sobota, 13 grudnia 2014

Rozdział 14

Tam zobaczyłam coś w co nie mogłam uwierzyć...
Kłos siedział na plecach Wrony i biegali po całym hotelu.
-Wstawać! -krzyczał Karol. -No dalej. Niech ktoś w końcu wstanie. -no w sumie jednak można w to uwierzyć. Zaczęłam się śmiać.
-Z czego się śmiejesz. -spytał Wrona.
-Ładna z was para.
-Ojj.. nie przesadzaj. My już to dawno wiemy. -zaśmiał się Kłos.
-Ale tak na serio to jest .. która godzina. -Andrzej spojrzał na zegarek.
-Jest 6:30.
-No jest 6;30, a wy biegacie po całym hotelu. Wszystkich budzicie, a i tak nikt nie wstanie. Wszyscy jeszcze śpią.
-Nie wszyscy. My nie śpimy. -wtrącił się Wrona.
-Ja śpię. Dobranoc. -powiedziałam i odeszłam. Niestety nie doszłam do pokoju. Kłos i Wrona postanowili mnie "porwać". Wronka wziął mnie na ręce i zaczęli dalej biegać po hotelu przy czym bez pukania wchodzili do otwartych pokoi. W pierwszym pokoju do którego wbiegliśmy spali jeszcze Winiarski i Wlazły. Kłos podszedł do Winiara i powiedział po cichu.
-Wstajemy misiek.
-Jeszcze chwilka kochanie. -odpowiedział niczego nieświadomy Michał. Wybuchnęliśmy śmiechem, a Winiar natychmiast się obudził.
-Co wy tu robicie?! -krzyknął budząc Wlazłego.
-Co oni tu robią?
-Wstajemy kochani. -powiedziałam. Wyszliśmy z ich pokoju i poszliśmy do znajdującego się obok. Tam jeszcze spali Mika i Zatorski. Tym razem zaczęliśmy od wejścia w stylu Kłosa i Wrony.
-Na trzy krzyczymy, okej? -spytał się Wrona.
-Okej! -odpowiedzieliśmy po cichu z Kłosem.
-Raz, dwa, trzy! -powiedział Wrona.
-Wstaaajemy kochani!! -krzyknęliśmy, a oni momentalnie się zbudzili.
-Jak wy tu weszliście? -spytał się Zati.
-Drzwi się zamyka. -odpowiedział Kłos. Wyszliśmy z pokoju i poszliśmy dalej. W kolejnym należał do Igły i Ziomka. Wzięliśmy razem Ziomka na ręce i przenieśliśmy go na piętro wyżej do pokoju Agnieszki i Agaty. Położyliśmy go na podłodze i wyszliśmy. Trzy pokoje dalej był pokój Stephane. Przed wejściem tam poszliśmy jeszcze do pokoju Kłos i Wrony i nalaliśmy do szklanek wody. Weszliśmy tam powstrzymując się od śmiania. Po cichu jak myszy podeszliśmy do jego łóżka. Wrona odliczał na palach i gdy pokazał 3 palec wylaliśmy całą zawartość szklanek i uciekliśmy jak najszybciej z pokoju. Skryliśmy się w moim pokoju. Na całe szczęście Asia była w łazience. Zamknęliśmy drzwi na klucz. Po chwili usłyszeliśmy wrzaski z pokoju na przeciw, czyli Agaty i Agi. Wyszliśmy z naszej "bazy" i poszliśmy tam. Obie patrzyły na Ziomka. Były przerażone. Po chwili Łukasz wstał.
-O dzień dobry. -rozglądnął się po pokoju. -Zaraz, zaraz. Co ja tu robię? -prawie płakaliśmy ze śmiechu.-Kłos, Wrona ja was chyba zabiję. -oni w tym momencie gdzieś wybiegli.
-A ty przyszła Ignaczak też lepiej wiej. -oczywiście też wybiegłam z pokoju. Wróciłam do mojego pokoju. Asia siedziała na fotelu i coś klikała w swoim telefonie.
-Co tu się działo? -spytała widząc moją rozbawioną twarz.
-Kłos i Wrona.
-Już wszystko rozumiem. -odpowiedziała. Czasami wystarczyło usłyszeć ich nazwiska i już wiadomo o co chodzi. Oni są jedyni w swoim rodzaju. Nikt ich nigdy nie zastąpi. Tych wygłupów, tych bitew na YouTube, tych #Selfie.
Nadeszła godzina 8:30. Poszłyśmy na śniadanie. Nałożyłyśmy sobie jedzenie na talerze i usiadłyśmy przy już naszym stoliku. Obok nas dosiedli się Kłos i Wrona.
-A wy nie siedzicie z chłopakami? -spytała Asia.
-Nie, wolimy z wami. -odpowiedział Karol.
-Nie byłabym tego taka pewna. -powiedziałam.
-No dobra. Siedzimy tutaj dlatego, że nasze wybryki chyba były za dobre. -zaśmiał się Kłosik.
-One były świetne. -przybiłam piątkę z Karolem i Wroną. Nagle do stołówki weszli Antiga z Blainem. Podeszli po tace i nałożyli sobie jedzenie. Obserwowaliśmy ich każdy ruch. Gdy odłożyli jedzenie Philipe usiadł, a Antiga podszedł do nas.
-Chlopaki. Co to mialo byc rano?
-Eee.. no znaczy się. -jąkał się Kłos.
-To była taka zabawa. -wyrwałam się.
-Az tak wam sie rano znudzilo? -powiedział Antiga.
-Nie, skądże. -powiedział Andrzej.
-Jak wam się nudzilo to trzeba bylo wejsc na Facebooka jak to robi dzisejsze dzieci.
-Eee... tam Facebook. -powiedziałam.
-To posluchajcie. Obudziliscie prawie caly hotel. Chlopacy sa nie wyspani. A wy jak jeszcze raz tak zrobicie do dostaniecie wpierdziel.
-Dobrze. -powiedzieliśmy równo i zasalutowaliśmy. Stephane odszedł, a my zaczęliśmy się śmiać.
-Jesteście genialni. Kocham was. -powiedziałam.
-My to wiemy. -powiedział Karol.
-A i mamy dla Ciebie prezent. -powiedział Wrona i puścił oczko do Kłosika.
-Zaraz wracamy. -powiedział Karol i oby dwoje pobiegli w stronę drzwi. Nie było ich około 5 minut.
-Zamknij oczy. -powiedział Andrzej. -A teraz otwórz. -Otwarłam oczy i przede mną na stoliku leżała najlepsza #czapa na świecie.
-Chłopaki kocham was. -powiedziałam i ich przytuliłam. Od razu oczywiście także założyłam ją na swoja głowę.
-A wiesz na co teraz czas? -spytał Kłosik.
-Czyżby #selfie? -spytałam.
-No raczej. -Karol wyciągnął swojego Iphone i zrobiliśmy sobie wspólne zdjęcie.
-Z wami nie da się nudzić. -powiedziałam.
-Sory taki mamy klimat. -zaśmiał się Karol. Po chwili ucichliśmy. Rozejrzeliśmy się po stołówce. Same pustki. Tylko my.
-No to chyba już trzeba iść. Pa. -powiedziałam i każdemu dałam całusa w policzek.
-Pa. -powiedzieli oboje gdy zmierzałam w stronę drzwi. Poszłam do pokoju. Na łóżku leżała Asia, która najwidoczniej miała w brzuchu motylki. Nawet nie zauważyła, że jestem w pokoju. Usiadłam na łóżku i patrzyłam na nią. Po chwili ktoś zapukał do drzwi. Natychmiast zerwała się z miejsca i wyszła z pokoju.
Do pokoju wróciła po około 5 minutach. Płakała? Płakała. Cały jej makijaż spływał wraz ze łzami.
-Asiu. Co się stało? -spytałam.
-On, on ...
-Kto?
-Endriu.
-Co się stało? -nic mi nie mówiła tylko dalej płakała. -Aśka do cholery mów mi co się stało.
-Andrzej. Spytał się mnie czy będę jego dziewczyną. -odetchnęłam z ulgą.
-Asia. Gratulację. Szczęścia życzę. Ale czemu Ty płaczesz?
-Ze szczęścia.
-Oj Asia, Asia. Spokojnie.
-Ale ja się tak cieszę.
-A ja razem z tobą, ponieważ w przeciągu kilku miesięcy stałaś się dla mnie jak przyjaciółka, której nigdy nie miałam, a nawet powiedziałabym, że siostra. Dlatego cieszę się razem z tobą i wiem, że zawsze mogę z tobą o wszystkim porozmawiać. -Asia zaczęła 'bardziej' płakać. -No już, już. Przepraszam.
-Kocham Cię. -powiedziała.
-Ja Ciebie też. -przytuliłam ją. Otarła łzy i spojrzała w lustro.
-O matko! Wyglądam jak, jak... głupek, który oszalał ze szczęścia.
-Eee.. tam. -machnęłam ręką. -Lepiej idź trochę poprawić makijaż, bo coś czuję, że Wronka zaraz przyleci.-momentalnie poszła do łazienki, aby wyglądać jak człowiek. Widać, że bardzo przeżyła. Chociaż nie dziwię jej się. Andrzej to na prawdę świetny facet, jak i siatkarz. Na 1000% będą świetną parą.
Dzisiejszego dnia chłopacy zaraz po obiedzie polecieli wraz z Atanasijeviciem i z Serbami polecieli do Wrocławia. My za to wyruszyliśmy w stronę Łodzi. Po paru godzinach przespanych przeze mnie dojechaliśmy. Zaraz po krótkiej odprawie jak na skrzydłach poleciałyśmy na trening. Konkretna rozgrzewka i rozciąganie. Kilka ćwiczeń i zaczełysmy grać. Świetnie nam się dzisiaj grało. Grałysmy tak jak Orzełki dzień wcześniej na Narodowym. Tyle tylko, że nasz mecz zakończył się wynikiem 3-2 dla mnie i mojej drużyny. Po zakończonym treningu w szatni po wzięciu prysznica zaczęłyśmy rozmawiać o wczorajszym dniu. Po powrocie do pokoju odczytałam wiadomość od Igły.
-Jak się czuje moja ulubiona siatkarka?
-Świetnie. A mój Miszcz Świata?
-Do szczęścia brakuje mi Ciebie.
-Mi Ciebie też Misiek ✖✖️✖️

