piątek, 28 listopada 2014

Rozdział 13

 Mistrzostwa czas zacząć !
Około godziny 14:45 poszłyśmy jeszcze na stołówkę. Nałożyłyśmy sobie obiad na talerz i usiadłyśmy przy stoliku po prawej stronie. Po chwili stado 2-metrówców rzuciło się po talerze, a potem po jedzenie. Igła wszedł ostatni. Sam. Na twarzy nie miał jak to zwykle banana. Był smutny. Coś go gnębiło. Stał i wpatrywał się w jedzenie. Wstałam, aby podejść do niego, ale nagle weszła Żaneta. Zamarłam. Obserwowałam jej każdy ruch. Podeszła do Igły. Zaśmiała się. On jednak nadal był przygnębiony. Nałożyła sobie jedzenie i podeszła do najgłośniejszego stolika siatkarzy.
-Cześć chłopcy. Można się dosiąść? -spytała tak słodkim głosikiem, że zachciało mi się zwymiotować to co zdążyłam zjeść.
-Jak widzisz nie ma tutaj miejsca dla Ciebie. -powiedział stanowczo Andrzej.
-A tam? -wskazała palcem na wolne miejsce.
-A tamto jest zajęte. Nie dla Ciebie. -odeszła. Na twarzy miała wymalowaną złość. Usiadła przy stoliku obok nas. Igła nadal stał się zastanawiał nad jedzeniem.
-Iwona! Dawaj! -usłyszałam zza pleców Asię. Podeszłam do Ignaczaka.
-Igła możemy porozmawiać.
-Oczywiście. -odpowiedział. W jego oczach było widać smutek.
-Ale nie tutaj.
-To chodźmy do mojego pokoju. Tam będzie spokój. -powiedział. Wyszliśmy z stołówki i poszliśmy w stronę windy. Wcisnął odpowiedni guzik. Czekaliśmy parę sekund na to, aż będziemy mogli znaleźć się w drodze do jego pokoju. Po 2 minutach siedziałam u niego na łóżku. Siedział na przeciwko mnie. Myślał o tym co miał powiedzieć. W pokoju panowała niezręczna cisza.
-Igła. -przerwałam ciszę.
-Iwono. Ja Cię chciałem przeprosić. Żaneta nic dla mnie nie znaczy. To tylko koleżanka. -ostatnie zdanie cały czas słyszałam w głowie. "To tylko koleżanka". To tak się zaczyna. Tak się mówi. Najpierw koleżanka, a potem ...
-Krzysiek ja wiem, że ty mówisz na nią koleżanka, ale ja wiem jak to będzie potem. -wstałam i podeszłam do okna. Patrzyłam przez okno na jeżdżące auta.
-Ty nie rozumiesz.
-Czego nie rozumiem? -odwróciłam się i zobaczyłam kilka porozrzucanych butelek obok łóżka, na którym siedział.
-Ja, ja .. -próbował coś powiedzieć, ale sam nie wiedział co.
-A to co to znaczy? -wskazałam palcem na butelki.
-Chwila słabości. -odpowiedział.
-Chyba dni słabości. I pewnie jeszcze z nią. Żanetą. Co ona ma w sobie czego ja nie mam?
-Ona nie jest tobą. Kocham tylko ... -przerwał w połowie zdanie. Wstał. Stanął na wprost mnie.
-Kogo kochasz? Ją. Wiem o tym. Nie mamy o czym rozmawiać. -chciałam go ominąć i wyjść. Złapał mnie.
-Kocham tylko i wyłącznie Ciebie. Kiedy pierwszy raz Cię ujrzałem zakochałem się.
-Puść mnie! -krzyknęłam. On nie miał takiego zamiaru. Przytulił mnie mocno. -Puść mnie!
-Nie. Właśnie w moich rękach trzymam cały mój świat i nie mam zamiaru go puszczać. Inaczej moje kruche serce pęknie. -po moim policzku spłynęła pojedyncza łza. -Kocham Cię i zawsze będę. Kocham Cię od pierwszego momentu, gdy Ciebie ujrzałem. Nigdy nie przestanę. - w tym momencie próbowałam powstrzymywać się od zaczęcia płakać, ale to było silniejsze ode mnie. Łzy leciały mi strumieniami.
-Dlaczego to zrobiłeś? Dlaczego piłeś?
-Nie dałem rady. Tęskniłem za tobą. Byłem słaby i nadal jestem. Nie potrafiłem żyć z myślą, że ... -zaczął płakać, a podobno chłopaki nie płaczą.
-Igła. Spokojnie. Uspokój się. -przestał płakać.
-Ale, ale ty ...
-Kocham Cię. -powiedziałam, a na jego twarzy pojawił się uśmiech. Mój ulubiony uśmiech. Po chwili libero musnął moje usta. Staliśmy wtuleni w siebie. Tą romantyczną chwilę przerwał nam Ziomek.
-Igła. Otwieraj! -Krzysiek niechętnie podszedł do drzwi i je otworzył. Żygadło wparował do pokoju. -Szykuj się. Zaraz jedziemy. Świat na nas czeka!
-Ktoś w końcu musi wygrać Mistrzostwa..
-To ja pójdę. Zobaczymy się później. -dałam buziaka w Ignaczakowy policzek.
-Zaczekaj. -Krzysiek poszukał coś w swojej torbie i wręczył mi swoją koszulkę.
-Dziękuję. -wyszłam. Gdy tylko weszłam do pokoju Asia zaczęła zasypywać mnie różnymi pytaniami.
-Aśka pogadamy potem. Muszę przygotować się. -po tych słowach rozgrywająca usiadła na łóżku, a ja zaczęłam biegać po pokoju. Ubrałam koszulkę z numerem "16" i nazwiskiem "Ignaczak". Dodatkowo założyłam czarne rurki i białe Conversy do kostek. O 16:10 miałyśmy zbiórkę pod hotelem, a następnie wsiadłyśmy do autokaru. Pod Narodowym byłyśmy około 17:20. No cóż. Jak widać dużo ludzi kocha siatkówkę i takiej okazji jak Inauguracja na Stadionie do piłki nożnej nie szło przeoczyć. Gdy wchodziłyśmy na płytę główną przeszły mnie ciarki. Większość miejsc była zajęta. Tłumy ludzi czekały na Orzełki, ale znalazło się też trochę kibiców Reprezentacji Serbii. O 18:00 zaczął się pokaz. Ceremonia otwarcia była wręcz idealna. Po całej ceremonii na Stadion przyjechali chłopacy, którego tego wieczoru mieli stoczyć pierwszy bój o punkty z Serbami. Gdy Reprezentacja Serbii rozgrzewała się po prezentacji, na Narodowy przyjechali Orzełki. Podczas prezentacji widać było, że cieszyli się, ale i zarazem byli zdenerwowani, co niby na pierwszy rzut oka nie było widać. Najpierw na boisko wbiegli Piotrek, Winiar, Konarski, a potem już sami wiecie kto. Gdy usłyszałam nazwisko, które widniało na tyle mojej koszulki od razu moje serce szybciej zabiło. Krzysiek wbiegł na boisko cały uśmiechnięty, a ja klaskałam mu jak najlepiej. Widać, że był bardzo szczęśliwy. Natomiast mi chciało się płakać, jak i cieszyć się z nim tym wielkim przeżyciem.

