piątek, 14 listopada 2014

Rozdział 10

 Jeden z najszczęśliwszych dni...
Gdy tylko wróciłam do pokoju poszłam do łazienki i swoją twarz oblałam zimną wodą. Musiałam jakoś ochłonąć. Po wyjściu z pokoju, położyłam się na łóżku i włączyłam telewizor. Do końca wieczora oglądałam jakieś denne programy skakając po kanałach. Oczywiście usnęłam podczas oglądania. Obudziłam się rano, znaczy się Asia mnie obudziła.
-Iwonko, Iwonko zapraszam na śniadanko.
-Joanno jeszcze chwilę.
-Przykro mi. Za 10 minut trening.
-Co? -zerwałam się z łóżka. -Czemu wcześniej mnie nie obudziłaś?
-Bo tak słodko spałaś. Nie chciałam Cię budzić.
-Oj Aśka. -pogroziłam jej palcem, ale zaraz po tym zaczęłam biegać po naszym małym mieszkanku, albo raczej pokoiku. Po paru minutach byłam gotowa na trening. W drodze na hale zjadłam jeszcze jakiegoś batonika musli. Po przygotowaniu się na trening poszłam na halę i zaczęłam odbijać piłkę z Agata. Po naszej 'rozgrzewce' zaczęły się różne ćwiczenia. Po tym poszliśmy na siłownię gdzie rozpoczął się trening siłowy. Każda z nas dostała kartkę. Rozkładem chyba mogę to nazwać. Zaczęłyśmy ćwiczyć i na siłowni nie było słychać żadnych rozmów. Po tym dobrym, ale męczącym treningu udałyśmy się do szatni, a potem do pokoi. Potem oczywiście obiad, a następnie czas tylko dla nas. Gdy leżałam na łóżku mój telefon zaczął dzwonić. Spojrzałam na wyświetlacz i zobaczyłam zdjęcie Igły. Odebrałam.
-Cześć Kochanie. Jak tam?
-Hej. Idealnie.
-Na pewno?
-Znasz mnie tyle i nadal nie wyczuwasz tego sarkazmu?
-No oczywiście... że nie!
-Oj Igła.
-Ale tak na poważnie pytam.
-Jest źle. Powiedziałabym, że jestem w dupie.
-Co się stało?
-Sam wiesz dobrze.
-Nie, nie wiem.
-Igła.
-Dobra, dobra. Jutro do Ciebie przyjadę.
-Po co?
-Iwona.
-No co?
-Nie mogę odwiedzić mojej przyszłej żony?
-Jakiej przyszłej? Prędzej umrę.
-Nawet tak nie mów.
-Ale ja mówię prawdę.
-Przestań.
-Nie, nie przestanę.
-Jesteś zdrowa rozumiesz?
-Ta... ciężarna i do tego chora.
-Zaraz, zaraz. Jesteś w ciąży?
-Nie.
-Głuchy nie jestem. -w myślach cały czas powtarzałam sobie; Teraz albo nigdy! 
-Igła. To chyba nie jest rozmowa na telefon.
-Spoko. To wyjdź na dwór.
-Ale po co?
-Dowiesz się jak wyjdziesz.
-Dobra. Już idę. -wyszłam na dwór. Od razu co rzuciło mi się w oczy to ten wielkolud co stał parę metrów ode mnie. Podeszłam do niego.
-Kochanie! -powiedział Igła. Przytulił mnie i ucałował w czoło.
-Możemy porozmawiać.
-Tak. Wytłumacz mi o co chodzi z tą ciążą.
-Nie wiem od czego zacząć. Ale powiem Ci. Jestem w ciąży.
-Ze mną?
-Nie. -zrobił smutną minę i już miał odchodzić, gdy .. -Igła. Przecież żartuję.
-No przecież wiem. Kochanie nawet nie wiesz jak się cieszę. -złapał mnie w talii i obrócił wokół własnej osi.-Kocham Cię. -szepnął mi do ucha. Musnął moje usta.