-Przyjedź do mnie. 
-Nie mogę...
-Proszę...
-Wejdź na Skype..
-Nie mam jak.
-A z telefonu?
-Jestem na kolacji.
-Okay. 
Była godzina 22:00, a on je kolacje. Yhym.. Ja miałam w to uwierzyć? Bez namysłu napisałam do Łukasza.
-Zioomuś!
-Tak Iwonko?
-Jest obok Ciebie gdzieś tam Igła?
-Jest u Żanety. Podobno poprosiła go, by jej pomógł w jakiś papierach czy czymś tam.
-Okay. 
Wkurzyłam się. Dobrze, że obok mnie stała Asia, bo inaczej już dawno telefon, który trzymałam w rękach wylądował, by z hukiem na podłodze. Wzięła go i przeczytała wiadomość od Żygadły.
-Nie przejmuj się nim.
-Jak mam się nie przejmować? Ja go kocham. -Asia nic nie mówiąc zaczęła coś klikać w moim telefonie. Po chwili usłyszałam dźwięk SMS-a. Od razu chwyciłam za mój telefon.
-Okay? -napisał Ignaczak.
-Okay.  
-Na pewno? 
-A weź spierdalaj ✖️ perf ✖️ 
-Kotek co się stało?
-Jak tam Żanetka? 
-A więc o to chodzi. Ja tylko jej pomagam.
-W czym?
-W jakiś papierkach. -nie odpisałam mu nic. Postanowiłam się do niego nie odzywać. On natomiast miał zupełnie inne plany. Cały czas dzwonił. Odebrałam chyba za 7 razy.
-Czego chcesz?
-Iwona. Zrozum ja tylko jej pomagam.
-Yhym.. Myślisz, że jestem taka głupia. Oszukałeś mnie.
-Bo wiedziałem, że wybuchniesz.
-Idiota.
-Debilka. -powiedział i w telefonie nastała cisza. -Przepraszam. Nie chciałem.
-Spierdzielaj, bo inaczej przyjadę do Ciebie i dostaniesz w twarz.
-No to dawaj.
-Nie kuś człowieka.
-Idiotka, debilka.
-Igła.
-Co?
-Jesteś niesamowitym idiotą!
-A ty jesteś dziwką.
-Przesadziłeś. Spierdalaj. -rozłączyłam się. On dalej próbował nawiązać ze mną kontakt. Nie odbierałam. Po 15 razie znudziło mu się. Najwidoczniej nie zależy mu już na mnie. A niech idzie do tej swojej Żanetki. Niech ja pieprzy cały czas. Niech się z nią najlepiej ożeni i niech mu urodzi taką sukę jaką jest Igła i Żaneta.
Po tych krótkich, ale jakże trudnych rozmyślaniach poszłam wziąć prysznic i poszłam spać...

✖️✖️✖️ 
Kolejny! Zapraszam do komentowania, ponieważ to bardzo motywuje.  