*Perspektywa Igły*
"Powiem wam, że nigdy nie czułem się bardziej wyjątkowo niż w trakcie prezentacji. Nogi miałem miękkie, jakby to był co najmniej debiut w teatrze marzeń. Chciałem, aby ta chwila trwała długo, najlepiej wiecznie. Wbiegając pomyślałem, że zrobię dwa kroki w przód i trzy w tył, by jak najdłużej celebrować ten moment." ~Fragment z felietonu Krzysztofa Ignaczaka dla Przeglądu Sportowego. <link>

*Perspektywa Iwony*
Po prezentacji zawodnicy zaczęli się rozgrzewać. Następnie odsłuchaliśmy hymnu Serbii, a następnie 60 tysięcy ludzi odśpiewało najpiękniej jak tylko to jest możliwe, a cappella "Mazurka Dąbrowskiego". Wtedy poczułam magię tego miejsca. Tego spotkania. Te Mistrzostwa będą nie zapomniane. Wszyscy będą o nich mówić. Na całym świecie. Najlepsze w historii ludzkości Mistrzostwa Świata. 
Po odśpiewaniu hymnu państwowego przyszedł czas na poznanie pierwszej szóstki. 
Na przyjęciu Winiarski, Kurek, Atak: Wlazły. Środek: Kłos, Nowakowski. Rozegranie: Zagumny. Libero: Ignaczak. 
Przed meczem myślałam, że będzie trudny i Serbowie nie dają Orłom z Polski wygrać. Jednak los chciał inaczej. Mecz Polacy wygrali bez trudu 3-0. 
Po meczu podbiegłam do barierek. Tam gdzie Krzysiek rozdawał autografy. Przecisnęłam się przez innych kibiców. Z torby wyciągnęłam jakąś kartkę i trzymałam ją w rękach.
-Panie Krzyśku. Mogę prosić o autograf. 
-Jasne. -wziął kartkę. -Dla kogo ma być?
-Dla Iwony. -spojrzał na mnie.
-Podejdź do mnie bliżej dziewczyno. -podeszłam do niego. On przytulił mnie. Po chwili znajdowałam się za barierką obok niego. Po ponad 5 minutach Igła poszedł do szatni. Ja natomiast odbijałam piłkę z Arkiem Wlazłym i Oliwierem Winiarskim. Bardzo przyjemnie było z nimi trochę poodbijać. Mimo, że są młodzi to zawstydzili, by niejednego gimnazjalistę. Talent po ojcach już odziedziczyli.

Do hotelu wróciliśmy około 24:00. Tam było już totalne szaleństwo. Siatkarze tańczyli i śpiewali, a my przyglądałyśmy się im z uśmiechem. Nagle Igła porwał mnie do tańca. Andrzej zaprosił Asię. Ci co mieli partnerki to z nimi tańczyli. A nasz Agata została zaproszona do tańca z Rafałem Buszkiem. Wszyscy świetnie się bawili do godziny 2:00. O tej godzinie właśnie przyszedł Stephane wraz z Makowskim. 
-Chlopaki ja was na prawde prosze. Idzicie juz spac. 
-A wy moje kochane dziewczynki łóżeczka czekają. -na te słowa dziewczyny, jak i chłopaki ze spuszczonymi głowami poszliśmy do swoich pokoi. Na schodach Winiarski zaśpiewał swoją ulubioną piosenkę, którą zadebiutował na YouTube i w Xfajtersach - "Gotye - Somebody That I Used To Know". <link>
Po powrocie do pokoju, chciałam iść do łazienki niestety pukanie do drzwi mi w tym przeszkodziło. Otwarłam i moim oczom ukazał się nie kto inny jak ... tak, Krzysztof Ignaczak!
-Nie dałem Ci całusa na dobranoc. -powiedział i musnął moje usta. -I jeszcze na pożegnanie. -powtórzył poprzednią czynność. -I jeszcze raz na pożegnanie, bo teraz nie będziemy się widzieć przez długi czas. -kolejny raz jego usta dotknęły moich ust.
-Kocham Cię. -powiedziałam.
-Żegnaj. -powiedział i odszedł. Tak po prostu odszedł. Poszedł do swojego pokoju znajdującego się na piętrze niżej.
Swoją drogą po jego odejściu w końcu poszłam wziąć upragniony prysznic. Po odświeżeniu się poszłam spać o 3:00 w nocy.
Obudziłam się, a raczej obudzili mnie Kłos i Wrona, którzy biegali po całym hotelu pukając do każdych drzwi. Wyszłam w piżamie na hol. Nie było ich. Poszłam piętro niżej. Tam zobaczyłam coś w co nie mogłam uwierzyć...

Kolejny..? Tak kolejny! Nawet nie wierzę w jakim tempie idzie mi to pisanie. Niby cały czas coś próbuję dopisywać, aby tworzyła się jakaś historia, która jest wymysłem tylko i wyłącznie mojego mózgu. Oczywiście mam nadzieję, że się podoba i zapraszam do motywowania mnie przez pisanie komentarzy, nawet by i z anonima :))

