czwartek, 3 lipca 2014

Rozdział 2

Z Krzyśkiem jesteśmy razem już od ponad 3 tygodni i powiem tylko tyle, że jest wspaniale. Bardzo go kocham i nie wiem czy dziękować Bogu czy raczej swojemu organizmowi. Igła czasami zabiera mnie na treningi i od czasu do czasu trochę poodbijam piłkę, czyli na razie jest dobrze, ale nigdy nie wiem co może wydarzyć się jutro. -Tak właśnie myśląc zmierzałam do lekarza na badania kontrolne. Byłam cała roztrzęsiona, bo od paru dni strasznie się czuję, ale jakoś wytrzymuje. Spokojnie przeszłam przez początek mojej wizyty, ale potem było coraz straszniej, aż w końcu dowiedziałam się, że czekają mnie kolejne wizyty u innych lekarzy, szpitali. Wróciłam spokojnie do domu i czekałam na Igłę, który wrócił po ponad 2 godzinach.
-Hej kochanie już jestem! -krzyknął wchodząc do domu. 
-Cześć! -odpowiedziałam smętnie. Krzysiek był radosny i gdy tylko wszedł od razu dał mi buziaka. 
-Co się stało? Czyżby coś źle poszło? Natychmiast mów! 
-Nie, nic się nie stało. 
-Iwona mów! 
-No przecież mówię, że nic się nie stało. 
-Nie kłam! 
-Nie kłamię! 
-Wiem, że kłamiesz. -i jak to Krzysiu nie dawał za wygraną. On musi wiedzieć wszystko. 
-No dobrze. Byłam u tego lekarza i jak się dowiedziałam czekają mnie kolejne badania, co nie wróży nic dobrego. 
-Iwonka! Jutro jedziesz na badania. Z tym nie wolno zwlekać tutaj chodzi o coś więcej niż zdrowie. Tutaj chodzi o być, albo nie być. 
-Ale, ale ..
-Wiem boisz się, ale chyba lepiej poznać prawdę szybciej, niż później. -nic nie mówiąc rozpłakałam się i pobiegłam do sypialni. Tam usiadłam w kącie i dalej płakałam. Głupio postąpiłam. Po 5 minutach przyszedł Igła i usiadł obok mnie.
-Wiem, że się boisz, ale uwierz mi zawsze będę przy tobie. Obiecuję!
-Jesteś tego pewny?
-Na 1000000%
-Dziękuje. -przytuliłam go.
Następnego dnia od rana przygotowywałam się na wizytę u lekarzy. Około 10:00 wyruszyłam autobusem. Potem przesiadłam się do pociągu i tak dojechałam do Łodzi. Początkowo nie wiedziałam, w którą stronę się udać, ale gdy wsiadłam do taksówki nie miałam nic do gadania.
Po ponad kilkunastu minutach zapłaciłam, wysiadłam i stałam przed szpitalem, czy jak kto woli kliniką, przychodnią. Sama nie wiem co to było. Weszłam do środka. Zostałam przyjęta i po ponad pół godzinie czekania weszłam do gabinetu. Najpierw była rozmowa, potem badania, a na koniec kolejne skierowania do innych lekarzy. Ogólnie świetnie jest! Oczywiście to był sarkazm! Bo jest masakrycznie! Po wyjściu ze szpitala udałam się w stronę Manufaktury, gdzie zrobiłam zakupy. Nareszcie mam jakieś lepsze ciuchy! Do tej pory nie stać było mnie na luksusy. Oczywiście nie myślcie sobie, że jestem z Igłą dla pieniędzy. Co to to nie! Nie zniżam się do takich beznadziejnych poziomów! Po wszystkim wróciłam do domu. Krzysiek wrócił już do domu, więc od razu chciał wiedzieć wszystko.
-Zmęczona?
-Trochę.
-A jak było? Pewnie kolejne badania?
-Tak!
-Spokojnie przebrniemy przez to razem. -już miałam iść, ale - Zaczekaj! Muszę Ci coś powiedzieć.
-Słucham?
-Jutro gdzieś Cię zabieram, więc się przygotuj...
-Dobrze? -rozstaliśmy się. Już widzę, że to może nie ma sensu. Nasza rozmowa w ogóle się do niczego nie kleiła. Kolejna masakra, która mnie dobija. Mam nadzieję, że chociaż jutro spędzimy ze sobą trochę czasu.
   