piątek, 28 listopada 2014

Rozdział 13

 Mistrzostwa czas zacząć !
Około godziny 14:45 poszłyśmy jeszcze na stołówkę. Nałożyłyśmy sobie obiad na talerz i usiadłyśmy przy stoliku po prawej stronie. Po chwili stado 2-metrówców rzuciło się po talerze, a potem po jedzenie. Igła wszedł ostatni. Sam. Na twarzy nie miał jak to zwykle banana. Był smutny. Coś go gnębiło. Stał i wpatrywał się w jedzenie. Wstałam, aby podejść do niego, ale nagle weszła Żaneta. Zamarłam. Obserwowałam jej każdy ruch. Podeszła do Igły. Zaśmiała się. On jednak nadal był przygnębiony. Nałożyła sobie jedzenie i podeszła do najgłośniejszego stolika siatkarzy.
-Cześć chłopcy. Można się dosiąść? -spytała tak słodkim głosikiem, że zachciało mi się zwymiotować to co zdążyłam zjeść.
-Jak widzisz nie ma tutaj miejsca dla Ciebie. -powiedział stanowczo Andrzej.
-A tam? -wskazała palcem na wolne miejsce.
-A tamto jest zajęte. Nie dla Ciebie. -odeszła. Na twarzy miała wymalowaną złość. Usiadła przy stoliku obok nas. Igła nadal stał się zastanawiał nad jedzeniem.
-Iwona! Dawaj! -usłyszałam zza pleców Asię. Podeszłam do Ignaczaka.
-Igła możemy porozmawiać.
-Oczywiście. -odpowiedział. W jego oczach było widać smutek.
-Ale nie tutaj.
-To chodźmy do mojego pokoju. Tam będzie spokój. -powiedział. Wyszliśmy z stołówki i poszliśmy w stronę windy. Wcisnął odpowiedni guzik. Czekaliśmy parę sekund na to, aż będziemy mogli znaleźć się w drodze do jego pokoju. Po 2 minutach siedziałam u niego na łóżku. Siedział na przeciwko mnie. Myślał o tym co miał powiedzieć. W pokoju panowała niezręczna cisza.
-Igła. -przerwałam ciszę.
-Iwono. Ja Cię chciałem przeprosić. Żaneta nic dla mnie nie znaczy. To tylko koleżanka. -ostatnie zdanie cały czas słyszałam w głowie. "To tylko koleżanka". To tak się zaczyna. Tak się mówi. Najpierw koleżanka, a potem ...
-Krzysiek ja wiem, że ty mówisz na nią koleżanka, ale ja wiem jak to będzie potem. -wstałam i podeszłam do okna. Patrzyłam przez okno na jeżdżące auta.
-Ty nie rozumiesz.
-Czego nie rozumiem? -odwróciłam się i zobaczyłam kilka porozrzucanych butelek obok łóżka, na którym siedział.
-Ja, ja .. -próbował coś powiedzieć, ale sam nie wiedział co.
-A to co to znaczy? -wskazałam palcem na butelki.
-Chwila słabości. -odpowiedział.
-Chyba dni słabości. I pewnie jeszcze z nią. Żanetą. Co ona ma w sobie czego ja nie mam?
-Ona nie jest tobą. Kocham tylko ... -przerwał w połowie zdanie. Wstał. Stanął na wprost mnie.
-Kogo kochasz? Ją. Wiem o tym. Nie mamy o czym rozmawiać. -chciałam go ominąć i wyjść. Złapał mnie.
-Kocham tylko i wyłącznie Ciebie. Kiedy pierwszy raz Cię ujrzałem zakochałem się.
-Puść mnie! -krzyknęłam. On nie miał takiego zamiaru. Przytulił mnie mocno. -Puść mnie!
-Nie. Właśnie w moich rękach trzymam cały mój świat i nie mam zamiaru go puszczać. Inaczej moje kruche serce pęknie. -po moim policzku spłynęła pojedyncza łza. -Kocham Cię i zawsze będę. Kocham Cię od pierwszego momentu, gdy Ciebie ujrzałem. Nigdy nie przestanę. - w tym momencie próbowałam powstrzymywać się od zaczęcia płakać, ale to było silniejsze ode mnie. Łzy leciały mi strumieniami.
-Dlaczego to zrobiłeś? Dlaczego piłeś?
-Nie dałem rady. Tęskniłem za tobą. Byłem słaby i nadal jestem. Nie potrafiłem żyć z myślą, że ... -zaczął płakać, a podobno chłopaki nie płaczą.
-Igła. Spokojnie. Uspokój się. -przestał płakać.
-Ale, ale ty ...
-Kocham Cię. -powiedziałam, a na jego twarzy pojawił się uśmiech. Mój ulubiony uśmiech. Po chwili libero musnął moje usta. Staliśmy wtuleni w siebie. Tą romantyczną chwilę przerwał nam Ziomek.
-Igła. Otwieraj! -Krzysiek niechętnie podszedł do drzwi i je otworzył. Żygadło wparował do pokoju. -Szykuj się. Zaraz jedziemy. Świat na nas czeka!
-Ktoś w końcu musi wygrać Mistrzostwa..
-To ja pójdę. Zobaczymy się później. -dałam buziaka w Ignaczakowy policzek.
-Zaczekaj. -Krzysiek poszukał coś w swojej torbie i wręczył mi swoją koszulkę.
-Dziękuję. -wyszłam. Gdy tylko weszłam do pokoju Asia zaczęła zasypywać mnie różnymi pytaniami.
-Aśka pogadamy potem. Muszę przygotować się. -po tych słowach rozgrywająca usiadła na łóżku, a ja zaczęłam biegać po pokoju. Ubrałam koszulkę z numerem "16" i nazwiskiem "Ignaczak". Dodatkowo założyłam czarne rurki i białe Conversy do kostek. O 16:10 miałyśmy zbiórkę pod hotelem, a następnie wsiadłyśmy do autokaru. Pod Narodowym byłyśmy około 17:20. No cóż. Jak widać dużo ludzi kocha siatkówkę i takiej okazji jak Inauguracja na Stadionie do piłki nożnej nie szło przeoczyć. Gdy wchodziłyśmy na płytę główną przeszły mnie ciarki. Większość miejsc była zajęta. Tłumy ludzi czekały na Orzełki, ale znalazło się też trochę kibiców Reprezentacji Serbii. O 18:00 zaczął się pokaz. Ceremonia otwarcia była wręcz idealna. Po całej ceremonii na Stadion przyjechali chłopacy, którego tego wieczoru mieli stoczyć pierwszy bój o punkty z Serbami. Gdy Reprezentacja Serbii rozgrzewała się po prezentacji, na Narodowy przyjechali Orzełki. Podczas prezentacji widać było, że cieszyli się, ale i zarazem byli zdenerwowani, co niby na pierwszy rzut oka nie było widać. Najpierw na boisko wbiegli Piotrek, Winiar, Konarski, a potem już sami wiecie kto. Gdy usłyszałam nazwisko, które widniało na tyle mojej koszulki od razu moje serce szybciej zabiło. Krzysiek wbiegł na boisko cały uśmiechnięty, a ja klaskałam mu jak najlepiej. Widać, że był bardzo szczęśliwy. Natomiast mi chciało się płakać, jak i cieszyć się z nim tym wielkim przeżyciem.

*Perspektywa Igły*
"Powiem wam, że nigdy nie czułem się bardziej wyjątkowo niż w trakcie prezentacji. Nogi miałem miękkie, jakby to był co najmniej debiut w teatrze marzeń. Chciałem, aby ta chwila trwała długo, najlepiej wiecznie. Wbiegając pomyślałem, że zrobię dwa kroki w przód i trzy w tył, by jak najdłużej celebrować ten moment." ~Fragment z felietonu Krzysztofa Ignaczaka dla Przeglądu Sportowego. <link>

*Perspektywa Iwony*
Po prezentacji zawodnicy zaczęli się rozgrzewać. Następnie odsłuchaliśmy hymnu Serbii, a następnie 60 tysięcy ludzi odśpiewało najpiękniej jak tylko to jest możliwe, a cappella "Mazurka Dąbrowskiego". Wtedy poczułam magię tego miejsca. Tego spotkania. Te Mistrzostwa będą nie zapomniane. Wszyscy będą o nich mówić. Na całym świecie. Najlepsze w historii ludzkości Mistrzostwa Świata. 
Po odśpiewaniu hymnu państwowego przyszedł czas na poznanie pierwszej szóstki. 
Na przyjęciu Winiarski, Kurek, Atak: Wlazły. Środek: Kłos, Nowakowski. Rozegranie: Zagumny. Libero: Ignaczak. 
Przed meczem myślałam, że będzie trudny i Serbowie nie dają Orłom z Polski wygrać. Jednak los chciał inaczej. Mecz Polacy wygrali bez trudu 3-0. 
Po meczu podbiegłam do barierek. Tam gdzie Krzysiek rozdawał autografy. Przecisnęłam się przez innych kibiców. Z torby wyciągnęłam jakąś kartkę i trzymałam ją w rękach.
-Panie Krzyśku. Mogę prosić o autograf. 
-Jasne. -wziął kartkę. -Dla kogo ma być?
-Dla Iwony. -spojrzał na mnie.
-Podejdź do mnie bliżej dziewczyno. -podeszłam do niego. On przytulił mnie. Po chwili znajdowałam się za barierką obok niego. Po ponad 5 minutach Igła poszedł do szatni. Ja natomiast odbijałam piłkę z Arkiem Wlazłym i Oliwierem Winiarskim. Bardzo przyjemnie było z nimi trochę poodbijać. Mimo, że są młodzi to zawstydzili, by niejednego gimnazjalistę. Talent po ojcach już odziedziczyli.