wtorek, 25 listopada 2014

Rozdział 12

Dam radę?
Dzisiaj mamy ostatnie 2-3 treningi przed męskimi Mistrzostwami Świata. Wstałam o 6;30. Ubrałam się już na trening, a potem poszłam oczywiście z Asią na śniadanie. W drodze na trening po drodze spotkałam Maję i zagadałyśmy się stojąc w miejscu. Spóźniając się na trening tym samym dostałyśmy karę. Musiałyśmy przebiec dodatkowe 10 kółek. Następnie zaczęłyśmy ćwiczyć. Najpierw po jednej stronie była akcja, a potem po drugiej. Zaczynałyśmy od zagrywki, przyjęcie, rozegranie i wystawa, blok, obrona i tak w kółko. Dzisiaj trenerzy postanowili skupić się na rozegraniu, ataku oraz bloku. Poranny trening dzisiaj trwał 3,5 godziny. Po powrocie do pokoju usiadłam na łóżku i wzięłam laptopa na kolana. Zalogowałam się na Facebook'u. Przeglądnęłam go. Nic ciekawego. Potem zadzwonił do mnie Igła. Rozmawialiśmy 0,5 godziny. Następnie zjadłam obiad i odpoczęłam trochę. Drugi trening był już lżejszy. Grałyśmy jak zwykle. Dzisiaj wyjątkowo źle mi szło. Rzekłabym okropnie. Beznadziejnie. Nic mi nie wychodziło. Jakby mnie coś opętało. W ogóle nie potrafiłam przyjąć piłki, zaatakować czy obronić. Przy stanie 19:9 dla przeciwniczek zeszłam z boiska i może nawet lepiej. Załamałam się. Twarz ukryłam w ręce i myślałam co się dzisiaj ze mną stało. Po chwili usiadł obok mnie II trener, Wiesław Popik.
-Nie przejmuj się. Każdemu zdarza się gorszy dzień.
-Mi nie powinny.
-Ciekawe czemu. Widziałaś jak wczoraj koszmarnie grała Aga. -zaśmialiśmy się. -Nie powinnaś się przejmować, bo tym do niczego nie dojdziesz. Jutro jedziemy na Mistrzostwa i będzie fajnie.
-No może i ma pan rację, ale ostatnio wszyscy mnie pocieszają i mi mówią, że nie powinnam się przejmować, ale ja tak nie potrafię. Ostatnio dużo się wydarzyło i jeszcze wiele może się zdarzyć.
-No widzisz. A ty się przejmujesz jakimś tam złym dniem. Jeszcze zobaczysz jak Igła i chłopaki zdobywają Mistrzostwo Świata (:D). -nic nie mówiąc uśmiechnęłam się do niego. -A teraz zmykaj do szatni.
-Dziękuję. -powiedziałam i pobiegłam do szatni. Tam oczywiście jak zwykle dziewczyny nawijały o wszystkim i o niczym. Po wzięciu prysznica i przebrania się, poszłam do pokoju jak zwykle. Zadzwoniłam do Igły, musiałam. Niestety nie odebrał. Zadzwoniłam jeszcze 2 razy i dalej nie odebrał. Wybrałam numer do jego przyjaciela z pokoju - Łukasza. Ten odebrał.
-Cześć Ziomek. Nie wiesz co dzieje się z Igłą? Nie odbiera ode mnie.
-O hej. Znaczy się ... nie wiem jak Ci to powiedzieć.
-Gadaj !
-No, bo Igła jest teraz na masażu.
-I tego mi nie chciałeś powiedzieć?
-On jest na masażu u nowej stażystki.
-Ładna?
-Śliczna.
-Ziomek przypominam Ci, że masz żonę, która jest jedną z najśliczniejszych kobiet na świecie.
-No wiem. Ale tylko mówię. -w tym momencie słyszałam jak Igła wchodzi do pokoju.
-Nawet nie wiesz jak ta Laura potrafi zrobić niesamowity masaż. Najlepszy na świecie. Ostatnio tego było mi trzeba. Nigdy nie widziałem lepszej kobiety, która ... -usłyszałam głos Igły w słuchawce. Poczułam ukłucie w sercu.
-Iwona. -powiedział rozgrywający do telefonu.
-Naprawdę jest taka ładna i tak niesamowita?!
-Nie.
-Nie kłam! -krzyknęłam na Łukasza.
-Iwona. Spokojnie. -powiedział Żygadło.
-Daj mi telefon. -powiedział Igła. -Iwonko. Kochanie.
-Czego chcesz?
-Ej... O co Ci chodzi?
-O nic.
-Misiek.
-Spadaj.
-Oddawaj mi telefon Igła. -krzyknął Łukasz. Ja w tym momencie rozłączyłam się. Następnie Igła zaczął dzwonić, ale ja odrzucałam połączenie i tak 5 razy.
Asi nie było w pokoju. Była pewnie u Agaty. Poszłam do łazienki. Ściągnęłam plastikową obudową w kwiatki z mojego telefonu. Jeszcze tutaj była. Wzięłam stal do ręki. Żyletka. Jeden ruch. Jedno pociągnięcie. Inni pewnie nie będą za mną płakać. Nikt nie będzie o mnie pamiętał.  Nie nie mogę. Żyję po to, aby grać w siatkówkę. A może jednak nie. Może powinnam zginąć. Nie mogę! Mogę. Nie mogę. -biłam się z myślami i płakałam. Wzięłam telefon do ręki. Wybrałam numer Asi. Odebrała niemalże od razu.
-Asia. Przyjdź szybko. -płakałam i mówiłam. Nie minęło nawet 10 sekund, a rozgrywająca już była w pokoju. Weszła do łazienki.
-Iwona! Nawet tego nie rób! -zaczęłam jeszcze bardziej płakać. -Oddaj mi to! -podeszła do mnie i wzięła mi żyletkę z ręki. -Kochanie. Nigdy już tego cholerstwa nie bierz do ręki.
-Ale, ale ...
-Nie załamuj się. Chodź pójdziemy poodbijać na salę.
-No dobra. -przebrałyśmy się. Wychodząc z pokoju Asia dokładnie zamknęła go na klucz. Najpierw udałyśmy się na stołówkę, ale jakoś nie miałam ochoty jeść. Po 20 minutach poszłyśmy na salę. Wzięłyśmy mikasę i zaczęłyśmy odbijać przez siatkę. Asia stała po drugiej stronie. Czasami zdarzyło się, że zamiast odbić, atakowałam, a Asia blokowała lub broniła. Nie czułyśmy upływu czasu. Świetnie się bawiłyśmy i dużo śmiałyśmy. Zapomniałam o całym świecie. O tym, że niedawno straciłam dziecko. O tym, że Igła. O tym, że chciałam się pociąć, zabić.
Zmęczone opadłyśmy na podłogę obok siebie.
-Asia dziękuję.
-Nie ma za co.
-Dzięki tobie zapomniałam o wszystkich ostatnich wydarzeniach.
-Siatkówka lekiem na wszystko.
-Cieszę się, że Ciebie poznałam i, że jesteś ze mną.
-To ja powinnam Ci dziękować, że to ty ze mną wytrzymujesz. -zaczęłyśmy się śmiać. Nagle nasze śmiechy przerwał rozdzwoniony telefon Asi, który leżał na ławce. Rozgrywająca pobiegła po niego i odebrała.
-Tak, słucham? -uśmiech Asi momentalnie znikł. Zamarła. -Odczep się ode mnie. Spadaj. Zniknij z mojego życia. Spierdalaj. -rozłączyła się tak jakby miała dość dzwoniącego. Wstałam i podeszłam do niej.
-Asiu coś się stało?
-On się stał. -usiadła na ławce, schowała twarz w rękach i zaczęła płakać.
-Spokojnie. Opowiedz mi co się stało. -wow. Pierwszy raz miałam komuś pomóc.
-On, on .. robi wszystko, aby uprzykrzyć mi życie.
-Ale kto?
-Nie wiem. Sama naprawdę nie wiem kto. Ciągle dzwoni. Mówi, że mnie kocha. A ja go nawet nie znam.
-Naprawdę chciałabym Ci pomóc, ale nie wiem jak. -nie mogłam uwierzyć, że pod tą uśmiechniętą zawsze twarzą skrywa się jakaś tajemnica. -Może zmienisz numer?
-To nic nie da.
-Oj.. zobaczysz. W miarę moich możliwości spróbuję Ci pomóc. Tylko nie załamuj się i nie rób wszystkiego tak pochopnie jak ja. -zaśmiałyśmy się. Otarłam jej łzy z policzków. -A teraz wstawaj wracamy do pokoju.
-A tak w ogóle to, która godzina? -spojrzała na wyświetlacz swojego telefonu. -Już 23:00.
-Co? -zaczęłyśmy się śmiać. -Po woli chyba trzeba wracać do pokoju. Jutro wstajemy o ... wolę nie mówić, o której jutro wstajemy.
-Zapomniałam. W końcu jedziemy na Inaugurację Mistrzostw. Chodźmy już. -wstałyśmy i poszłyśmy do naszego mieszkanka. O dziwo drzwi były otwarte, a przecież dobrze pamiętam, że Aśka zamykała dokładnie na klucz. Weszłyśmy do środka. Wszystko dokładnie sprawdziłyśmy, ale na szczęście nic nie zginęło.
Poszłam wziąć prysznic, żeby się odprężyć. Przed pójściem spać ustawiłam budzik na godzinę 5:00.
