środa, 30 lipca 2014

Rozdział 5

Zaraz po wyjściu Olgi i Macieja postanowiliśmy przejść się do lasu. Szliśmy na prawdę wolno, ale i tak mi jest lepiej. Oczywiście rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym, czyli większość o czym rozmawialiśmy to co od nie dawna jest naszą wspólną pasją, czyli siatkówka! Uwielbiam takie wieczorne spacerki. I nagle Igłą klepnął mnie i krzyknął:
-Beeerek!
-O ty! -zaczęłam go gonić. Pewnie nieźle to wyglądało, ale no cóż takie życie! Do mieszkania wróciliśmy zmęczeni. Postanowiłam pierwsza zając łazienkę, a jak to kobieta musiałam tam trochę przesiedzieć. Wzięłam dłuugą kąpiel! Oczywiście nie obyło się bez narzekania Krzyśka, ale chyba jako kobieta mam prawo posiedzieć trochę w łazience. Po ponad 45 minutach wyszłam z łazienki. Igła od razu tam wparował i też trochę tam przebywał. Gdy przyszedł ja już słodko spałam. Rano oczywiście śniadanie, po czym treningi. Rozstaliśmy się na te kilka godzin, ale potem ponownie się zobaczyliśmy i spędziliśmy mile wieczór na biegach po Spale. Do domu jak wieczór wcześniej wróciliśmy zmęczeni. Tym razem wzięłam szybki prysznic i usiadłam przed telewizorem. Igła także nie przebywał długo w łazience. Potem wieczór minął nam na oglądaniu telewizji. Nagle Igła zaczął gładzić moje włosy i:
-A może jutro wybierzemy się do jakiejś restauracji na kolację?
-Jasne!
-Chociaż nie! Mam inny pomysł!
-Jaki?
-Niespodzianka!
-No powiedz!
-Jak niespodzianka to niespodzianka.
-Ej!
-No co?
-Nie, nic! -nagle zaczął mnie łaskotać. Pewnie nie tylko ja tego nie cierpię! Nie mogłam przestać się śmiać, ale udało mi się krzyknąć. -Igła przestań! -przestał.
-No nie mów, że tego nie lubisz. -dźgnął mnie w żebra.
-Ani tego, ani tego! -udawałam obrażoną. On pocałował mnie w czoło. Przytuliłam się do niego i po chwili go puściłam. -Idę spać. -poszłam do sypialni i momentalnie zasnęłam. Nawet nie wiem kiedy przyszedł. Następny dzień rozpoczął się normalnie. Dzień jak co dzień. Wstałam i się ogarnęłam. Przygotowałam jakieś śniadanie, czyli musli. Po zjedzeniu śniadanie obudziłam Igłę. Tak, mój ukochany to taki śpioszek. Wstał i nim się obejrzałam siedział już w kuchni i jadł śniadanie. Po wszystkim wyszliśmy z mieszkania i ruszyliśmy w stronę "Spalskich Lasów" na pieszo. Taki mały trening nikomu nigdy nie zaszkodzi. Doszliśmy i oczywiście po pożegnaniu ruszyliśmy w swoje strony. On do chłopaków, ja do naszych dziewczyn. Pierwszy trening i co? Siłownia! Chyba nie muszę mówić dalej. Po treningu zjedliśmy śniadanie i oczywiście musiałam iść do trenera, a jak! Znowu upominał się o te badania, o których zapomniałam na śmierć.
-Dobrze! Dzisiaj pojadę i się wszystkiego dowiem. -powiedział z lekka wkurzona.
-A i jeszcze jedno. Niestety doszliśmy do wniosku wraz z Andreą, że ty i Igła będzie musieli tutaj zamieszkać. Inni tutaj mieszkają i jakoś dają radę to wy też dacie radę. -powiedział stanowczo Makowski.
-Coo? -próbowałam opanować sytuację.
-No to! Igła też pewnie nie będzie zadowolony, ale tak trzeba.
-No dobrze! -parsknęłam i wyszłam. Gdy już miałam wychodzić ze stołówki zobaczyłam Igłę. Przechodził obok mnie, dlatego złapałam go za rękę i "porwałam".
-Ej! Co to ma być? -powiedział podczas przytulania mnie.
-Gadałeś z Anastasim?
-No tak!
-Słyszałeś o tym.
-O tym, że mamy tutaj się przeprowadzić?
-No tak!
-No to chyba słyszałem.
-Ale ja tego nie rozumiem...
-Inni Reprezentanci tutaj mieszkają przez całe zgrupowanie daleko od rodziny i uznali, że to trochę nie sprawiedliwe, że my mamy razem mieszkać. Ja wynajmowałem mieszkanie odkąd mieliśmy mieszkać razem, ale po woli termin mi się kończy na wynajem i będę musiał oddać klucze.
-A co po sezonie reprezentacyjnym będzie?
-No albo wynajmiemy dom, albo wieem! Przecież ja mam dom po babci tam możemy w każdej chwili zamieszkać tylko najpierw trzeba będzie go wyremontować!
-Ale ja, ja nie chcę się z tobą rozstawać!
-Przykro mi! Będzie się w wolne spotykać... Damy radę!
-No dobrze! -ponownie się rozstaliśmy. Po naszym wolnym czasie, który spędziłam wraz z innymi w pokoju Kasi poszłyśmy na trening. Po powrocie do mieszkania, a sama wracałam zobaczyłam coś na panelach. Tak płatki róż. Poszłam za nimi i doprowadziły mnie na balkon. Siedział tam Igła. Gdy mnie zobaczył wstał i przywitał się tak jak to robią Japończycy? Po czym przytulił mnie i musnął moje usta. Usiedliśmy i zaczęliśmy jeść Sushi. Szczerze to pierwszy raz je jem i strasznie mi smakują. Po zjedzeniu Igła usiadł obok mnie i objął mnie ramieniem. Patrzyliśmy na znikające za horyzontem słońce. Igła gładził moje włosy i nagle wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni. Więcej chyba nie muszę mówić.