Do hotelu wróciliśmy około 24:00. Tam było już totalne szaleństwo. Siatkarze tańczyli i śpiewali, a my przyglądałyśmy się im z uśmiechem. Nagle Igła porwał mnie do tańca. Andrzej zaprosił Asię. Ci co mieli partnerki to z nimi tańczyli. A nasz Agata została zaproszona do tańca z Rafałem Buszkiem. Wszyscy świetnie się bawili do godziny 2:00. O tej godzinie właśnie przyszedł Stephane wraz z Makowskim. 
-Chlopaki ja was na prawde prosze. Idzicie juz spac. 
-A wy moje kochane dziewczynki łóżeczka czekają. -na te słowa dziewczyny, jak i chłopaki ze spuszczonymi głowami poszliśmy do swoich pokoi. Na schodach Winiarski zaśpiewał swoją ulubioną piosenkę, którą zadebiutował na YouTube i w Xfajtersach - "Gotye - Somebody That I Used To Know". <link>
Po powrocie do pokoju, chciałam iść do łazienki niestety pukanie do drzwi mi w tym przeszkodziło. Otwarłam i moim oczom ukazał się nie kto inny jak ... tak, Krzysztof Ignaczak!
-Nie dałem Ci całusa na dobranoc. -powiedział i musnął moje usta. -I jeszcze na pożegnanie. -powtórzył poprzednią czynność. -I jeszcze raz na pożegnanie, bo teraz nie będziemy się widzieć przez długi czas. -kolejny raz jego usta dotknęły moich ust.
-Kocham Cię. -powiedziałam.
-Żegnaj. -powiedział i odszedł. Tak po prostu odszedł. Poszedł do swojego pokoju znajdującego się na piętrze niżej.
Swoją drogą po jego odejściu w końcu poszłam wziąć upragniony prysznic. Po odświeżeniu się poszłam spać o 3:00 w nocy.
Obudziłam się, a raczej obudzili mnie Kłos i Wrona, którzy biegali po całym hotelu pukając do każdych drzwi. Wyszłam w piżamie na hol. Nie było ich. Poszłam piętro niżej. Tam zobaczyłam coś w co nie mogłam uwierzyć...

Kolejny..? Tak kolejny! Nawet nie wierzę w jakim tempie idzie mi to pisanie. Niby cały czas coś próbuję dopisywać, aby tworzyła się jakaś historia, która jest wymysłem tylko i wyłącznie mojego mózgu. Oczywiście mam nadzieję, że się podoba i zapraszam do motywowania mnie przez pisanie komentarzy, nawet by i z anonima :))