Następnego dnia wstałam cała podekscytowana. Ubrałam swoje dresy, jakąś koszulkę, bluzę i oczywiście zabrałam telefon z słuchawkami. Założyłam buty na swoje stopy i wyszłam zamykając za sobą drzwi na klucz. Wyszłam z ośrodka. Przebiegłam kawałek słuchając piosenki '1 moment' i nagle ktoś dotknął mojego ramienia. Ściągnął mi słuchawki. Nie widziałam dokładnie jego twarzy, ponieważ miał kaptur zasłaniający twarz i do tego miał na ustach chustę, jak to kibole zwykle mają. Złapał mnie za bluzę.
-Nic nie mów. Nie krzycz, bo pożałujesz. -kiwnęłam twierdząco głową na znak, że go zrozumiałam. Był wysoki. Tylko do udało mi się dostrzec. -A teraz słuchaj. Odczep się od Asi. Ona jest moja i nic Ci do tego. Jeśli cokolwiek spróbujesz zrobić w tej sprawie to pożałujesz tego. Dotarło?! -ponownie kiwnęłam głową twierdząco. -A teraz spadaj. -puścił moją bluzę, a ja szybko pobiegłam. Jak najdalej od niego. Wróciłam do ośrodka około 6:15. Wzięłam kartkę i napisałam na niej: Aśka. On naszedł mnie dzisiaj podczas biegania. Chciał, abym się od Ciebie odczepiła. Musimy zadzwonić na policję, oni muszą go złapać. 
Złożyłam kartkę i włożyłam do kieszeni. Cały czas trzęsłam się i czekałam na Asię w stołówce. Dziewczyny już siedziały przy swoich stolikach. Ja siedziałam nadal sama i czekałam na Asię. Po chwili dołączyła do mnie Agata. Opowiedziałam jej całą sytuację szepcząc jej do ucha. Jako, że była naszą najlepszą przyjaciółką musiała wiedzieć. Postanowiła nam pomóc. Po chwili dołączyła do nas Aśka. Nic nie mówiąc próbowałam jej nic nie mówiąc. Po posiłku dziewczyny poszły przygotować się na trening, za to ja z libero poszłyśmy trochę zdobyć kilka informacji. Na razie postanowiłyśmy nie zawiadamiać policji, działając na własną rękę. Popytałyśmy trochę sprzątaczek i strażników. Coś tam się dowiedziałyśmy.
Po przyjściu na salę ponownie dostałam karę wraz z Agatą. Tym razem 15 kółek. Trening był mało wykańczający przed podróżą. Po powrocie z treningu zaczęłyśmy się pakować. Spakowałyśmy kilka rzeczy, ponieważ za parę dni ponownie tutaj przyjedziemy. Wyszłyśmy z pokoju i porządnie zamknęłyśmy go na klucz. Sprawdziłyśmy jeszcze kilka razy przed wyjściem czy wszystko dokładnie jest zamknięte, drzwi także sprawdziłyśmy kilka razy. Bezpieczeństwo jest podstawą. Poszłyśmy na parter i wyszłyśmy z ośrodka. Wszyscy oczywiście czekali na nas. Trener jeszcze nas policzył jakby coś, potem włożyłyśmy nasze torby do schowka czy bagażnika i wsiedliśmy do autokaru. Usiadłam z tyłu z prawej strony, a po drugiej stronie usiadła Asia. Przede mną usiadła Agata. Oczywiście na uszy założyłam słuchawki firmy Sony. Słuchałam przeróżnych piosenek.
Droga cały czas mi się dłużyła, dlatego postanowiłam skorzystać z Facebook'a. Włączyłam Internet w telefonie i zalogowałam się w aplikacji. Przeglądając aktualności dostałam od kogoś wiadomość na Messengerze. Jak się po chwili okazało wiadomość tą wysłała siedząca przede mną libero.
-Hej. Jak tam?
-Mamy idealne drogi.
-Haha...
-Wiesz może za ile będziemy?
-Nie wiem, ale przed nami jeszcze daleka droga... A co robimy ze sprawą Aśki?
-A masz jakiś pomysł?
-Nie mam, ale może pogadamy z nią?
-Nie możemy. Nie wiem czemu, ale wydaje mi się, że ten człowiek założył jakiś podsłuch, bo skąd by wiedział, że ona mi o wszystkim opowiedziałam.
-Możliwe...
-A może pogadamy z innymi dziewczynami, może ze sztabem?
-Na razie lepiej dla wszystkich będzie jak nic nie będziemy mówić nikomu nic. Niedługo wyjeżdżamy do Włoch, a potem Asia tam zostanie i będzie tam grała w klubie.
-Miejmy nadzieję, że nie pojedzie tam za nią, bo inaczej tego pożałuje. -na tym skończyła się nasza rozmowa, ponieważ musiałyśmy coś zjeść. Stanęłyśmy w jakieś restauracji. Oczywiście jak na sportowców przystało na obiad zdrowe jedzenie. Nie wiem dokładnie co nam podali, ale była to jakaś zielenina i mięso.
Po skończonym posiłku mamy jeszcze chwilkę dla siebie, więc niektóre czekają na dworze, siedząc na ławce i rozkoszując się słońcem, a inne w tym ja są w łazience. Po ponad 10 minutach musimy już zasiąść na swoich miejscach w autokarze. Ostatnie sprawdzenie czy żadna nie zagubiła się w toalecie i ruszamy. Podczas drogi uznaję, że jestem trochę zmęczona, więc zakładam słuchawki na uszy i zasypiam. Budzę się dopiero około 60 km przed Warszawą. Jestem cała podekscytowana, jak prawie cały autokar. Około 14:10 byłyśmy pod hotelem. Pod tym, w którym spędzając czas aktualnie siatkarze męskiej Reprezentacji. Po odebraniu swojej torby zmierzam w stronę drzwi. Odbieram klucz i razem z Asią wsiadamy do windy. W trakcie naszej drogi na 4 piętro winda zatrzymuje się i wsiada do niej on..
Kto? Nie, spokojnie nie Igła. Odetchnęłam z ulgą, jak tylko zobaczyłam Andrzej. Od razu rzucam mu się na szyję.
-Cześć Wronka.
-Ty tutaj?
-Jak widać.
-Szalona. -zaśmialiśmy się. -A ty pewnie jesteś ta niesamowita rozgrywająca Joanna Wołosz. Andrzej jestem. -podaje rękę Asi.
-Asia. To ty jesteś ten niesamowity środkowy.
-No tak. Powiem wam coś w tajemnicy. Jestem lepszy nawet od tego Kłosa. -zaczęliśmy się nie śmiać. Wszyscy w dobrych humorach wysiedliśmy z windy na 4 piętrze. Asia razem z Andrzejem w dobrych nastojach idą do pokoju, a ja zamarłam w miejscu  widząc jakąś postać odwróconą do mnie bokiem. Stoi przed drzwiami. Po budowie ciała i fryzurze poznają to już on. Nie sądziłam, że tak szybko go zobaczę. On nawet nie zwrócił na nas uwagi. Nagle z pokoju wychodzi jakaś blondyna. On ją przytula. Mówi jej coś śmiesznego i oboje zaczynają się śmiać. Obejmuje ją i idą razem w naszą stronę. Nagle patrzy wprost przed siebie i oboje patrzymy sobie prosto w oczy. Szybko się od niej odsuwa i podbiega do mnie.
-Iwonko kochanie. -nic nie mówiąc najchętniej dałabym mu z liścia, ale nie będę się pogrążać. Mijam jego i jak najszybciej udaję się do mojego pokoju i zamykam go na klucz. Osuwam się na podłogę. Łzy lecą mi strumieniami po policzkach. Nagle obok mnie znajdują się oni już w gorszych humorach niż tu wchodzili. Próbują mnie pocieszyć, ale ja nawet nie słyszę co oni do mnie mówią. Po chwili emocje opadają i zaczynam słuchać Asi i Andrzeja.
-Kotku co się stało? -mówi Asia, widząc, że już przestaję płakać.
-On, on ...
-Nie chcieliśmy Ci o tym mówić..
-O czym?! O tym, że mnie zdradza?! -wybucham.
-Nie, nie o tym.
-To o czym?! -krzyczę.
-On od dawna upija się. To nie ten Igła. Zmienił się pod wpływem tej, jak jej tam.. A no tak, Żaneta Popiwczak. Ona zupełnie zmieniła go przez kilka dni. Po stracie waszego dziecka, dzięki niej się nie załamał. Tak nam mówił. To alkohol go tak zmienił. Teraz często chodzi upity. Mamy go dość. Oczywiście wiemy, że to nie twoja wina, ale proszę Cię w imię Reprezentacji.
-Andrzej. Chciałabym coś zrobić, ale on mnie zranił.
-Ale spróbuj posta... Wiem, że dla Ciebie to trudne, ale może coś w nim zmienisz.
-Spróbuję, ale nie obiecuję, że się uda. Nie wiem czy dam radę...

