obudził mnie Kurek krzyczący.
-Iwona! Jedziemy do Maca? Na kurczaka?
-Możemy?
-Raz na rok możemy. -zaśmiał się.
-No to wjeżdżaj. -Bartek zaparkował i wysiedliśmy. Po szybkim posiłku ruszyliśmy dalej. Znowu zasnęłam. I znowu obudził mnie Kurek tym razem mówiąc, żebym wysiadła. Byliśmy nad jakimś jeziorem. Na plaży było cudownie. Tylko on, ja. Księżyc w pełni. Lekki wiatr. Szum. I nagle stało się coś co mogło zaważyć na całym moim dalszym życiu. Bartek zaczął mnie całować. Już miał ściągać moją koszulkę, ale wyrwałam mu się. Od razu dostał ode mnie z otwartej dłoni.
-Świetna zagrywka. -powiedział.
-Ja chcę do Szczyrka! -krzyknęłam.
-Już, już. Chciałem  być miły. -powiedział przyjmujący. Nic do niego mówiąc poszłam do jego auta. -Zaczekaj! Posłuchaj ja, ja Cię kocham. Zakochałem się w tobie od pierwszego wejrzenia. Igła nie był Ciebie warty.
-Weź przestań. -chciałam wsiąść do auta, ale Kurek zamknął auto.
-Wiem, że chcesz być ze mną. To jaka siła do cholery Cię zatrzymuje?
-Nienawidzę Cię! -krzyknęłam i zaczęłam biec w niewiadomą mi stronę. Przyjmujący biegł za mną. Niestety Kurek dogonił mnie. Złapał w pasie i podniósł.
-A teraz pogadamy jak ludzie.
-Czego ty ode mnie chcesz?
-Chcę twojego serca, twojego ciała. Chcę Ciebie. -powiedział.
-Ale ja, ja ...
-Co? Stoi coś nam na przeszkodzie?
-Tak. -spuściłam głowę w dół. On złapał za mój podbródek i uniósł go do góry. Musnął moje usta. -Kurwa, Kurek ogarnij się!
-Dziewczyno to ty się ogarnij! -krzyknął przyjmujący.
-Przepraszam za to, że żyję. A można, by rzec, że i tak ju
-Zaraz, zaraz o co Ci chodzi?
-O nic! -odwróciłam głowę tak, aby nie patrzeć na jego twarz.
-Iwona. -powiedział.
-Jedziemy!
-Nie. Pojedziemy jak mi powiesz. -i nagle źle się poczułam i zemdlałam. Dalej nie wiem co się stało ...

Mam nadzieję, że się podoba, bo mi tak średnio ;x 
Ale muszę napisać. Sovia po trudnym meczu wygrywała z JSW. Szczególnie po trudnym tie-breaku. A już dzisiaj gra Skra z ZAKSĄ. Obstawiam, że będzie 3-1 lub 3-2 dla Skry :))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zapraszam do oceniania bloga, już teraz można anonimowo!