Następnego dnia.
Wstając myślałam o tym co się wczoraj stało. Z głową w chmurach przypadkowo wleciałam na komodę przez co obudził się Igła.
-Już, aż tak z tobą źle, że mylisz komodę z drzwiami?
-Weź sobie nie żartuj. -chociaż muszę przyznać, że zakręciło mi się trochę w głowie, ale to pewnie z tego przemęczenia.
-Ja sobie nie żartuję tylko mówię jak jest. Ale teraz tak na serio...
-Ale co?
-No czy coś źle? Zakręciło Ci się w głowie czy?
-Człowieku o co Ci chodzi? -przyznać muszę trochę się wkurzyłam.
-Dobra już o nic. -wyszłam z pokoju. Poszłam do łazienki i wzięłam szybko prysznic. Po czym wyszłam w samym ręczniku i z sypialni zabrałam moje ciuchy. Po ubraniu się zrobiłam szybkie śniadanie. Po wszystkim wzięłam plecak i spakowałam tam najważniejsze rzeczy na trening i wyszłam z mieszkania przy czym zamykając drzwi na klucz. Biegłam w stronę ośrodka słuchając jakiś piosenek. Dobiegłam i od razu zobaczyłam Aśkę. Przywitałyśmy się i poszłyśmy się przebrać. Trening był dzisiaj jak zwykle. Potem obiad. Krótki odpoczynek i znowu trening. Po treningu szybko się ogarnęłam i pojechałam do lekarza. Czekam już nie wiem ile na te wyniki i jeszcze ich nie ma. Wszystko na marne. Może z tymi wynikami to chodzi, że coś ze mną jest źle na przykład, że jestem idiotką się nie zdziwię, bo ja to od dawna wiem. Wróciłam do domu zrezygnowana i od razu rzuciłam się na łóżko. Czekałam, aż Igła wróci, ale uznałam, że może zrobię jakąś kolację. Zrobiłam sałatkę i fileta. Po powrocie Igły pojechaliśmy jeszcze do jakiegoś sklepu, abym mogła kupić walizkę. Po powrocie do domu spakowałam się i o dziwo zmieściłam się! Tak to pewnie przez ten brak ciuchów, ale ja tam nie będę na żadnym pokazie mody czy nie wiadomo na czym. Spakowana z nudów zaczęłam trochę chodzić po domu, patrzeć po szafkach. I tak oto znalazłam lustrzankę, o której zawsze marzyłam. Nikon D600! Od razu zaczęłam robić zdjęcia, nawet Igle. Nadeszła godzina 23:00, a ja postanowiłam iść spać, ale przed tym wzięłam jeszcze szybki prysznic.

Tak przepraszam, że rozdział jest tak późno i z góry mówię, że przez najbliższe 2 tygodnie się nie pojawi, ponieważ jadę na wakacje do Chorwacji. 
Mam nadzieję, że rozdział się podoba, ponieważ teraz jestem w rozterce i najchętniej odcięłabym się od tego świata. Jeśli nikt się nie obrazi to mogę przyznać, że to po części przez pasję do siatkówki. Tak wiem o co chodzi, ale wolę tego tutaj nie mówić. Podczas pisania tego rozdziału uśmiechnęłam się, wiec, aż tak źle nie jest. Mam nadzieję, że idziecie na DRUŻYNĘ, bo ja niestety na premierę nie mogę iść, ale na 1000000000% oglądnę, jak się oczywiście uda. Może i nawet jeśli Wronka ukradnie Winiarowi film to oglądniemy wcześniej ;)) 