No to kolejny. Mały obrót sytuacji, ale mam nadzieję, że się podoba. 
Zapraszam do komentowania, krytykowania, oceniania i wyrażania swojej opinii na temat opowiadania. 

czwartek, 20 listopada 2014

Rozdział 11

 Jadę !
Otwarłam oczy. Byłam w gabinecie naszego kadrowego doktora.
-Jezu. Iwona żyjesz? -powiedziała Asia.
-Tak. Żyję. -odpowiedziałam z uśmiechem.
-Nawet nie wiesz jak się bałam o Ciebie.
-Eee.. tam. Nic mi się przecież nie stało. To tylko zwykłe zasłabnięcie.
-Nie byłbym tego taki pewien. -wtrącił się doktor.
-Przesadza pan. -prychnęłam.
-No nie wiem. Jesteś coraz słabsza. Przez to wszystko nikniesz w oczach. Powinnaś trochę odpocząć od treningów.
-Nie mogę! Muszę trenować. Muszę grać. Nie po to ostatnio tak harowałam, aby to wszystko zakończyć jakimś tam odpoczynkiem.
-Iwona. Proszę Cię chociaż 2 dni odpocznij. -powiedziała Asia.
-Nie, nie mogę.
-Aśka. Nie mów nic. Widzisz jaka jest uparta. Niech robi co chce, ale my Cię ostrzegaliśmy.
-Dobra. -wstałam i chwiejącym krokiem ruszyłam do pokoju. Po wyjściu z gabinetu Asia podeszła do mnie i pomogła mi dojść do pokoju.
-Iwona. Proszę Cię odpocznij trochę. Zwolnij tempo.
-Nie mogę. Musimy być najlepsze. Nie odejdę z kadry. Nie przestanę trenować.
-Ale posłuchaj mnie. Co jest dla Ciebie ważniejsze Igła, dziecko, zdrowie czy osłabienie?
-Przecież ja nie jestem zdrowa! Mam raka wiesz o tym. Nie mam szans tego wygrać.
-Iwona. Otrząśnij się. Twój rak to dopiero stopień początkowy. Urodzisz dziecko, wygrasz mecz z rakiem, a potem wygramy na boisku nie jeden mecz.
-Nie przestanę trenować z powodu zwykłego zasłabnięcia. Jedyne co mogę zrobić to zwolnić trochę na treningach.
-Jak chcesz. Jesteś uparta i ja tutaj nic nie zdziałam. -nic nie mówiąc położyłam się na łóżku tyłem do Asi i usnęłam ze zmęczenia.
Obudziłam się dopiero rano około godziny 6:30. Oczywiście od razu poszłam pod prysznic. W łazience spędziłam około 45 minut.
-Nareszcie. -powiedziała zniecierpliwiona Asia kiedy wychodziłam z łazienki. Od razu oczywiście wbiegła i zaczęła przygotowywać się na dzisiejszy dzień. Ja natomiast usiadłam na łóżku i z chwili wolnej wzięłam telefon do ręki i przeglądnęłam facebook'a. Po ponad 25 minutach razem z rozgrywającą poszłyśmy na śniadanie, a następnie na trening. Swoją drogą dzisiaj znowu strasznie się zmęczyłam. Gdy wychodziłam z hali miałam ochotę wręcz położyć się na podłodze i powiedzieć; Dalej nie idę. Ostatkami sił doczłapałam się do pokoju i wzięłam szybki prysznic, a następnie położyłam się na łóżku. Zasnęłam bardzo szybko. Obudziła mnie Asia. Poszłyśmy na stołówkę, ale jednak postanowiłam nic nie jeść. Następnym punktem w naszym planie był trening. Ten mimo wszystko był mniej wymagający niż ten poranny. Trochę ćwiczeń i mecz. Dzisiaj dawałam z siebie więcej niż wczoraj, ale ból dał za wygraną i przy początku drugiego seta zeszłam na chwilę z boiska, aby szybko połknąć jakąś tabletkę przeciw bólową. Powróciłam ponownie do gry. Kolejnego seta przegrałyśmy, następnie doprowadziliśmy do wyniku 2-2 w setach. Przy stanie 11-9 weszłam na zagrywkę. Pierwszą przyjęły na naszą stronę. Podałam do Asi, ta wystawiła, a Jula zakończyła tą akcję perfekcyjnym atakiem. Następna zagrywka źle przyjęta. Następna przyjęta była bardzo dobrze, wystawiona też, ale przeciwniczki nie przebiły się przez nasz potrójny blok. W ten sposób piłka meczowa. Ponownie idę na miejsce zagrywania. Podrzucam piłkę. Robię rozbieg i uderzam w piłkę z całej siły. Piłka przechodzi na naszą stronę. Odbiera Agata, Asia perfekcyjnie wystawia, ja uderzam ponownie z całej siły w piłkę i ...
Budzę się ponownie w gabinecie doktorskim.
-Iwona. Co ty narozrabiałaś? -pyta się mnie nasz kadrowy doktor.
-Ja? Nic.
-Jeśli coś Cię bolało to trzeba było zejść z boiska.
-Nic mnie nie bolało. -usiadłam. Już chciałam postawić pierwszy rok, ale ból dał za wygraną. Leżałam na podłodze zwijając się z bólu. Doktor zadzwonił po karetkę i próbował mi pomóc. Tym razem był to naprawdę silny ból. Ambulans przyjechał po około 20 minutach. Od razu przewieziono mnie do szpitala. Na segregacji uznałam, że lepiej będzie jak pójdę spać i tak zrobiłam. Zasnęłam mimo bólu. Obudziłam się już na jakimś oddziale. Obok mnie leżała jakaś kobieta w ciąży. Po chwili do sali wleciał Igła.
-Nic Ci nie jest? Jesteś cała? Żyjesz? -mówił tak, że ledwo nad nim nadążałam.
-Żyję. Jest dobrze.
-A z dzieckiem?
-Też. -uspokoiłam go. Po chwili do sali weszło 2 lekarzy.
-Dzień dobry. Nazywam się Anna Polak i jestem lekarzem na tym oddziale. To jest psycholog Karolina Nowak. -powiedziała szczupła kobieta w białym fartuchu.
-Pani doktor co z moją narzeczoną? -spytał się Igła.
-Spokojnie. Wszystko jest w porządku. Ale czy mogłybyśmy porozmawiać z panią Iwoną?
-Oczywiście. Ale my nie mamy przed sobą tajemnic i chciałabym, aby Igła został. -powiedziałam.
-Dobrze. -powiedziała doktor Polak. -Muszę niestety przekazać wam złe wieści. Pani poroniła. Nie mieliśmy już szans uratować dziecka. Podejrzewamy, że było to wywołane lekiem, które wzięła pani z powodu bólu podbrzusza. Przykro mi. -zaczęłam płakać. Igła próbował mnie pocieszać, ale też zaczął płakać ze mną. Przytulił mnie i razem płakaliśmy. Doktor Polak wyszła z sali.
-Przykro mi z powodu utraty dziecka. Wiem, że to dla was trudne.
-Nic pani nie wie! -krzyknęłam.
-Spokojnie. Ja wiem, że to dla was trudne. Czasem tak jest. Widocznie ktoś tak chciał.
-Igła możesz zostawić mnie samą z panią doktor?
-Już wychodzę. -powiedział Ignaczak i wyszedł.