-Ja Ciebie też. Może przejdziemy się?
-Z tobą to nawet na koniec świata mogę iść. -powiedział i chwycił mnie za rękę. Szliśmy w ciszy.
-Igła. Chcesz tego dziecka. -powiedział podczas, gdy szliśmy.
-Jasne, że chcę. Zawsze tego pragnąłem. Mieć gromadę dzieci. Ale ty jakoś się nie cieszysz. Nie chcesz tego?
-Yyy.. -zająknęłam się. Muszę powiedzieć mu prawdę. -Nie, nie chcę. Dopiero zaczęłam grać w siatkówkę. Zaczęłam swoją karierę i jakieś dziecko mi to wszystko zniszczy.
-Iwonka. Dziecko to nie koniec świata. Ja wiem, że ty dopiero zaczęłaś grać, ale przecież zaraz po urodzeniu dziecka wrócisz do gry.
-Igła.. nie! Ja nie dam rady. Nie czuję się na siłach. Nie dam rady go wychować.
-Obiecuję Ci, że pomogę. W końcu to nasze dziecko i mam takie same obowiązki jak ty. Mam śliczny dom w Rzeszowie i to właśnie tam zamieszkamy, a po paru miesiącach, gdy nasz maluszek będzie już biegał znajdziemy Ci mieszkanie w Muszynie i tam zamieszkasz. Będziesz najlepszą matką i siatkarką na świecie. A właśnie jutro jedziemy na obiad razem.
-Po co? -jakoś nie chciałam jechać nigdzie z Igłą. Wolałam odpoczywać i trenować, a nie latać po obiadkach z Igłą.
-No Iwona. Proszę.
-No dobra. -chociaż mam nadzieję, że dobrze się najem jutro. -O już jesteśmy. Do jutra. -dałam mu buziaka. On mnie przytulił i powiedział:
-Do zobaczenia kochanie. -odszedł. Wróciłam do  pokoju i od razu przebrałam się na trening. Z Asią wyszłyśmy z pokoju trochę wcześniej. Rozgrzałyśmy się i rozciągnęłyśmy. Wzięłyśmy piłkę i zaczęłysmy odbijać. Po chwili zaczął się trening. Mistrzostwa Świata we Włoszech zaczynają się za 7 tygodni, a ja nadal jestem w słabej formie. Po woli przyzwyczajam się do tej myśli, że nie długo zostanę matką. Po intensywnej rozgrzewce zaczęłyśmy ćwiczyć z piłką. Gdy minęła może z godzina lub półtorej zaczęłyśmy grać. Podzieliłysmy się na 2 składy i zaczęłyśmy grać. Po meczu zakończonym wynikiem 3-1 dla druzyny przeciwnej poszłam do pokoju nawet nie wchodząc z dziewczynami do szatni. Po powrocie weszłam pod prysznic i poczułam ból podbrzusza. Nie wiem czy można określić go silnym czy słabym. Po chwili ból przeszedł i wyszłam spod prysznica. Po dokładnym wytarciu się i przebrania w czyste rzeczy wyszłam z pokoju. Asia miała założone słuchawki na uszach i pewnie siedziała na facebook'u. Ja nie mając co robić wyszłam z pokoju i poszłam do Juli. Porozmawiałyśmy trochę o wszystkim i o niczym, a potem poszłyśmy na kolację. Po posiłku wróciłam do mojego pokoju. Nic ciekawego nie robiłam potem. Leżałam na łóżku i myślałam. Sama nawet nie wiem o czym.
Następnego dnia po wstaniu udałam się do stołówki zjeść śniadanie, a potem poszłam na trening. Dzisiaj już miałyśmy typowo ciężki trening. Spędziłam około 3,5 godziny na sali. Zaraz po szybkim powrocie do pokoju weszłam do łazienki i spędziłam w niej około pół godziny. Następnie ubrałam się, zrobiłam lekki makijaż i lekko pofalowałam włosy. Po 15 minutach mojego bezczynnego czekania otrzymałam SMS-a od Igły, że już na mnie czeka. Wyszłam z ośrodka i wsiadłam do auta Igły. Dałam mu buziaka na powitanie.