niedziela, 20 lipca 2014

Rozdział 4

Od razu chciałam was poinformować przed przeczytaniem, że rozdział nie wyszedł mi do końca tak jak chciałam, ale nie wińcie mnie tylko to co kazało mi na pisać. Tak wiem! Życzę miłego czytania ;))
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Po powrocie Krzysiu przyjechał po mnie i do końca dnia leżeliśmy na kanapie, oglądając jakieś komedie romantyczne. I nagle mój telefon dał o sobie znak. Odebrałam.
-Dobry Wieczór! Przepraszam Iwonko, że Ci przeszkadzam, ale zapomniałem Cię poinformować o tym, żebyś stawiła się jutro u mnie. Najlepiej przed treningiem. -powiedział Makowski.
-Dobrze! A jeśli mogę wiedzieć to o co chodzi?
-Jutro się dowiesz.
-Dobrze. Miłego Wieczoru!
-Do zobaczenia. -rozłączyłam się.
-Kto dzwonił? -spytał Igła.
-Makowski.
-Czyli coś poważnego. -lekko zaśmiał się Igła.
-Jak to?
-Jak trener do Ciebie dzwoni to znaczy, że coś poważnego.
-Weź nie żartuj! -dźgnęłam go w żebra.
-Nie żartuję! -odpowiedział.

*Perspektywa Igły*
-Nie żartuję! -powiedziałem. Choć i tak żartowałem. Tak, wiem jestem świetnym żartownisiem. Może niedługo pobiję Winiara. Tak czy inaczej Iwona trochę się zdenerwowała. Resztę wieczoru spędziliśmy na oglądaniu tych tandetnych komedii romantycznych rozkoszując się przy tym dobrym winem. Tak wiem sportowcy nie piją, ale to tak za pierwszą wygraną mojej dziewczyny. Nie zaszkodzi trochę wina! I tak na kanapie spędziliśmy z 4 godziny, aż w końcu Iwona usnęła i musiałem jej "pomóc". 

Następnego dnia. 
Budząc się zauważyłem, że nie ma obok mnie mojej dziewczyny. Jedyne co słyszałem to to, że Iwona biegała po całym mieszkaniu. I co ja teraz mam zrobić? Wstać czy lepiej udawać, że śpię? Haha chyba pójdę dalej spać, bo nie chcę uczestniczyć w jakieś niepotrzebnej kłótni. Poszedłem spać. Obudziły mnie krzyki nie kogo innego jak Iwony! 
-Krzysiuuu! 
-Tak?! -powiedziałem zaspanym głosem. 
-Wstawaj! 
-Po co? 
-Bo się spóźnisz i w dodatku ja się spóźnię. -nie pozostawało mi nic innego jak wstać. Wstałem i założyłem szlafrok. Poszedłem do kuchni i usiadłem. 
-Smacznego! -powiedziała. Zacząłem jeść. Po wszystkim pocałowałem ją w czoło i udałem się do łazienki. Wziąłem prysznic i poszedłem do sypialni. Tam stałem przez 5 minut przed szafą i się namyślałem co założyć, aż w końcu ona stanęła w drzwiach. 
-Gorzej niż baba! -zaśmiała się. 
-No co? Też muszę jakoś wyglądać? 
-To może Ci pomóc? 
-Nie, nie trzeba już prawie wybrałem... - i wtedy dostałem olśnienia. Założyłem koszulę i krótkie spodenki. Tak wiem! haha! 
-Gotowa? 
-Już prawie. -i nagle zaczęła biegać po całym mieszkaniu. 
-To ja już idę do auta! -powiedziałem i wyszedłem. Chyba nie chcę być potrącony przez nią, podczas gdy ona szuka czegoś po mieszkaniu. Usiadłem w aucie i czekałem chyba z 5 minut, aż w końcu zeszła. 
-O wiedziałam! Zaczekaj. 