*Perspektywa Igły*
Wyszedłem z sali i przez szybę patrzyłem co się działo. Widziałem jak Iwona rozmawia z tą całą psycholog. Widziałem jak ona to przeżywa. Widać, że pragnęła tego dziecka. Tak jak ja. Zawsze chciałem mieć dzieci. Nie mogłem powstrzymać się od płaczu. Ryczałem jak dziecko. Usiadłem na krześle i twarz ukryłem w dłoniach. Nagle poczułem czyjąś dłoń na swoim ramieniu.
-Stary będzie dobrze. -powiedział Ziomek.
-Aż taki stary nie jestem. -warknąłem.
-No to będzie dobrze mój ziomku. -powiedział rozgrywający. -Trzeba żyć dalej. Wiem, że dla was to wielka strata, ale popatrz na mnie i Agę. Ona jest we Włoszech, ja w Polsce. Nie mamy dzieci. Dobrze, że chociaż widujemy się jak jest sezon ligowy.
-Ty i Aga to co innego. -ponownie warknąłem.
-Igła do cholery ogarnij się. Wiem, że to ... -w połowie zdania zamilkł. -Powinieneś ją wspierać. Jesteś silny i wiem, że ty sobie dasz radę, ale pomyśl o niej. Ona zupełnie się załamie.
-Może i masz rację.
-Jasne, że mam rację. Ona jest dla Ciebie stworzona. A teraz leć do niej i przytul ją. -nie trzeba było długo czekać, abym wpadł do sali i bez słowa przytuliłem miłość mojego życia. Po chwili puściłem ją.
-Kocham Cię. -powiedziałem.
-Ja Ciebie też.

*Perspektywa Iwony*
Po ponad 5 dniach wyszłam ze szpitala i od razu pojechałam do Szczyrka, aby móc dalej trenować. Po woli zbliżały się Mistrzostwa Świata. Musimy być w szczytowej formie. Po ostatnich przejściach mam ochotę tylko i wyłącznie trenować. Dzień i noc. Tylko siatkówka. Tylko trening.
Pierwszy dzień po powrocie spędziłam jeszcze w pokoju, ale następnego dnia tuż przed treningiem poszłam na salę, aby trochę nadrobić ostatnie dni. W ogóle się nie oszczędzałam, bo po co? Najpierw przebiegłam 10 kółek wokół sali, potem rozgrzewka i rozciąganie, a potem zaczęłam walić w piłkę, tak jakby po drugiej stronie stali moi wszyscy wrogowie. Nagle słabiej się poczułam, ale po paru sekundach wszystko przeszło i dalej odbijałam piłkę. Po nawet nie wiem jakim czasie wszyscy przyszli na salę, aby mógł rozpocząć się trening. Usiadłam na chwilę, aby odpocząć i patrzyłam na dziewczyny, które się rozgrzewały. Po ponad 15 minutach dołączyłam do nich, aby móc rozpocząć ćwiczenia. Dzisiaj wyjątkowo nie miałyśmy, aż tak ciężkiego treningu, ale to była tylko cisza przed burzą. Po około 40 minutach trener kazał nam przestać odbijać i powiedział, że idziemy na siłownię. Wszyscy bardzo się cieszyłyśmy. Naprawdę podczas drogi było słychać jęki i marudzenie, że nikomu się nie chce, ale w naszej grupie była tylko jedyna osoba, która nie marudziła. Kto? Ja! Bardzo chciałam ostro wziąć się za siebie, bo na razie słabo ze mną. Po 2 godzinach spędzonych na siłowni wróciłam do pokoju. Położyłam się, ale tylko na chwilę, bo musiałam iść do stołówki, aby zjeść obiad. Po posiłku od razu gdy tylko położyłam się na łóżku zasnęłam. Obudził mnie telefon. Tak ktoś dzwonił. A kto? Mój Krzysiek. Odebrałam. No, bo ja by tu nie odebrać od takiego chłopaka?
-Cześć kochanie. Posłuchaj jest sprawa.
-Hej. Słucham Cię jaka.
-No, więc jak wiesz. Za parę dni rozpoczynają się Mistrzostwa Świata. I chciałbym, abyś była ze mną w ten szczególny czas. Bardzo było miło gdybyś mnie wspierała.
-Igła posłuchaj wiesz, że teraz mam treningi, bo my też za prawie miesiąc lecimy na Mistrzostwa, ale może wpadnę.
-Nie może, lecz na pewno. Jak ty możesz odmówić nam? Najlepszej Reprezentacji pod słońcem.
-Reprezentacji Brazylii? Jak będą to jadę.
-Ej..
-Żartuję przecież. Oczywiście, że Reprezentacja Polski jest najlepsza.
-Zgadzasz się. Fajnie to ...
-Igła stop! Nie powiedziałam, że się zgadzam. -przerwałam mu.
-Pojedziesz z nami autobusem... 
-Autobusem? Z Winiarskim? Z tym najprzystojniejszym siatkarzem na świecie?
-Nie. Z Ignaczakiem. On jest, przecież najprzystojniejszy na świecie.
-Eee.. wolałabym z Winiarskim.
-To niech on Ci załatwi bilety.
-Igła. Jadę! Z najlepszym na świecie libero Ignaczakiem. Tylko jeśli on będzie, to ja też.
-Ooo.. już ja się o to postaram, aby on był. -zaśmialiśmy się. -Przyjadę po Ciebie jutro po południu.
-Hamuj, hamuj.
-Hamuj piętą?
-Jutro zdecydowanie nie! Mistrzostwa rozpoczynają się za 4 dni. Przyjadę do was sama za 2-3 dni.
-2 dni.
-3.
-Nie możesz, bo wtedy już nas nie będzie.
-No dobra. Przyjadę za 2 dni. 
-Jest. -usłyszałam w słuchawce.
-No to ja już lecę. Do zobaczenia Misiu.
-Papa kochanie. -rozłączyłam się. Nie minęło nawet kilka sekund, a już szłam na dół na obiad. Oczywiście razem z Asią. Po zjedzeniu posiłku wróciłyśmy do naszego pokoju i zaczęłyśmy leniuchować, czyli leżałyśmy na łóżkach i oglądałyśmy telewizję. Oczywiście usnęłam. Obudziła mnie jak to zwykle bywa Joanna z informacją o tym, że za parę minut trening. Wzięłyśmy torby treningowe i ruszyłyśmy do szatni. Oczywiście podczas przebierania się nie obyło się bez rozmów. Każda coś mówiła, tylko ja jak szara myszka przebierałam się nic nie mówiąc. Po przebraniu się czekałam jeszcze minutkę na Asię i obie poszłyśmy na salę. Nikogo jeszcze nie było. Usiadłyśmy na ławce i czekałyśmy, aż wszyscy przyjdą. Po 2 minutach cała kadra i sztab były na sali. Zaczęłyśmy się rozgrzewać. Po rozgrzewce i rozciągnięciu się zaczęłyśmy ćwiczyć zagrywkę i przyjęcie. Szlifowałyśmy ostro, ale warto. Po około 1h 45 minutach zaczęłyśmy grać. Nasz mecz zakończył się wynikiem 3-1 dla tamtych. Po skończonym treningu poprosiłam trenera o rozmowę.
-Słucham Cię. -powiedział gdy byliśmy już po za zasięgiem wszystkich.
-Mogłabym się zwolnić na kilka dni.
-A z jakiego to powodu?
-Ponieważ jadę na Otwarcie Mistrzostw Świata.
-Ale nie musisz się zwalniać, bo na ten czas przenosimy się do Warszawy. Dziewczyny też idą na Otwarcie.
-Naprawdę?
-Tak. Nie słyszałaś jak cały czas o tym plotkowały w szatni.
-Nie. Raczej byłam zajęta przygotowywaniem się na trening. -nastała cisza. -To ja już pójdę. Do zobaczenia.
-Do zobaczenie. -powiedział kiedy zaczęłam się oddalać. Gdy tylko wpadłam do pokoju od razu sięgnęłam za telefon. Wybrałam numer Igły i po 4 sygnałach odebrał.
-Cześć Kotuś. Przepraszam, że dzwonię, ale mam super wiadomość.
-Słucham jaką?
-Kadra żeńska też jedzie na Otwarcie Mistrzostw.
-Ale ty jedziesz z nami.
-Nie. Jadę z dziewczynami.
-Nie. Jedziesz z nami.
-Nie z dziewczynami.
-To zrobimy tak. Wy przyjedziecie. Spotkamy się. A na Narodowy pojedziesz z nami. Ok?
-Okej. -rozmawialiśmy jeszcze 10 minut, ale musieliśmy oboje kończyć, ponieważ zbliżała się pora kolacji.