wtorek, 25 listopada 2014

Rozdział 12

Dam radę?
Dzisiaj mamy ostatnie 2-3 treningi przed męskimi Mistrzostwami Świata. Wstałam o 6;30. Ubrałam się już na trening, a potem poszłam oczywiście z Asią na śniadanie. W drodze na trening po drodze spotkałam Maję i zagadałyśmy się stojąc w miejscu. Spóźniając się na trening tym samym dostałyśmy karę. Musiałyśmy przebiec dodatkowe 10 kółek. Następnie zaczęłyśmy ćwiczyć. Najpierw po jednej stronie była akcja, a potem po drugiej. Zaczynałyśmy od zagrywki, przyjęcie, rozegranie i wystawa, blok, obrona i tak w kółko. Dzisiaj trenerzy postanowili skupić się na rozegraniu, ataku oraz bloku. Poranny trening dzisiaj trwał 3,5 godziny. Po powrocie do pokoju usiadłam na łóżku i wzięłam laptopa na kolana. Zalogowałam się na Facebook'u. Przeglądnęłam go. Nic ciekawego. Potem zadzwonił do mnie Igła. Rozmawialiśmy 0,5 godziny. Następnie zjadłam obiad i odpoczęłam trochę. Drugi trening był już lżejszy. Grałyśmy jak zwykle. Dzisiaj wyjątkowo źle mi szło. Rzekłabym okropnie. Beznadziejnie. Nic mi nie wychodziło. Jakby mnie coś opętało. W ogóle nie potrafiłam przyjąć piłki, zaatakować czy obronić. Przy stanie 19:9 dla przeciwniczek zeszłam z boiska i może nawet lepiej. Załamałam się. Twarz ukryłam w ręce i myślałam co się dzisiaj ze mną stało. Po chwili usiadł obok mnie II trener, Wiesław Popik.
-Nie przejmuj się. Każdemu zdarza się gorszy dzień.
-Mi nie powinny.
-Ciekawe czemu. Widziałaś jak wczoraj koszmarnie grała Aga. -zaśmialiśmy się. -Nie powinnaś się przejmować, bo tym do niczego nie dojdziesz. Jutro jedziemy na Mistrzostwa i będzie fajnie.
-No może i ma pan rację, ale ostatnio wszyscy mnie pocieszają i mi mówią, że nie powinnam się przejmować, ale ja tak nie potrafię. Ostatnio dużo się wydarzyło i jeszcze wiele może się zdarzyć.
-No widzisz. A ty się przejmujesz jakimś tam złym dniem. Jeszcze zobaczysz jak Igła i chłopaki zdobywają Mistrzostwo Świata (:D). -nic nie mówiąc uśmiechnęłam się do niego. -A teraz zmykaj do szatni.
-Dziękuję. -powiedziałam i pobiegłam do szatni. Tam oczywiście jak zwykle dziewczyny nawijały o wszystkim i o niczym. Po wzięciu prysznica i przebrania się, poszłam do pokoju jak zwykle. Zadzwoniłam do Igły, musiałam. Niestety nie odebrał. Zadzwoniłam jeszcze 2 razy i dalej nie odebrał. Wybrałam numer do jego przyjaciela z pokoju - Łukasza. Ten odebrał.
-Cześć Ziomek. Nie wiesz co dzieje się z Igłą? Nie odbiera ode mnie.
-O hej. Znaczy się ... nie wiem jak Ci to powiedzieć.
-Gadaj !
-No, bo Igła jest teraz na masażu.
-I tego mi nie chciałeś powiedzieć?
-On jest na masażu u nowej stażystki.
-Ładna?
-Śliczna.
-Ziomek przypominam Ci, że masz żonę, która jest jedną z najśliczniejszych kobiet na świecie.
-No wiem. Ale tylko mówię. -w tym momencie słyszałam jak Igła wchodzi do pokoju.
-Nawet nie wiesz jak ta Laura potrafi zrobić niesamowity masaż. Najlepszy na świecie. Ostatnio tego było mi trzeba. Nigdy nie widziałem lepszej kobiety, która ... -usłyszałam głos Igły w słuchawce. Poczułam ukłucie w sercu.
-Iwona. -powiedział rozgrywający do telefonu.
-Naprawdę jest taka ładna i tak niesamowita?!
-Nie.
-Nie kłam! -krzyknęłam na Łukasza.
-Iwona. Spokojnie. -powiedział Żygadło.
-Daj mi telefon. -powiedział Igła. -Iwonko. Kochanie.
-Czego chcesz?
-Ej... O co Ci chodzi?
-O nic.
-Misiek.
-Spadaj.
-Oddawaj mi telefon Igła. -krzyknął Łukasz. Ja w tym momencie rozłączyłam się. Następnie Igła zaczął dzwonić, ale ja odrzucałam połączenie i tak 5 razy.
Asi nie było w pokoju. Była pewnie u Agaty. Poszłam do łazienki. Ściągnęłam plastikową obudową w kwiatki z mojego telefonu. Jeszcze tutaj była. Wzięłam stal do ręki. Żyletka. Jeden ruch. Jedno pociągnięcie. Inni pewnie nie będą za mną płakać. Nikt nie będzie o mnie pamiętał.  Nie nie mogę. Żyję po to, aby grać w siatkówkę. A może jednak nie. Może powinnam zginąć. Nie mogę! Mogę. Nie mogę. -biłam się z myślami i płakałam. Wzięłam telefon do ręki. Wybrałam numer Asi. Odebrała niemalże od razu.
-Asia. Przyjdź szybko. -płakałam i mówiłam. Nie minęło nawet 10 sekund, a rozgrywająca już była w pokoju. Weszła do łazienki.
-Iwona! Nawet tego nie rób! -zaczęłam jeszcze bardziej płakać. -Oddaj mi to! -podeszła do mnie i wzięła mi żyletkę z ręki. -Kochanie. Nigdy już tego cholerstwa nie bierz do ręki.
-Ale, ale ...
-Nie załamuj się. Chodź pójdziemy poodbijać na salę.
-No dobra. -przebrałyśmy się. Wychodząc z pokoju Asia dokładnie zamknęła go na klucz. Najpierw udałyśmy się na stołówkę, ale jakoś nie miałam ochoty jeść. Po 20 minutach poszłyśmy na salę. Wzięłyśmy mikasę i zaczęłyśmy odbijać przez siatkę. Asia stała po drugiej stronie. Czasami zdarzyło się, że zamiast odbić, atakowałam, a Asia blokowała lub broniła. Nie czułyśmy upływu czasu. Świetnie się bawiłyśmy i dużo śmiałyśmy. Zapomniałam o całym świecie. O tym, że niedawno straciłam dziecko. O tym, że Igła. O tym, że chciałam się pociąć, zabić.
Zmęczone opadłyśmy na podłogę obok siebie.
-Asia dziękuję.
-Nie ma za co.
-Dzięki tobie zapomniałam o wszystkich ostatnich wydarzeniach.
-Siatkówka lekiem na wszystko.
-Cieszę się, że Ciebie poznałam i, że jesteś ze mną.
-To ja powinnam Ci dziękować, że to ty ze mną wytrzymujesz. -zaczęłyśmy się śmiać. Nagle nasze śmiechy przerwał rozdzwoniony telefon Asi, który leżał na ławce. Rozgrywająca pobiegła po niego i odebrała.
-Tak, słucham? -uśmiech Asi momentalnie znikł. Zamarła. -Odczep się ode mnie. Spadaj. Zniknij z mojego życia. Spierdalaj. -rozłączyła się tak jakby miała dość dzwoniącego. Wstałam i podeszłam do niej.
-Asiu coś się stało?
-On się stał. -usiadła na ławce, schowała twarz w rękach i zaczęła płakać.
-Spokojnie. Opowiedz mi co się stało. -wow. Pierwszy raz miałam komuś pomóc.
-On, on .. robi wszystko, aby uprzykrzyć mi życie.
-Ale kto?
-Nie wiem. Sama naprawdę nie wiem kto. Ciągle dzwoni. Mówi, że mnie kocha. A ja go nawet nie znam.
-Naprawdę chciałabym Ci pomóc, ale nie wiem jak. -nie mogłam uwierzyć, że pod tą uśmiechniętą zawsze twarzą skrywa się jakaś tajemnica. -Może zmienisz numer?
-To nic nie da.
-Oj.. zobaczysz. W miarę moich możliwości spróbuję Ci pomóc. Tylko nie załamuj się i nie rób wszystkiego tak pochopnie jak ja. -zaśmiałyśmy się. Otarłam jej łzy z policzków. -A teraz wstawaj wracamy do pokoju.
-A tak w ogóle to, która godzina? -spojrzała na wyświetlacz swojego telefonu. -Już 23:00.
-Co? -zaczęłyśmy się śmiać. -Po woli chyba trzeba wracać do pokoju. Jutro wstajemy o ... wolę nie mówić, o której jutro wstajemy.
-Zapomniałam. W końcu jedziemy na Inaugurację Mistrzostw. Chodźmy już. -wstałyśmy i poszłyśmy do naszego mieszkanka. O dziwo drzwi były otwarte, a przecież dobrze pamiętam, że Aśka zamykała dokładnie na klucz. Weszłyśmy do środka. Wszystko dokładnie sprawdziłyśmy, ale na szczęście nic nie zginęło.
Poszłam wziąć prysznic, żeby się odprężyć. Przed pójściem spać ustawiłam budzik na godzinę 5:00.