*Perspektywa Iwony*
-O wiedziałam! Zaczekaj. -powiedziałam i wróciłam się po ... telefon! Dzisiaj strasznie się denerwowałam, bo nie wiem co mnie czeka u trenera. Nawet specjalnie ubrałam się! W skład dzisiejszego mojego stroju wchodziły: koszula mgiełka koloru lekkiej mięty, białe spodnie, brązową torebkę na ramię oraz białe 10 cm szpilki. Dzisiaj wyjątkowo czułam się zbyt wysoka, ale to uczucie mam prawie codziennie, ale dzisiaj to już przesada. Haha! No to ruszyłam. Krzysiu poszedł ze mną przed pokój urzędowania trenera Makowskiego. Weszliśmy razem i usiedliśmy przed biurkiem, za którym siedział trener. 
-Widzę, że jesteście razem. -powiedział zaraz po przywitaniu. 
-Tak i nie chcemy mieć przed sobą żadnych tajemnic. -powiedział Igła.
-No dobrze. Nie chcę was tutaj dłużej trzymać. Chodzi o to Iwono, że nie dostarczyłaś nam badań sportowych. 
-Ale, ale ...
-No tak kiedyś dostaliśmy, ale tak jakby są już nie ważne. 
-Niech się pan nie martwi. Ja dopilnuję tego, aby te badania Iwona jak najszybciej zrobiła i jak najszybciej pojawią się tutaj na biurku. 
-Dobry wybór Iwono! -zaśmiał się trener. Po czym Igła także lekko się zaśmiał. -No to już zmykajcie, bo pewnie inni na was czekają. Wyszliśmy z pokoju i w ciszy rozstaliśmy się na holu. Ja poszłam w swoją stronę, on w swoją, a po chwili zawróciłam. Tak zawróciłam, bo coś mi kazało. Rzuciłam się na niego z wielkim przytulasem.
-Co się stało? -spytał.
-Zapomniałam wziąć torby treningowej z twojego auta. -powiedziałam i poszliśmy po nią razem. Po czym ponownie się rozstaliśmy. Pierwszy trening był ok, ale nie uczestniczyłam we wszystkich ćwiczeniach. Nie mogłam się doczekać, aż dzisiaj wyjdę stąd! Dzień minął mi dość szybko, co było dziwne, bo wszystko powinno się dłużyć. Siedziałam obok niego w aucie i jechaliśmy do przychodni/szpitala. Gdy weszliśmy od razu poczułam ten zapach szpitalny. Po ponad 45 minutach siedzenia i oczekiwania weszła do środka. Najpierw oczywiście była wstępna rozmowa, potem badania i w ogóle to co zawsze robi się na tych badaniach.  Po wszystkim dowiedziałam się, że poczekam kilka dni na wyniki. To będą najgorsze dni! Już się stresuję co wyjdzie na nich. No, ale nic! Wróciliśmy do domu i te kilka dni trzymały mnie w niepewności. Nie mogłam za bardzo skupić się na treningu, więc dostałam wolne.

Następnego dnia.
Zaraz po powrocie Igły pojechaliśmy do przychodni. Już cała zdenerwowana wchodziłam tam. Weszliśmy razem do gabinetu po kilku minutach. I oczywiście co? Dowiedziałam się, że nie wiedzą co stało się z moimi wynikami i będę musiała wszystko powtarzać ponownie! Ah... to moje szczęście. No nic! Jutro tutaj wrócę i zrobię wszystko ponownie. Następnego dnia wszystko minęło nawet dobrze. Tym razem pojechałam tam bez Krzyśka. Badania minęły dobrze i po powrocie zostałam "porwana" przez Igłę do klubu. Świetnie się bawiliśmy i trochę wypiłam, żeby "zabić" stres. Wszystko skończyło się na tym, że trochę podpita wróciłam do domu. Następnego dnia wszystko było już dobrze, ale niestety musiałam opuścić trening. Tak, w tym tygodniu ominęłam już ich kilka, ale wezmę się w garść i nadrobię te wszystkie zaległości. Po powrocie Igły i zjedzeniu wspólnej kolacji zaczęliśmy robić to co zwykle, czyli leżeć przed telewizorem, to już nasza rutyna. I nagle usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Przyjechała moja jedyna przyjaciółka - Olga. 

Trochę z nią długa historia, ale postaram się opowiedzieć ją w skrócie. Gdy trafiłam do sierocińca na początku byłam trochę osamotniona. Miałam sama pokój i ciągle w nim siedziałam. Po tym jak zostałam przeniesiona trafiłam do pokoju z Olgą i tak właśnie ją poznałam. Na początku jak nie była wredna, to była szarą myszką. Po roku byłyśmy najlepszymi przyjaciółkami i miałyśmy kilka obietnic. Tak wiem, ale dłuuuga historia. No byłaby dłuższa gdybym opowiedziała więcej szczegółów, ale po co? No nic! Wróćmy do nas i do wydarzeń. Olga weszła do nas wraz z jakimś chłopakiem. Igła go chyba znał, bo się z nim przywitał jakby byli już dobrymi kolegami. 
-Iwonko poznaj mojego chłopaka - Maciej! Iwona! Iwona! Maciej! -powiedziała Olga.
-Cześć! -podał mi rękę dość wysoki brunet. Ja odwzajemniłam gest. 
-A Krzysiu to jest Olga! Olga to jest Krzysztof. -jak to "Krzysztof" trochę dziwnie brzmi? Też tak sądzicie? 
-Mów mi Igła! -powiedział Krzysiu. 
-No to zapraszamy do środka! -weszli do środka i usiedli w pokoju na kanapie.
-My tylko na chwilę tutaj wpadliśmy, bo nie mamy za dużo czasu. -powiedziała Olga, gdy ja w tym czasie przygotowywałam jakieś przekąski. -No Maciek!
-Chcielibyśmy was zaprosić na nasz ... ślub. -powiedział brunet, gdy w tym czasie Olga kładła zaproszenie na stolik, a ja siadałam obok Igły.
-Gratulacje! -powiedziałam. Oni niestety musieli się już zbierać. Pozegnaliśmy się i oni wyszli z naszego mieszkania.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
No to kolejny napisany przy ponad 30*C, aż cud, że mi się udało i mózg mi się nie przegrzał. Dzisiejszy dzień jest trochę nie do wytrzymania, ale wiem, że niedługo nadejdzie ochłodzenie. Jedyne co mi nasuwa się teraz na myśl to "sory taki mamy klimat" jak to zwykle mówię. 
A teraz zmierzając do tematu najlepszego sportu na świecie i tego co z nim w Polsce. Jak już pewnie wiecie Ziomek zrezygnował ze zgrupowania w Bełchatowie, ale i tak ponad połowa adminów i reporterów przekręca to na to, że nie będzie go na MŚ! 