Następnego dnia. 
Od samego rana Igła mnie zadziwiał. Najpierw śniadanie do łóżka. Potem dał mi prezent. Duże pudło, w którym była sukienka, która od samego początku mi się spodobała oraz  trochę kosmetyków. Od skorzystałam z prezentu. <strój> Igła także ubrał się jakby to było coś ważnego. Ruszyliśmy i w trakcie drogi straciłam chwilowe panowanie nad sobą i lekko usnęłam. Po nawet nie wiem jakim upływie czasu byliśmy na miejscu. Duża hala? O co chodzi? Igła zaprowadził mnie i kazał się przebrać w strój, który mi dał. Przebrałam się i weszłam z nim na halę. Kilkanaście dziewczyn trenujących. Po woli domyślałam się o co chodzi, ale nadal nie wiedziałam po co. Najpierw jakiś nieznajomy krzyknął:
-Cześć Igła! -a potem podszedł do nas. -Dzień dobry! Nazywam się Piotr Makowski. Jestem trenerem jakże tu obecnej Reprezentacji. A to pewnie pani Iwona Naborczyk.
-Dzień Dobry! Tak, nazywam się Iwona, ale zaraz, zaraz reprezentacja? Igła co ty kombinujesz?
-Ja nic! To nie mój pomysł.
-Jak nie?
-No znaczy się w połowie. To wszystko za sprawą męskiej kadry broniącej naszego kraju.
-Nie wiecie co?
-Przepraszam, że przeszkadzam, ale trening czeka. -po tych słowach zaczęłam się rozgrzewać wraz z Igłą, a potem zaczęliśmy grać wraz z kadrą. Świetna gra na wysokim poziomie i nawet udawało mi się jakieś małe punkty zdobyć. Grałam na przyjęciu, więc nawet było dobrze. Nawet zaproponowano mi, żebym codziennie trenowała z dziewczynami. Co miałam zrobić dostałam takie prawie powołanie. To jest nawet trochę dziwne. Dziewczyna z sierocińca, która nigdy nie miała styczności z tym sportem otrzymuje propozycję, o której marzy ponad powoła dziewczyn, które zawodowo grają w siatkówkę czy to nie dziwne? Cud czy raczej szczęście? Sama tego nie mogę pojąć, ale co miałam zrobić. Oczywiście ... zgodziłam się! Już od następnego dnia chodziłam na treningi. Przynajmniej nie siedziałam sama w domu. Nawet udało mi się zaprzyjaźnić z kilkoma dziewczynami! Świetnie mi się współpracowało z nimi i grało! Tego dnia to już był totalny galimatias! Najpierw trening, potem obiad, a potem kolejny trening, na którym było naprawdę nieziemsko. Czemu? Już wszystko tłumaczę! Tego dnia przyjechał prezes PZPS na pilne zawiadomienie trenera Makowskiego o czym żadna z nas nie wiedziała. Dzień wcześniej Daria doznała kontuzji i sztab chciał, aby to ja zajęła jej miejsce na czas jej leczenia. Miałabym być przyjmującą? Oczywiście bez głębokiego zastanawiania się przyjęłam propozycję nie wiedząc z czym to się wiąże. Podpisałam kontrakt i tak od dzisiaj jestem siatkarką! Wróciłam do domu i gdy tylko Krzysiek wrócił rzuciłam mu się na szyję.
-Tak wiem nie musisz dziękować. Chłopacy też już wiedzą.
-Ale skąd?
-No jak skąd? Przecież my tak jakby też tam trenujemy.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę!
-To dopiero początek. Jutro doznasz słony posmak reprezentacji. -zaśmiał się. Do końca dnia nic nie robiliśmy tylko leżeliśmy na kanapie i oglądaliśmy telewizję.

2 rozdział do kolekcji. Mam nadzieję, że się podoba. Zapraszam do komentowania i wyrażania swojej opinii. 

1 komentarz:

  1. Kurde, ty to powinnaś zostać pisarką. Czekam na dalsze losy :)

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do oceniania bloga, już teraz można anonimowo!