Następnego dnia wstałam cała podekscytowana. Ubrałam swoje dresy, jakąś koszulkę, bluzę i oczywiście zabrałam telefon z słuchawkami. Założyłam buty na swoje stopy i wyszłam zamykając za sobą drzwi na klucz. Wyszłam z ośrodka. Przebiegłam kawałek słuchając piosenki '1 moment' i nagle ktoś dotknął mojego ramienia. Ściągnął mi słuchawki. Nie widziałam dokładnie jego twarzy, ponieważ miał kaptur zasłaniający twarz i do tego miał na ustach chustę, jak to kibole zwykle mają. Złapał mnie za bluzę.
-Nic nie mów. Nie krzycz, bo pożałujesz. -kiwnęłam twierdząco głową na znak, że go zrozumiałam. Był wysoki. Tylko do udało mi się dostrzec. -A teraz słuchaj. Odczep się od Asi. Ona jest moja i nic Ci do tego. Jeśli cokolwiek spróbujesz zrobić w tej sprawie to pożałujesz tego. Dotarło?! -ponownie kiwnęłam głową twierdząco. -A teraz spadaj. -puścił moją bluzę, a ja szybko pobiegłam. Jak najdalej od niego. Wróciłam do ośrodka około 6:15. Wzięłam kartkę i napisałam na niej: Aśka. On naszedł mnie dzisiaj podczas biegania. Chciał, abym się od Ciebie odczepiła. Musimy zadzwonić na policję, oni muszą go złapać. 
Złożyłam kartkę i włożyłam do kieszeni. Cały czas trzęsłam się i czekałam na Asię w stołówce. Dziewczyny już siedziały przy swoich stolikach. Ja siedziałam nadal sama i czekałam na Asię. Po chwili dołączyła do mnie Agata. Opowiedziałam jej całą sytuację szepcząc jej do ucha. Jako, że była naszą najlepszą przyjaciółką musiała wiedzieć. Postanowiła nam pomóc. Po chwili dołączyła do nas Aśka. Nic nie mówiąc próbowałam jej nic nie mówiąc. Po posiłku dziewczyny poszły przygotować się na trening, za to ja z libero poszłyśmy trochę zdobyć kilka informacji. Na razie postanowiłyśmy nie zawiadamiać policji, działając na własną rękę. Popytałyśmy trochę sprzątaczek i strażników. Coś tam się dowiedziałyśmy.
Po przyjściu na salę ponownie dostałam karę wraz z Agatą. Tym razem 15 kółek. Trening był mało wykańczający przed podróżą. Po powrocie z treningu zaczęłyśmy się pakować. Spakowałyśmy kilka rzeczy, ponieważ za parę dni ponownie tutaj przyjedziemy. Wyszłyśmy z pokoju i porządnie zamknęłyśmy go na klucz. Sprawdziłyśmy jeszcze kilka razy przed wyjściem czy wszystko dokładnie jest zamknięte, drzwi także sprawdziłyśmy kilka razy. Bezpieczeństwo jest podstawą. Poszłyśmy na parter i wyszłyśmy z ośrodka. Wszyscy oczywiście czekali na nas. Trener jeszcze nas policzył jakby coś, potem włożyłyśmy nasze torby do schowka czy bagażnika i wsiedliśmy do autokaru. Usiadłam z tyłu z prawej strony, a po drugiej stronie usiadła Asia. Przede mną usiadła Agata. Oczywiście na uszy założyłam słuchawki firmy Sony. Słuchałam przeróżnych piosenek.
Droga cały czas mi się dłużyła, dlatego postanowiłam skorzystać z Facebook'a. Włączyłam Internet w telefonie i zalogowałam się w aplikacji. Przeglądając aktualności dostałam od kogoś wiadomość na Messengerze. Jak się po chwili okazało wiadomość tą wysłała siedząca przede mną libero.
-Hej. Jak tam?
-Mamy idealne drogi.
-Haha...
-Wiesz może za ile będziemy?
-Nie wiem, ale przed nami jeszcze daleka droga... A co robimy ze sprawą Aśki?
-A masz jakiś pomysł?
-Nie mam, ale może pogadamy z nią?
-Nie możemy. Nie wiem czemu, ale wydaje mi się, że ten człowiek założył jakiś podsłuch, bo skąd by wiedział, że ona mi o wszystkim opowiedziałam.
-Możliwe...
-A może pogadamy z innymi dziewczynami, może ze sztabem?
-Na razie lepiej dla wszystkich będzie jak nic nie będziemy mówić nikomu nic. Niedługo wyjeżdżamy do Włoch, a potem Asia tam zostanie i będzie tam grała w klubie.
-Miejmy nadzieję, że nie pojedzie tam za nią, bo inaczej tego pożałuje. -na tym skończyła się nasza rozmowa, ponieważ musiałyśmy coś zjeść. Stanęłyśmy w jakieś restauracji. Oczywiście jak na sportowców przystało na obiad zdrowe jedzenie. Nie wiem dokładnie co nam podali, ale była to jakaś zielenina i mięso.
Po skończonym posiłku mamy jeszcze chwilkę dla siebie, więc niektóre czekają na dworze, siedząc na ławce i rozkoszując się słońcem, a inne w tym ja są w łazience. Po ponad 10 minutach musimy już zasiąść na swoich miejscach w autokarze. Ostatnie sprawdzenie czy żadna nie zagubiła się w toalecie i ruszamy. Podczas drogi uznaję, że jestem trochę zmęczona, więc zakładam słuchawki na uszy i zasypiam. Budzę się dopiero około 60 km przed Warszawą. Jestem cała podekscytowana, jak prawie cały autokar. Około 14:10 byłyśmy pod hotelem. Pod tym, w którym spędzając czas aktualnie siatkarze męskiej Reprezentacji. Po odebraniu swojej torby zmierzam w stronę drzwi. Odbieram klucz i razem z Asią wsiadamy do windy. W trakcie naszej drogi na 4 piętro winda zatrzymuje się i wsiada do niej on..
Kto? Nie, spokojnie nie Igła. Odetchnęłam z ulgą, jak tylko zobaczyłam Andrzej. Od razu rzucam mu się na szyję.
-Cześć Wronka.
-Ty tutaj?
-Jak widać.
-Szalona. -zaśmialiśmy się. -A ty pewnie jesteś ta niesamowita rozgrywająca Joanna Wołosz. Andrzej jestem. -podaje rękę Asi.
-Asia. To ty jesteś ten niesamowity środkowy.
-No tak. Powiem wam coś w tajemnicy. Jestem lepszy nawet od tego Kłosa. -zaczęliśmy się nie śmiać. Wszyscy w dobrych humorach wysiedliśmy z windy na 4 piętrze. Asia razem z Andrzejem w dobrych nastojach idą do pokoju, a ja zamarłam w miejscu  widząc jakąś postać odwróconą do mnie bokiem. Stoi przed drzwiami. Po budowie ciała i fryzurze poznają to już on. Nie sądziłam, że tak szybko go zobaczę. On nawet nie zwrócił na nas uwagi. Nagle z pokoju wychodzi jakaś blondyna. On ją przytula. Mówi jej coś śmiesznego i oboje zaczynają się śmiać. Obejmuje ją i idą razem w naszą stronę. Nagle patrzy wprost przed siebie i oboje patrzymy sobie prosto w oczy. Szybko się od niej odsuwa i podbiega do mnie.
-Iwonko kochanie. -nic nie mówiąc najchętniej dałabym mu z liścia, ale nie będę się pogrążać. Mijam jego i jak najszybciej udaję się do mojego pokoju i zamykam go na klucz. Osuwam się na podłogę. Łzy lecą mi strumieniami po policzkach. Nagle obok mnie znajdują się oni już w gorszych humorach niż tu wchodzili. Próbują mnie pocieszyć, ale ja nawet nie słyszę co oni do mnie mówią. Po chwili emocje opadają i zaczynam słuchać Asi i Andrzeja.
-Kotku co się stało? -mówi Asia, widząc, że już przestaję płakać.
-On, on ...
-Nie chcieliśmy Ci o tym mówić..
-O czym?! O tym, że mnie zdradza?! -wybucham.
-Nie, nie o tym.
-To o czym?! -krzyczę.
-On od dawna upija się. To nie ten Igła. Zmienił się pod wpływem tej, jak jej tam.. A no tak, Żaneta Popiwczak. Ona zupełnie zmieniła go przez kilka dni. Po stracie waszego dziecka, dzięki niej się nie załamał. Tak nam mówił. To alkohol go tak zmienił. Teraz często chodzi upity. Mamy go dość. Oczywiście wiemy, że to nie twoja wina, ale proszę Cię w imię Reprezentacji.
-Andrzej. Chciałabym coś zrobić, ale on mnie zranił.
-Ale spróbuj posta... Wiem, że dla Ciebie to trudne, ale może coś w nim zmienisz.
-Spróbuję, ale nie obiecuję, że się uda. Nie wiem czy dam radę...