niedziela, 6 lipca 2014

Rozdział 3

Już od ponad tygodnia trenuję z naszymi reprezentantkami. Ja też już mogę siebie nazwać reprezentantką. Jutro mam jeszcze załatwić sprawę z Muszyną i będzie dobrze. Z Igłą niezbyt często się widujemy, ponieważ nasz plan dnia na to za bardzo nie pozwala: rano idziemy na trening i w ośrodku spędzamy cały dzień. Gdy jesteśmy już w domu jemy jakąś kolację i ze zmęczenia zasypiamy na kanapie podczas oglądania filmów lub polskich seriali. Noc to już kompletnie porażka. On śpi w sypialni, ja na kanapie. To już po woli traci sens. Co? Nasz związek.... I po chwili wpatrywania się beztrosko w telewizor dostałam olśnienia. Spędzimy weekend tylko we dwoje, bez innych ludzi, którzy mogli by nam tylko przeszkadzać! No i podczas wymyślania planu wspólnego weekendu ze zmęczenia samoczynnie mój organizm przełączył się na tryb spania. Sen! Tego mi brakowało!
Obudziłam się i udało mi się zamienić kilka słów z Igłą przy sniadaniu. Potem pojechałam do ośrodka, gdzie czekali na mnie już wszyscy. Omówiliśmy kontrakt i po ponad sekundzie dostałam długopis w rękę. Podpisać czy nie? Powinnam, ale wtedy będę tak daleko od Krzyśka. Może lepiej nie! Jakaś połowa mi mówiła, żeby nie podpisywała, ale widziałam już te uradowane oczy prezesa. Musiałam. Krzysiek tak! Zapomniałam mu to powiedzieć! Wybiegłam z pokoju i pierwsze co to chwyciłam za telefon, ale dalej biegłam w stronę sali, na której trening mieli nasi siatkarze.Wpadłam tam i najwidoczniej przeszkodziłam, ale Krzysiek niczym się nie martwiąc podszedł do mnie. 
-Co się stało? -spytał tak słodko, że chciałam, aby to powtórzył. 
-Muszę Ci coś powiedzieć. Chodzi o kontrakt, który miałam podpisać z Muszyną. 
-Jak to miałaś?
-Miałam już długopis w ręce, ale zapomniałam Ci powiedzieć. Dlatego tutaj jestem. 
-Trzeba było podpisać. 
-Ale wtedy będziemy daleko od siebie. 
-Takie jest życie sportowca. Nawet nie wiesz jak dawno nie widziałem się ze swoją rodziną, jak dawno nie byłem na cmentarzu u Arka. Tak nie mam na to czasu. 
-Dziękuję! Jesteś kochany!
-No biegnij i podpisuj ten kontrakt. -i wtedy pocałowałam go i uciekłam. Dobrze, że udało mi się jeszcze zdążyć i podpisałam ten kontrakt! Nareszcie oficjalnie od nowego sezonu będę trenować, co jest dziwne. Prawie nigdy nie miałam kontaktu z piłką a tu nagle spełnia się marzenie innych dziewczyn. Jedyne co kiedyś robiłam i na co miałam możliwość to oglądanie czasami meczów. Nigdy nie sądziłam, że będę potrafiła zajść tak daleko. Po wszystkim poszłam na trening. Dzisiaj nie dostaliśmy za wygraną. Potem dzień mi jakoś minął. Dzisiaj byłam mniej zmęczona, więc przygotowałam coś lepszego niż to co zwykle i jakieś filmy na wieczór. Najpierw poszliśmy do kina, potem zjedliśmy coś w restauracji i spacerkiem wróciliśmy do domu, czyli miło spędziliśmy razem czas. Następnego dnia rano mieliśmy coś podobnego do zebrania. Trener ogłosił nam, że jutro, czyli w czwartek wylatujemy do Włoch. Wszystkie dziewczyny były uradowane, bo Włochy państwo mody. Niestety moje plany legły w gruzach. Po wszystkim poszłyśmy przygotować się na trening, a potem już trochę lżejszy niż wczoraj i siłownia. Potem jakoś straciłam panowanie nad ciałem. Chwila moment, a już bym leżała. Zwolniłam się u trenera i pojechałam do lekarza. Weszłam do gabinetu i najpierw trochę porozmawialiśmy, a potem było już coraz gorzej. Może troszkę źle oceniam sytuację, ale bałam się tych wyników. Dostałam jeszcze skierowanie na kilka innych badań, które wykonałam tego samego dnia i pojechałam do domu, aby spakować się na wyjazd. Wieczorem, gdy już Igła wrócił zaczęłam mu nawijać jak to mamy treningi i wyjawiłam mu, że jutro wylatuję do Włoch. On oczywiście zaczął sobie żartować z Włochów i tak mi minął wieczór. Na słuchaniu Igły. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Obudził mnie budzik. Krzyśka nie było obok mnie. Jest 2:00 a jego nie ma. Podejrzane?! I po chwili pojawił się z tacą na rękach. Zjedliśmy wspólnie śniadanie w łóżku. Potem ubrałam się. Po chwili siedziałam już w aucie z Igłą. Zawiózł mnie pod ośrodek skąd mieliśmy pojechać autobusem. Pożegnałam się z Krzyśkiem, a on powiedział:
-Tylko pamiętaj, że tutaj w Polsce masz lepszych facetów niż tam jakiś Zajcewów.
-Mam Ciebie! - i momentalnie zasmuciłam się.
-Nie będziemy się widzieć przez te kilka dni, a ja już tęsknię.
-Wrócę szybciej niż się spodziewasz tylko nic nie zrób.
-Oczywiście. Papa kochanie!
-Pa! -myślałam, że się popłaczę, a to jest dopiero pierwszy mój wyjazd z kadrą. Można sobie pomyśleć co będzie za rok lub za pół. On w Rzeszowie, ja w Muszynie. Będzie dzielić nas około 170 km. To nawet nie tak dużo. Nagle ktoś wyrwał mnie z moich krótkich przemyśleń.
-Hej! Jedziesz, bo wszyscy czekają. -powiedziała Kasia.
-Już, już. -wzięłam walizkę i podałam ją kierowcy. Zajęłam miejsce na samym końcu wraz z Kasią i pojechaliśmy na lotnisko. Potem trochę czekania, odprawa i siedziałysmy już w samolocie. Miejsce obok mnie zajęła znowu Kasia, bo tylko z nią miałam jakieś lepsze kontakty. Po ponad 2,5 godzinie byłyśmy już w Mediolanie. Dzisiaj miałyśmy jeszcze trochę wolnego, więc poleciałyśmy na zakupy. Nie miałyśmy za wiele czasu, bo ponad godzinę, ale ważne że coś. Do hotelu wróciłyśmy z kilkoma torbami od wielu znanych firm i marek. Po wszystkim poszłyśmy na halę na trening i zaczęłyśmy trochę grać. Dzisiejsza gra ma pokazać co musi potrenować do jutrzejszego meczu. Tak jutro rozegram swój pierwszy mecz. Nigdy nie sądziłam, że tak się stanie. Po treningu oczywiście prysznic i wszystkie byłyśmy tak zmęczone, że poszłyśmy spać. Następnego dnia dostałyśmy wycisk. Każda z nas miała inny błąd i ćwiczyła co innego. Ja wiem, że miałam wiele błędów i to ja dostałam największego kopa, ale jak się okazało będę w wyjściowej szóstce. Ja? Do teraz nie mogę w to uwierzyć, a za parę minut gramy. Wszystkie już czekamy i po chwili wychodzimy. Stajemy, odśpiewujemy hymn i zaczynamy grać. Pierwszy set poszedł nam trochę źle, bo przegrałyśmy go do 15. Następny set już wygrałyśmy do 23. Trzeci poszedł masakrycznie. Włoszki prawie wszystko broniły. I nagle Asia wystawiła mi piłkę, robię rozbieg i uderzyłam w piłkę, która następnie uderzyła w blok i poszła na aut. Dalej tylko broniłam. Końcówka seta była naprawdę gorąca. Było już 26 dla nas. Stoję na zagrywce. Podrzucam piłkę i uderzam w nią. Oczywiście co poszło na aut. Za mocno uderzyłam w piłkę. Ukryłam twarz w rękach, ale trener wziął challenge. I co się okazało? Tak! As serwisowy! I miałyśmy już 2:1 w setach dla nas. Kolejny set był naszym ostatnim, bo szybko go rozegrałyśmy i Włoszki przegrały z nami do 13. Po wszystkim zaczęłyśmy skakać z radości. Jeszcze czeka nas mecz w niedziele i wracamy do Polski. Chociaż:
- ... spodobało mi się tutaj. Chyba tu zamieszkam. -tak powiedziałam Igle przez telefon.
-Ani mi się .. masz wracać do Polski.
-No przecież żartuję haha.
-Mam nadzieję. -i tak przegadaliśmy z 10 minut. Sobotni pierwszy trening był trochę "cięższy", ale za to drugiego nie było, bo trener uznał, że nie musimy trenować, bo tym co zrobiłyśmy dzień wcześniej, więc co miałyśmy zrobić niż zakupy. Do hotelu tym razem ledwo co wróciłyśmy. W niedzielę od samego rana trening. Potem chwila przerwy i mecz. Tym razem wygrałyśmy z nimi 3:2 (25:23, 25:20, 27:25). I tak zakończyłam swoją pierwszą podróż. W poniedziałek musiałyśmy pożegnać się z Mediolanem i wracać do Polski.

