niedziela, 6 lipca 2014

Rozdział 3

Już od ponad tygodnia trenuję z naszymi reprezentantkami. Ja też już mogę siebie nazwać reprezentantką. Jutro mam jeszcze załatwić sprawę z Muszyną i będzie dobrze. Z Igłą niezbyt często się widujemy, ponieważ nasz plan dnia na to za bardzo nie pozwala: rano idziemy na trening i w ośrodku spędzamy cały dzień. Gdy jesteśmy już w domu jemy jakąś kolację i ze zmęczenia zasypiamy na kanapie podczas oglądania filmów lub polskich seriali. Noc to już kompletnie porażka. On śpi w sypialni, ja na kanapie. To już po woli traci sens. Co? Nasz związek.... I po chwili wpatrywania się beztrosko w telewizor dostałam olśnienia. Spędzimy weekend tylko we dwoje, bez innych ludzi, którzy mogli by nam tylko przeszkadzać! No i podczas wymyślania planu wspólnego weekendu ze zmęczenia samoczynnie mój organizm przełączył się na tryb spania. Sen! Tego mi brakowało!
Obudziłam się i udało mi się zamienić kilka słów z Igłą przy sniadaniu. Potem pojechałam do ośrodka, gdzie czekali na mnie już wszyscy. Omówiliśmy kontrakt i po ponad sekundzie dostałam długopis w rękę. Podpisać czy nie? Powinnam, ale wtedy będę tak daleko od Krzyśka. Może lepiej nie! Jakaś połowa mi mówiła, żeby nie podpisywała, ale widziałam już te uradowane oczy prezesa. Musiałam. Krzysiek tak! Zapomniałam mu to powiedzieć! Wybiegłam z pokoju i pierwsze co to chwyciłam za telefon, ale dalej biegłam w stronę sali, na której trening mieli nasi siatkarze.Wpadłam tam i najwidoczniej przeszkodziłam, ale Krzysiek niczym się nie martwiąc podszedł do mnie. 
-Co się stało? -spytał tak słodko, że chciałam, aby to powtórzył. 
-Muszę Ci coś powiedzieć. Chodzi o kontrakt, który miałam podpisać z Muszyną. 
-Jak to miałaś?
-Miałam już długopis w ręce, ale zapomniałam Ci powiedzieć. Dlatego tutaj jestem. 
-Trzeba było podpisać. 
-Ale wtedy będziemy daleko od siebie. 
-Takie jest życie sportowca. Nawet nie wiesz jak dawno nie widziałem się ze swoją rodziną, jak dawno nie byłem na cmentarzu u Arka. Tak nie mam na to czasu. 
-Dziękuję! Jesteś kochany!
-No biegnij i podpisuj ten kontrakt. -i wtedy pocałowałam go i uciekłam. Dobrze, że udało mi się jeszcze zdążyć i podpisałam ten kontrakt! Nareszcie oficjalnie od nowego sezonu będę trenować, co jest dziwne. Prawie nigdy nie miałam kontaktu z piłką a tu nagle spełnia się marzenie innych dziewczyn. Jedyne co kiedyś robiłam i na co miałam możliwość to oglądanie czasami meczów. Nigdy nie sądziłam, że będę potrafiła zajść tak daleko. Po wszystkim poszłam na trening. Dzisiaj nie dostaliśmy za wygraną. Potem dzień mi jakoś minął. Dzisiaj byłam mniej zmęczona, więc przygotowałam coś lepszego niż to co zwykle i jakieś filmy na wieczór. Najpierw poszliśmy do kina, potem zjedliśmy coś w restauracji i spacerkiem wróciliśmy do domu, czyli miło spędziliśmy razem czas. Następnego dnia rano mieliśmy coś podobnego do zebrania. Trener ogłosił nam, że jutro, czyli w czwartek wylatujemy do Włoch. Wszystkie dziewczyny były uradowane, bo Włochy państwo mody. Niestety moje plany legły w gruzach. Po wszystkim poszłyśmy przygotować się na trening, a potem już trochę lżejszy niż wczoraj i siłownia. Potem jakoś straciłam panowanie nad ciałem. Chwila moment, a już bym leżała. Zwolniłam się u trenera i pojechałam do lekarza. Weszłam do gabinetu i najpierw trochę porozmawialiśmy, a potem było już coraz gorzej. Może troszkę źle oceniam sytuację, ale bałam się tych wyników. Dostałam jeszcze skierowanie na kilka innych badań, które wykonałam tego samego dnia i pojechałam do domu, aby spakować się na wyjazd. Wieczorem, gdy już Igła wrócił zaczęłam mu nawijać jak to mamy treningi i wyjawiłam mu, że jutro wylatuję do Włoch. On oczywiście zaczął sobie żartować z Włochów i tak mi minął wieczór. Na słuchaniu Igły. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Obudził mnie budzik. Krzyśka nie było obok mnie. Jest 2:00 a jego nie ma. Podejrzane?! I po chwili pojawił się z tacą na rękach. Zjedliśmy wspólnie śniadanie w łóżku. Potem ubrałam się. Po chwili siedziałam już w aucie z Igłą. Zawiózł mnie pod ośrodek skąd mieliśmy pojechać autobusem. Pożegnałam się z Krzyśkiem, a on powiedział:
-Tylko pamiętaj, że tutaj w Polsce masz lepszych facetów niż tam jakiś Zajcewów.
-Mam Ciebie! - i momentalnie zasmuciłam się.
-Nie będziemy się widzieć przez te kilka dni, a ja już tęsknię.
-Wrócę szybciej niż się spodziewasz tylko nic nie zrób.
-Oczywiście. Papa kochanie!
-Pa! -myślałam, że się popłaczę, a to jest dopiero pierwszy mój wyjazd z kadrą. Można sobie pomyśleć co będzie za rok lub za pół. On w Rzeszowie, ja w Muszynie. Będzie dzielić nas około 170 km. To nawet nie tak dużo. Nagle ktoś wyrwał mnie z moich krótkich przemyśleń.
-Hej! Jedziesz, bo wszyscy czekają. -powiedziała Kasia.
-Już, już. -wzięłam walizkę i podałam ją kierowcy. Zajęłam miejsce na samym końcu wraz z Kasią i pojechaliśmy na lotnisko. Potem trochę czekania, odprawa i siedziałysmy już w samolocie. Miejsce obok mnie zajęła znowu Kasia, bo tylko z nią miałam jakieś lepsze kontakty. Po ponad 2,5 godzinie byłyśmy już w Mediolanie. Dzisiaj miałyśmy jeszcze trochę wolnego, więc poleciałyśmy na zakupy. Nie miałyśmy za wiele czasu, bo ponad godzinę, ale ważne że coś. Do hotelu wróciłyśmy z kilkoma torbami od wielu znanych firm i marek. Po wszystkim poszłyśmy na halę na trening i zaczęłyśmy trochę grać. Dzisiejsza gra ma pokazać co musi potrenować do jutrzejszego meczu. Tak jutro rozegram swój pierwszy mecz. Nigdy nie sądziłam, że tak się stanie. Po treningu oczywiście prysznic i wszystkie byłyśmy tak zmęczone, że poszłyśmy spać. Następnego dnia dostałyśmy wycisk. Każda z nas miała inny błąd i ćwiczyła co innego. Ja wiem, że miałam wiele błędów i to ja dostałam największego kopa, ale jak się okazało będę w wyjściowej szóstce. Ja? Do teraz nie mogę w to uwierzyć, a za parę minut gramy. Wszystkie już czekamy i po chwili wychodzimy. Stajemy, odśpiewujemy hymn i zaczynamy grać. Pierwszy set poszedł nam trochę źle, bo przegrałyśmy go do 15. Następny set już wygrałyśmy do 23. Trzeci poszedł masakrycznie. Włoszki prawie wszystko broniły. I nagle Asia wystawiła mi piłkę, robię rozbieg i uderzyłam w piłkę, która następnie uderzyła w blok i poszła na aut. Dalej tylko broniłam. Końcówka seta była naprawdę gorąca. Było już 26 dla nas. Stoję na zagrywce. Podrzucam piłkę i uderzam w nią. Oczywiście co poszło na aut. Za mocno uderzyłam w piłkę. Ukryłam twarz w rękach, ale trener wziął challenge. I co się okazało? Tak! As serwisowy! I miałyśmy już 2:1 w setach dla nas. Kolejny set był naszym ostatnim, bo szybko go rozegrałyśmy i Włoszki przegrały z nami do 13. Po wszystkim zaczęłyśmy skakać z radości. Jeszcze czeka nas mecz w niedziele i wracamy do Polski. Chociaż:
- ... spodobało mi się tutaj. Chyba tu zamieszkam. -tak powiedziałam Igle przez telefon.
-Ani mi się .. masz wracać do Polski.
-No przecież żartuję haha.
-Mam nadzieję. -i tak przegadaliśmy z 10 minut. Sobotni pierwszy trening był trochę "cięższy", ale za to drugiego nie było, bo trener uznał, że nie musimy trenować, bo tym co zrobiłyśmy dzień wcześniej, więc co miałyśmy zrobić niż zakupy. Do hotelu tym razem ledwo co wróciłyśmy. W niedzielę od samego rana trening. Potem chwila przerwy i mecz. Tym razem wygrałyśmy z nimi 3:2 (25:23, 25:20, 27:25). I tak zakończyłam swoją pierwszą podróż. W poniedziałek musiałyśmy pożegnać się z Mediolanem i wracać do Polski.

Kolejny skończony! Mam nadzieję, że się podoba i zapraszam do komentowania,  bo to jest motywujące. 
Tak trochę wracając do rzeczywistości. Włosi przegrali z Brazylią co spowodowało to, że nie dostajemy się do Final Six, ale w tym roku to głównym celem są MŚ i to na nie czekamy! Tak wiem, że to wiecie ;)) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zapraszam do oceniania bloga, już teraz można anonimowo!