No to kolejny. Mały obrót sytuacji, ale mam nadzieję, że się podoba. 
Zapraszam do komentowania, krytykowania, oceniania i wyrażania swojej opinii na temat opowiadania. 

czwartek, 20 listopada 2014

Rozdział 11

 Jadę !
Otwarłam oczy. Byłam w gabinecie naszego kadrowego doktora.
-Jezu. Iwona żyjesz? -powiedziała Asia.
-Tak. Żyję. -odpowiedziałam z uśmiechem.
-Nawet nie wiesz jak się bałam o Ciebie.
-Eee.. tam. Nic mi się przecież nie stało. To tylko zwykłe zasłabnięcie.
-Nie byłbym tego taki pewien. -wtrącił się doktor.
-Przesadza pan. -prychnęłam.
-No nie wiem. Jesteś coraz słabsza. Przez to wszystko nikniesz w oczach. Powinnaś trochę odpocząć od treningów.
-Nie mogę! Muszę trenować. Muszę grać. Nie po to ostatnio tak harowałam, aby to wszystko zakończyć jakimś tam odpoczynkiem.
-Iwona. Proszę Cię chociaż 2 dni odpocznij. -powiedziała Asia.
-Nie, nie mogę.
-Aśka. Nie mów nic. Widzisz jaka jest uparta. Niech robi co chce, ale my Cię ostrzegaliśmy.
-Dobra. -wstałam i chwiejącym krokiem ruszyłam do pokoju. Po wyjściu z gabinetu Asia podeszła do mnie i pomogła mi dojść do pokoju.
-Iwona. Proszę Cię odpocznij trochę. Zwolnij tempo.
-Nie mogę. Musimy być najlepsze. Nie odejdę z kadry. Nie przestanę trenować.
-Ale posłuchaj mnie. Co jest dla Ciebie ważniejsze Igła, dziecko, zdrowie czy osłabienie?
-Przecież ja nie jestem zdrowa! Mam raka wiesz o tym. Nie mam szans tego wygrać.
-Iwona. Otrząśnij się. Twój rak to dopiero stopień początkowy. Urodzisz dziecko, wygrasz mecz z rakiem, a potem wygramy na boisku nie jeden mecz.
-Nie przestanę trenować z powodu zwykłego zasłabnięcia. Jedyne co mogę zrobić to zwolnić trochę na treningach.
-Jak chcesz. Jesteś uparta i ja tutaj nic nie zdziałam. -nic nie mówiąc położyłam się na łóżku tyłem do Asi i usnęłam ze zmęczenia.
Obudziłam się dopiero rano około godziny 6:30. Oczywiście od razu poszłam pod prysznic. W łazience spędziłam około 45 minut.
-Nareszcie. -powiedziała zniecierpliwiona Asia kiedy wychodziłam z łazienki. Od razu oczywiście wbiegła i zaczęła przygotowywać się na dzisiejszy dzień. Ja natomiast usiadłam na łóżku i z chwili wolnej wzięłam telefon do ręki i przeglądnęłam facebook'a. Po ponad 25 minutach razem z rozgrywającą poszłyśmy na śniadanie, a następnie na trening. Swoją drogą dzisiaj znowu strasznie się zmęczyłam. Gdy wychodziłam z hali miałam ochotę wręcz położyć się na podłodze i powiedzieć; Dalej nie idę. Ostatkami sił doczłapałam się do pokoju i wzięłam szybki prysznic, a następnie położyłam się na łóżku. Zasnęłam bardzo szybko. Obudziła mnie Asia. Poszłyśmy na stołówkę, ale jednak postanowiłam nic nie jeść. Następnym punktem w naszym planie był trening. Ten mimo wszystko był mniej wymagający niż ten poranny. Trochę ćwiczeń i mecz. Dzisiaj dawałam z siebie więcej niż wczoraj, ale ból dał za wygraną i przy początku drugiego seta zeszłam na chwilę z boiska, aby szybko połknąć jakąś tabletkę przeciw bólową. Powróciłam ponownie do gry. Kolejnego seta przegrałyśmy, następnie doprowadziliśmy do wyniku 2-2 w setach. Przy stanie 11-9 weszłam na zagrywkę. Pierwszą przyjęły na naszą stronę. Podałam do Asi, ta wystawiła, a Jula zakończyła tą akcję perfekcyjnym atakiem. Następna zagrywka źle przyjęta. Następna przyjęta była bardzo dobrze, wystawiona też, ale przeciwniczki nie przebiły się przez nasz potrójny blok. W ten sposób piłka meczowa. Ponownie idę na miejsce zagrywania. Podrzucam piłkę. Robię rozbieg i uderzam w piłkę z całej siły. Piłka przechodzi na naszą stronę. Odbiera Agata, Asia perfekcyjnie wystawia, ja uderzam ponownie z całej siły w piłkę i ...
Budzę się ponownie w gabinecie doktorskim.
-Iwona. Co ty narozrabiałaś? -pyta się mnie nasz kadrowy doktor.
-Ja? Nic.
-Jeśli coś Cię bolało to trzeba było zejść z boiska.
-Nic mnie nie bolało. -usiadłam. Już chciałam postawić pierwszy rok, ale ból dał za wygraną. Leżałam na podłodze zwijając się z bólu. Doktor zadzwonił po karetkę i próbował mi pomóc. Tym razem był to naprawdę silny ból. Ambulans przyjechał po około 20 minutach. Od razu przewieziono mnie do szpitala. Na segregacji uznałam, że lepiej będzie jak pójdę spać i tak zrobiłam. Zasnęłam mimo bólu. Obudziłam się już na jakimś oddziale. Obok mnie leżała jakaś kobieta w ciąży. Po chwili do sali wleciał Igła.
-Nic Ci nie jest? Jesteś cała? Żyjesz? -mówił tak, że ledwo nad nim nadążałam.
-Żyję. Jest dobrze.
-A z dzieckiem?
-Też. -uspokoiłam go. Po chwili do sali weszło 2 lekarzy.
-Dzień dobry. Nazywam się Anna Polak i jestem lekarzem na tym oddziale. To jest psycholog Karolina Nowak. -powiedziała szczupła kobieta w białym fartuchu.
-Pani doktor co z moją narzeczoną? -spytał się Igła.
-Spokojnie. Wszystko jest w porządku. Ale czy mogłybyśmy porozmawiać z panią Iwoną?
-Oczywiście. Ale my nie mamy przed sobą tajemnic i chciałabym, aby Igła został. -powiedziałam.
-Dobrze. -powiedziała doktor Polak. -Muszę niestety przekazać wam złe wieści. Pani poroniła. Nie mieliśmy już szans uratować dziecka. Podejrzewamy, że było to wywołane lekiem, które wzięła pani z powodu bólu podbrzusza. Przykro mi. -zaczęłam płakać. Igła próbował mnie pocieszać, ale też zaczął płakać ze mną. Przytulił mnie i razem płakaliśmy. Doktor Polak wyszła z sali.
-Przykro mi z powodu utraty dziecka. Wiem, że to dla was trudne.
-Nic pani nie wie! -krzyknęłam.
-Spokojnie. Ja wiem, że to dla was trudne. Czasem tak jest. Widocznie ktoś tak chciał.
-Igła możesz zostawić mnie samą z panią doktor?
-Już wychodzę. -powiedział Ignaczak i wyszedł.