Kolejny skończony! Mam nadzieję, że się podoba i zapraszam do komentowania,  bo to jest motywujące. 
Tak trochę wracając do rzeczywistości. Włosi przegrali z Brazylią co spowodowało to, że nie dostajemy się do Final Six, ale w tym roku to głównym celem są MŚ i to na nie czekamy! Tak wiem, że to wiecie ;)) 

czwartek, 3 lipca 2014

Rozdział 2

Z Krzyśkiem jesteśmy razem już od ponad 3 tygodni i powiem tylko tyle, że jest wspaniale. Bardzo go kocham i nie wiem czy dziękować Bogu czy raczej swojemu organizmowi. Igła czasami zabiera mnie na treningi i od czasu do czasu trochę poodbijam piłkę, czyli na razie jest dobrze, ale nigdy nie wiem co może wydarzyć się jutro. -Tak właśnie myśląc zmierzałam do lekarza na badania kontrolne. Byłam cała roztrzęsiona, bo od paru dni strasznie się czuję, ale jakoś wytrzymuje. Spokojnie przeszłam przez początek mojej wizyty, ale potem było coraz straszniej, aż w końcu dowiedziałam się, że czekają mnie kolejne wizyty u innych lekarzy, szpitali. Wróciłam spokojnie do domu i czekałam na Igłę, który wrócił po ponad 2 godzinach.
-Hej kochanie już jestem! -krzyknął wchodząc do domu. 
-Cześć! -odpowiedziałam smętnie. Krzysiek był radosny i gdy tylko wszedł od razu dał mi buziaka. 
-Co się stało? Czyżby coś źle poszło? Natychmiast mów! 
-Nie, nic się nie stało. 
-Iwona mów! 
-No przecież mówię, że nic się nie stało. 
-Nie kłam! 
-Nie kłamię! 
-Wiem, że kłamiesz. -i jak to Krzysiu nie dawał za wygraną. On musi wiedzieć wszystko. 
-No dobrze. Byłam u tego lekarza i jak się dowiedziałam czekają mnie kolejne badania, co nie wróży nic dobrego. 
-Iwonka! Jutro jedziesz na badania. Z tym nie wolno zwlekać tutaj chodzi o coś więcej niż zdrowie. Tutaj chodzi o być, albo nie być. 
-Ale, ale ..
-Wiem boisz się, ale chyba lepiej poznać prawdę szybciej, niż później. -nic nie mówiąc rozpłakałam się i pobiegłam do sypialni. Tam usiadłam w kącie i dalej płakałam. Głupio postąpiłam. Po 5 minutach przyszedł Igła i usiadł obok mnie.
-Wiem, że się boisz, ale uwierz mi zawsze będę przy tobie. Obiecuję!
-Jesteś tego pewny?
-Na 1000000%
-Dziękuje. -przytuliłam go.
Następnego dnia od rana przygotowywałam się na wizytę u lekarzy. Około 10:00 wyruszyłam autobusem. Potem przesiadłam się do pociągu i tak dojechałam do Łodzi. Początkowo nie wiedziałam, w którą stronę się udać, ale gdy wsiadłam do taksówki nie miałam nic do gadania.
Po ponad kilkunastu minutach zapłaciłam, wysiadłam i stałam przed szpitalem, czy jak kto woli kliniką, przychodnią. Sama nie wiem co to było. Weszłam do środka. Zostałam przyjęta i po ponad pół godzinie czekania weszłam do gabinetu. Najpierw była rozmowa, potem badania, a na koniec kolejne skierowania do innych lekarzy. Ogólnie świetnie jest! Oczywiście to był sarkazm! Bo jest masakrycznie! Po wyjściu ze szpitala udałam się w stronę Manufaktury, gdzie zrobiłam zakupy. Nareszcie mam jakieś lepsze ciuchy! Do tej pory nie stać było mnie na luksusy. Oczywiście nie myślcie sobie, że jestem z Igłą dla pieniędzy. Co to to nie! Nie zniżam się do takich beznadziejnych poziomów! Po wszystkim wróciłam do domu. Krzysiek wrócił już do domu, więc od razu chciał wiedzieć wszystko.
-Zmęczona?
-Trochę.
-A jak było? Pewnie kolejne badania?
-Tak!
-Spokojnie przebrniemy przez to razem. -już miałam iść, ale - Zaczekaj! Muszę Ci coś powiedzieć.
-Słucham?
-Jutro gdzieś Cię zabieram, więc się przygotuj...
-Dobrze? -rozstaliśmy się. Już widzę, że to może nie ma sensu. Nasza rozmowa w ogóle się do niczego nie kleiła. Kolejna masakra, która mnie dobija. Mam nadzieję, że chociaż jutro spędzimy ze sobą trochę czasu.
   