-Cześć kochanie. -powiedział.
-Hej. -odpowiedziałam. Igła ruszył i jechał w nie wiadomą mi stronę. Nie powiedział mi nic gdzie jedziemy, czyli szykował niespodziankę. Po ponad paru-nastu minutach dojechaliśmy. Igła pierwszy wysiadł i jak gentelman otworzył mi drzwi. Potem zamknął je i wyciągnął coś z swojego samochodu.
-Iwono. A teraz pozwól mi, abym mógł zawiązać Ci oczy. -kiwnęłam głową twierdząco. Igła zawiązał mi oczy czarną chustą. Wziął mnie na ręce i gdzieś zaprowadził. Po chwili ściągnął mi chustę.
-Niespodzianka! -krzyknął. Byliśmy nad jakąś wodą. Igła przygotował piknik dla nas dwojga. Świece, kwiaty i my. Idealnie. -Zapraszam. -powiedział i usiedliśmy na kocu. Zaczęliśmy jeść. Następnie zaczęliśmy rozmawiać o tym co będzie, było i o innych sprawach.
-Igła dlaczego ty mnie kochasz? Nie zasłużyłam na Twoją miłość.
-Kochanie. Nie kłam. To ja nie zasłużyłem na tak wspaniałą kobietą jaką ty jesteś.
-Za co ty mnie kochasz? Nie rozumiem.
-Za wszystko Cię kocham. Jesteś moim całym światem. Dla Ciebie gram każdy mecz. Dla Ciebie walczę. Dla Ciebie robię wszystko. Żyję dzięki tobie. Moje życie bez Ciebie nie miało by sensu. -uklęknął.-Wczoraj mówiłem Ci, że będziesz najlepszą na świecie matką i siatkarką. Nie powiedziałem, że żoną, ponieważ jeszcze nie jesteś moją narzeczoną. Dlatego dzisiaj postanowiłem Ci zadać to najważniejsze pytanie. Zostaniesz moją żoną. -wyciągnął pierścionek z kieszeni.
-Igła... ja, ja ...
-Zgódź się no.. -Igła glośno myślał.
-Tak. -powiedziałam i pocałowałam go. -Kocham Cię. Jesteś moim życiem. Jesteś moim tlenem. Bez Ciebie to jak świat bez koloru.
-A i jeszcze pierścionek leży idealnie. -złapał mnie w talii i dwa razy obrócił mnie dookoła własnej osi. -Kocham Cię. Iwona! Kocham Cię! -krzyczał Igła. Chciałam, aby ta chwila trwała wiecznie.
Minęło kolejne pół godziny i musieliśmy wracać. Nie chciałam wracać. Musiałam. Obowiązki wzywały. Po powrocie od razu oczywiście musiałam pochwalić się Aśce, a na treningu całej drużynie.
Dzisiaj na treningu postanowiłam dać z siebie 10001%. Najpierw oczywiście rozgrzewka, potem reszta. Ćwiczenia były na prawdę fajne. Potem oczywiście grałyśmy. Muszę skromnie przyznać, że dobrze mi szło, nawet bardzo. Uwielbiam takie dni. Wszystko mi wychodzi. Wszyscy dzisiaj mnie chwalili. To co robiłam dzisiaj w ataku to było na miarę Mistrza Świata. Było już 2-0 dla nas. Przy stanie 23-17 weszłam na zagrywkę. Zagrałam raz i przeciwniczki przebiły na naszą stronę. Agata podała do Asi, a ona mi wystawiła. Rozpędziłam się i z całej siły próbowałam uderzyć w piłkę. Nagle straciłam przytomność...

Kolejny! Mam nadzieję, że się podoba :) Mi nawet się podoba, ale czekam na waszą ocenę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zapraszam do oceniania bloga, już teraz można anonimowo!