O i proszę kolejny. 
Mam do was prośbę. Jeśli czytasz to skomentuj, a tym samym zmotywujesz mnie do dalszego pisania. 

piątek, 14 listopada 2014

Rozdział 10

 Jeden z najszczęśliwszych dni...
Gdy tylko wróciłam do pokoju poszłam do łazienki i swoją twarz oblałam zimną wodą. Musiałam jakoś ochłonąć. Po wyjściu z pokoju, położyłam się na łóżku i włączyłam telewizor. Do końca wieczora oglądałam jakieś denne programy skakając po kanałach. Oczywiście usnęłam podczas oglądania. Obudziłam się rano, znaczy się Asia mnie obudziła.
-Iwonko, Iwonko zapraszam na śniadanko.
-Joanno jeszcze chwilę.
-Przykro mi. Za 10 minut trening.
-Co? -zerwałam się z łóżka. -Czemu wcześniej mnie nie obudziłaś?
-Bo tak słodko spałaś. Nie chciałam Cię budzić.
-Oj Aśka. -pogroziłam jej palcem, ale zaraz po tym zaczęłam biegać po naszym małym mieszkanku, albo raczej pokoiku. Po paru minutach byłam gotowa na trening. W drodze na hale zjadłam jeszcze jakiegoś batonika musli. Po przygotowaniu się na trening poszłam na halę i zaczęłam odbijać piłkę z Agata. Po naszej 'rozgrzewce' zaczęły się różne ćwiczenia. Po tym poszliśmy na siłownię gdzie rozpoczął się trening siłowy. Każda z nas dostała kartkę. Rozkładem chyba mogę to nazwać. Zaczęłyśmy ćwiczyć i na siłowni nie było słychać żadnych rozmów. Po tym dobrym, ale męczącym treningu udałyśmy się do szatni, a potem do pokoi. Potem oczywiście obiad, a następnie czas tylko dla nas. Gdy leżałam na łóżku mój telefon zaczął dzwonić. Spojrzałam na wyświetlacz i zobaczyłam zdjęcie Igły. Odebrałam.
-Cześć Kochanie. Jak tam?
-Hej. Idealnie.
-Na pewno?
-Znasz mnie tyle i nadal nie wyczuwasz tego sarkazmu?
-No oczywiście... że nie!
-Oj Igła.
-Ale tak na poważnie pytam.
-Jest źle. Powiedziałabym, że jestem w dupie.
-Co się stało?
-Sam wiesz dobrze.
-Nie, nie wiem.
-Igła.
-Dobra, dobra. Jutro do Ciebie przyjadę.
-Po co?
-Iwona.
-No co?
-Nie mogę odwiedzić mojej przyszłej żony?
-Jakiej przyszłej? Prędzej umrę.
-Nawet tak nie mów.
-Ale ja mówię prawdę.
-Przestań.
-Nie, nie przestanę.
-Jesteś zdrowa rozumiesz?
-Ta... ciężarna i do tego chora.
-Zaraz, zaraz. Jesteś w ciąży?
-Nie.
-Głuchy nie jestem. -w myślach cały czas powtarzałam sobie; Teraz albo nigdy! 
-Igła. To chyba nie jest rozmowa na telefon.
-Spoko. To wyjdź na dwór.
-Ale po co?
-Dowiesz się jak wyjdziesz.
-Dobra. Już idę. -wyszłam na dwór. Od razu co rzuciło mi się w oczy to ten wielkolud co stał parę metrów ode mnie. Podeszłam do niego.
-Kochanie! -powiedział Igła. Przytulił mnie i ucałował w czoło.
-Możemy porozmawiać.
-Tak. Wytłumacz mi o co chodzi z tą ciążą.
-Nie wiem od czego zacząć. Ale powiem Ci. Jestem w ciąży.
-Ze mną?
-Nie. -zrobił smutną minę i już miał odchodzić, gdy .. -Igła. Przecież żartuję.
-No przecież wiem. Kochanie nawet nie wiesz jak się cieszę. -złapał mnie w talii i obrócił wokół własnej osi.-Kocham Cię. -szepnął mi do ucha. Musnął moje usta.
-Ja Ciebie też. Może przejdziemy się?
-Z tobą to nawet na koniec świata mogę iść. -powiedział i chwycił mnie za rękę. Szliśmy w ciszy.
-Igła. Chcesz tego dziecka. -powiedział podczas, gdy szliśmy.
-Jasne, że chcę. Zawsze tego pragnąłem. Mieć gromadę dzieci. Ale ty jakoś się nie cieszysz. Nie chcesz tego?
-Yyy.. -zająknęłam się. Muszę powiedzieć mu prawdę. -Nie, nie chcę. Dopiero zaczęłam grać w siatkówkę. Zaczęłam swoją karierę i jakieś dziecko mi to wszystko zniszczy.
-Iwonka. Dziecko to nie koniec świata. Ja wiem, że ty dopiero zaczęłaś grać, ale przecież zaraz po urodzeniu dziecka wrócisz do gry.
-Igła.. nie! Ja nie dam rady. Nie czuję się na siłach. Nie dam rady go wychować.
-Obiecuję Ci, że pomogę. W końcu to nasze dziecko i mam takie same obowiązki jak ty. Mam śliczny dom w Rzeszowie i to właśnie tam zamieszkamy, a po paru miesiącach, gdy nasz maluszek będzie już biegał znajdziemy Ci mieszkanie w Muszynie i tam zamieszkasz. Będziesz najlepszą matką i siatkarką na świecie. A właśnie jutro jedziemy na obiad razem.
-Po co? -jakoś nie chciałam jechać nigdzie z Igłą. Wolałam odpoczywać i trenować, a nie latać po obiadkach z Igłą.
-No Iwona. Proszę.
-No dobra. -chociaż mam nadzieję, że dobrze się najem jutro. -O już jesteśmy. Do jutra. -dałam mu buziaka. On mnie przytulił i powiedział:
-Do zobaczenia kochanie. -odszedł. Wróciłam do  pokoju i od razu przebrałam się na trening. Z Asią wyszłyśmy z pokoju trochę wcześniej. Rozgrzałyśmy się i rozciągnęłyśmy. Wzięłyśmy piłkę i zaczęłysmy odbijać. Po chwili zaczął się trening. Mistrzostwa Świata we Włoszech zaczynają się za 7 tygodni, a ja nadal jestem w słabej formie. Po woli przyzwyczajam się do tej myśli, że nie długo zostanę matką. Po intensywnej rozgrzewce zaczęłyśmy ćwiczyć z piłką. Gdy minęła może z godzina lub półtorej zaczęłyśmy grać. Podzieliłysmy się na 2 składy i zaczęłyśmy grać. Po meczu zakończonym wynikiem 3-1 dla druzyny przeciwnej poszłam do pokoju nawet nie wchodząc z dziewczynami do szatni. Po powrocie weszłam pod prysznic i poczułam ból podbrzusza. Nie wiem czy można określić go silnym czy słabym. Po chwili ból przeszedł i wyszłam spod prysznica. Po dokładnym wytarciu się i przebrania w czyste rzeczy wyszłam z pokoju. Asia miała założone słuchawki na uszach i pewnie siedziała na facebook'u. Ja nie mając co robić wyszłam z pokoju i poszłam do Juli. Porozmawiałyśmy trochę o wszystkim i o niczym, a potem poszłyśmy na kolację. Po posiłku wróciłam do mojego pokoju. Nic ciekawego nie robiłam potem. Leżałam na łóżku i myślałam. Sama nawet nie wiem o czym.
Następnego dnia po wstaniu udałam się do stołówki zjeść śniadanie, a potem poszłam na trening. Dzisiaj już miałyśmy typowo ciężki trening. Spędziłam około 3,5 godziny na sali. Zaraz po szybkim powrocie do pokoju weszłam do łazienki i spędziłam w niej około pół godziny. Następnie ubrałam się, zrobiłam lekki makijaż i lekko pofalowałam włosy. Po 15 minutach mojego bezczynnego czekania otrzymałam SMS-a od Igły, że już na mnie czeka. Wyszłam z ośrodka i wsiadłam do auta Igły. Dałam mu buziaka na powitanie.
-Cześć kochanie. -powiedział.
-Hej. -odpowiedziałam. Igła ruszył i jechał w nie wiadomą mi stronę. Nie powiedział mi nic gdzie jedziemy, czyli szykował niespodziankę. Po ponad paru-nastu minutach dojechaliśmy. Igła pierwszy wysiadł i jak gentelman otworzył mi drzwi. Potem zamknął je i wyciągnął coś z swojego samochodu.
-Iwono. A teraz pozwól mi, abym mógł zawiązać Ci oczy. -kiwnęłam głową twierdząco. Igła zawiązał mi oczy czarną chustą. Wziął mnie na ręce i gdzieś zaprowadził. Po chwili ściągnął mi chustę.
-Niespodzianka! -krzyknął. Byliśmy nad jakąś wodą. Igła przygotował piknik dla nas dwojga. Świece, kwiaty i my. Idealnie. -Zapraszam. -powiedział i usiedliśmy na kocu. Zaczęliśmy jeść. Następnie zaczęliśmy rozmawiać o tym co będzie, było i o innych sprawach.
-Igła dlaczego ty mnie kochasz? Nie zasłużyłam na Twoją miłość.
-Kochanie. Nie kłam. To ja nie zasłużyłem na tak wspaniałą kobietą jaką ty jesteś.
-Za co ty mnie kochasz? Nie rozumiem.
-Za wszystko Cię kocham. Jesteś moim całym światem. Dla Ciebie gram każdy mecz. Dla Ciebie walczę. Dla Ciebie robię wszystko. Żyję dzięki tobie. Moje życie bez Ciebie nie miało by sensu. -uklęknął.-Wczoraj mówiłem Ci, że będziesz najlepszą na świecie matką i siatkarką. Nie powiedziałem, że żoną, ponieważ jeszcze nie jesteś moją narzeczoną. Dlatego dzisiaj postanowiłem Ci zadać to najważniejsze pytanie. Zostaniesz moją żoną. -wyciągnął pierścionek z kieszeni.
-Igła... ja, ja ...
-Zgódź się no.. -Igła glośno myślał.
-Tak. -powiedziałam i pocałowałam go. -Kocham Cię. Jesteś moim życiem. Jesteś moim tlenem. Bez Ciebie to jak świat bez koloru.
-A i jeszcze pierścionek leży idealnie. -złapał mnie w talii i dwa razy obrócił mnie dookoła własnej osi. -Kocham Cię. Iwona! Kocham Cię! -krzyczał Igła. Chciałam, aby ta chwila trwała wiecznie.
Minęło kolejne pół godziny i musieliśmy wracać. Nie chciałam wracać. Musiałam. Obowiązki wzywały. Po powrocie od razu oczywiście musiałam pochwalić się Aśce, a na treningu całej drużynie.
Dzisiaj na treningu postanowiłam dać z siebie 10001%. Najpierw oczywiście rozgrzewka, potem reszta. Ćwiczenia były na prawdę fajne. Potem oczywiście grałyśmy. Muszę skromnie przyznać, że dobrze mi szło, nawet bardzo. Uwielbiam takie dni. Wszystko mi wychodzi. Wszyscy dzisiaj mnie chwalili. To co robiłam dzisiaj w ataku to było na miarę Mistrza Świata. Było już 2-0 dla nas. Przy stanie 23-17 weszłam na zagrywkę. Zagrałam raz i przeciwniczki przebiły na naszą stronę. Agata podała do Asi, a ona mi wystawiła. Rozpędziłam się i z całej siły próbowałam uderzyć w piłkę. Nagle straciłam przytomność...

Kolejny! Mam nadzieję, że się podoba :) Mi nawet się podoba, ale czekam na waszą ocenę.