Następnego dnia. 
Od samego rana Igła mnie zadziwiał. Najpierw śniadanie do łóżka. Potem dał mi prezent. Duże pudło, w którym była sukienka, która od samego początku mi się spodobała oraz  trochę kosmetyków. Od skorzystałam z prezentu. <strój> Igła także ubrał się jakby to było coś ważnego. Ruszyliśmy i w trakcie drogi straciłam chwilowe panowanie nad sobą i lekko usnęłam. Po nawet nie wiem jakim upływie czasu byliśmy na miejscu. Duża hala? O co chodzi? Igła zaprowadził mnie i kazał się przebrać w strój, który mi dał. Przebrałam się i weszłam z nim na halę. Kilkanaście dziewczyn trenujących. Po woli domyślałam się o co chodzi, ale nadal nie wiedziałam po co. Najpierw jakiś nieznajomy krzyknął:
-Cześć Igła! -a potem podszedł do nas. -Dzień dobry! Nazywam się Piotr Makowski. Jestem trenerem jakże tu obecnej Reprezentacji. A to pewnie pani Iwona Naborczyk.
-Dzień Dobry! Tak, nazywam się Iwona, ale zaraz, zaraz reprezentacja? Igła co ty kombinujesz?
-Ja nic! To nie mój pomysł.
-Jak nie?
-No znaczy się w połowie. To wszystko za sprawą męskiej kadry broniącej naszego kraju.
-Nie wiecie co?
-Przepraszam, że przeszkadzam, ale trening czeka. -po tych słowach zaczęłam się rozgrzewać wraz z Igłą, a potem zaczęliśmy grać wraz z kadrą. Świetna gra na wysokim poziomie i nawet udawało mi się jakieś małe punkty zdobyć. Grałam na przyjęciu, więc nawet było dobrze. Nawet zaproponowano mi, żebym codziennie trenowała z dziewczynami. Co miałam zrobić dostałam takie prawie powołanie. To jest nawet trochę dziwne. Dziewczyna z sierocińca, która nigdy nie miała styczności z tym sportem otrzymuje propozycję, o której marzy ponad powoła dziewczyn, które zawodowo grają w siatkówkę czy to nie dziwne? Cud czy raczej szczęście? Sama tego nie mogę pojąć, ale co miałam zrobić. Oczywiście ... zgodziłam się! Już od następnego dnia chodziłam na treningi. Przynajmniej nie siedziałam sama w domu. Nawet udało mi się zaprzyjaźnić z kilkoma dziewczynami! Świetnie mi się współpracowało z nimi i grało! Tego dnia to już był totalny galimatias! Najpierw trening, potem obiad, a potem kolejny trening, na którym było naprawdę nieziemsko. Czemu? Już wszystko tłumaczę! Tego dnia przyjechał prezes PZPS na pilne zawiadomienie trenera Makowskiego o czym żadna z nas nie wiedziała. Dzień wcześniej Daria doznała kontuzji i sztab chciał, aby to ja zajęła jej miejsce na czas jej leczenia. Miałabym być przyjmującą? Oczywiście bez głębokiego zastanawiania się przyjęłam propozycję nie wiedząc z czym to się wiąże. Podpisałam kontrakt i tak od dzisiaj jestem siatkarką! Wróciłam do domu i gdy tylko Krzysiek wrócił rzuciłam mu się na szyję.
-Tak wiem nie musisz dziękować. Chłopacy też już wiedzą.
-Ale skąd?
-No jak skąd? Przecież my tak jakby też tam trenujemy.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę!
-To dopiero początek. Jutro doznasz słony posmak reprezentacji. -zaśmiał się. Do końca dnia nic nie robiliśmy tylko leżeliśmy na kanapie i oglądaliśmy telewizję.

2 rozdział do kolekcji. Mam nadzieję, że się podoba. Zapraszam do komentowania i wyrażania swojej opinii.