*Perspektywa Igły*
Wyszedłem z sali i przez szybę patrzyłem co się działo. Widziałem jak Iwona rozmawia z tą całą psycholog. Widziałem jak ona to przeżywa. Widać, że pragnęła tego dziecka. Tak jak ja. Zawsze chciałem mieć dzieci. Nie mogłem powstrzymać się od płaczu. Ryczałem jak dziecko. Usiadłem na krześle i twarz ukryłem w dłoniach. Nagle poczułem czyjąś dłoń na swoim ramieniu.
-Stary będzie dobrze. -powiedział Ziomek.
-Aż taki stary nie jestem. -warknąłem.
-No to będzie dobrze mój ziomku. -powiedział rozgrywający. -Trzeba żyć dalej. Wiem, że dla was to wielka strata, ale popatrz na mnie i Agę. Ona jest we Włoszech, ja w Polsce. Nie mamy dzieci. Dobrze, że chociaż widujemy się jak jest sezon ligowy.
-Ty i Aga to co innego. -ponownie warknąłem.
-Igła do cholery ogarnij się. Wiem, że to ... -w połowie zdania zamilkł. -Powinieneś ją wspierać. Jesteś silny i wiem, że ty sobie dasz radę, ale pomyśl o niej. Ona zupełnie się załamie.
-Może i masz rację.
-Jasne, że mam rację. Ona jest dla Ciebie stworzona. A teraz leć do niej i przytul ją. -nie trzeba było długo czekać, abym wpadł do sali i bez słowa przytuliłem miłość mojego życia. Po chwili puściłem ją.
-Kocham Cię. -powiedziałem.
-Ja Ciebie też.

*Perspektywa Iwony*
Po ponad 5 dniach wyszłam ze szpitala i od razu pojechałam do Szczyrka, aby móc dalej trenować. Po woli zbliżały się Mistrzostwa Świata. Musimy być w szczytowej formie. Po ostatnich przejściach mam ochotę tylko i wyłącznie trenować. Dzień i noc. Tylko siatkówka. Tylko trening.
Pierwszy dzień po powrocie spędziłam jeszcze w pokoju, ale następnego dnia tuż przed treningiem poszłam na salę, aby trochę nadrobić ostatnie dni. W ogóle się nie oszczędzałam, bo po co? Najpierw przebiegłam 10 kółek wokół sali, potem rozgrzewka i rozciąganie, a potem zaczęłam walić w piłkę, tak jakby po drugiej stronie stali moi wszyscy wrogowie. Nagle słabiej się poczułam, ale po paru sekundach wszystko przeszło i dalej odbijałam piłkę. Po nawet nie wiem jakim czasie wszyscy przyszli na salę, aby mógł rozpocząć się trening. Usiadłam na chwilę, aby odpocząć i patrzyłam na dziewczyny, które się rozgrzewały. Po ponad 15 minutach dołączyłam do nich, aby móc rozpocząć ćwiczenia. Dzisiaj wyjątkowo nie miałyśmy, aż tak ciężkiego treningu, ale to była tylko cisza przed burzą. Po około 40 minutach trener kazał nam przestać odbijać i powiedział, że idziemy na siłownię. Wszyscy bardzo się cieszyłyśmy. Naprawdę podczas drogi było słychać jęki i marudzenie, że nikomu się nie chce, ale w naszej grupie była tylko jedyna osoba, która nie marudziła. Kto? Ja! Bardzo chciałam ostro wziąć się za siebie, bo na razie słabo ze mną. Po 2 godzinach spędzonych na siłowni wróciłam do pokoju. Położyłam się, ale tylko na chwilę, bo musiałam iść do stołówki, aby zjeść obiad. Po posiłku od razu gdy tylko położyłam się na łóżku zasnęłam. Obudził mnie telefon. Tak ktoś dzwonił. A kto? Mój Krzysiek. Odebrałam. No, bo ja by tu nie odebrać od takiego chłopaka?
-Cześć kochanie. Posłuchaj jest sprawa.
-Hej. Słucham Cię jaka.
-No, więc jak wiesz. Za parę dni rozpoczynają się Mistrzostwa Świata. I chciałbym, abyś była ze mną w ten szczególny czas. Bardzo było miło gdybyś mnie wspierała.
-Igła posłuchaj wiesz, że teraz mam treningi, bo my też za prawie miesiąc lecimy na Mistrzostwa, ale może wpadnę.
-Nie może, lecz na pewno. Jak ty możesz odmówić nam? Najlepszej Reprezentacji pod słońcem.
-Reprezentacji Brazylii? Jak będą to jadę.
-Ej..
-Żartuję przecież. Oczywiście, że Reprezentacja Polski jest najlepsza.
-Zgadzasz się. Fajnie to ...
-Igła stop! Nie powiedziałam, że się zgadzam. -przerwałam mu.
-Pojedziesz z nami autobusem... 
-Autobusem? Z Winiarskim? Z tym najprzystojniejszym siatkarzem na świecie?
-Nie. Z Ignaczakiem. On jest, przecież najprzystojniejszy na świecie.
-Eee.. wolałabym z Winiarskim.
-To niech on Ci załatwi bilety.
-Igła. Jadę! Z najlepszym na świecie libero Ignaczakiem. Tylko jeśli on będzie, to ja też.
-Ooo.. już ja się o to postaram, aby on był. -zaśmialiśmy się. -Przyjadę po Ciebie jutro po południu.
-Hamuj, hamuj.
-Hamuj piętą?
-Jutro zdecydowanie nie! Mistrzostwa rozpoczynają się za 4 dni. Przyjadę do was sama za 2-3 dni.
-2 dni.
-3.
-Nie możesz, bo wtedy już nas nie będzie.
-No dobra. Przyjadę za 2 dni. 
-Jest. -usłyszałam w słuchawce.
-No to ja już lecę. Do zobaczenia Misiu.
-Papa kochanie. -rozłączyłam się. Nie minęło nawet kilka sekund, a już szłam na dół na obiad. Oczywiście razem z Asią. Po zjedzeniu posiłku wróciłyśmy do naszego pokoju i zaczęłyśmy leniuchować, czyli leżałyśmy na łóżkach i oglądałyśmy telewizję. Oczywiście usnęłam. Obudziła mnie jak to zwykle bywa Joanna z informacją o tym, że za parę minut trening. Wzięłyśmy torby treningowe i ruszyłyśmy do szatni. Oczywiście podczas przebierania się nie obyło się bez rozmów. Każda coś mówiła, tylko ja jak szara myszka przebierałam się nic nie mówiąc. Po przebraniu się czekałam jeszcze minutkę na Asię i obie poszłyśmy na salę. Nikogo jeszcze nie było. Usiadłyśmy na ławce i czekałyśmy, aż wszyscy przyjdą. Po 2 minutach cała kadra i sztab były na sali. Zaczęłyśmy się rozgrzewać. Po rozgrzewce i rozciągnięciu się zaczęłyśmy ćwiczyć zagrywkę i przyjęcie. Szlifowałyśmy ostro, ale warto. Po około 1h 45 minutach zaczęłyśmy grać. Nasz mecz zakończył się wynikiem 3-1 dla tamtych. Po skończonym treningu poprosiłam trenera o rozmowę.
-Słucham Cię. -powiedział gdy byliśmy już po za zasięgiem wszystkich.
-Mogłabym się zwolnić na kilka dni.
-A z jakiego to powodu?
-Ponieważ jadę na Otwarcie Mistrzostw Świata.
-Ale nie musisz się zwalniać, bo na ten czas przenosimy się do Warszawy. Dziewczyny też idą na Otwarcie.
-Naprawdę?
-Tak. Nie słyszałaś jak cały czas o tym plotkowały w szatni.
-Nie. Raczej byłam zajęta przygotowywaniem się na trening. -nastała cisza. -To ja już pójdę. Do zobaczenia.
-Do zobaczenie. -powiedział kiedy zaczęłam się oddalać. Gdy tylko wpadłam do pokoju od razu sięgnęłam za telefon. Wybrałam numer Igły i po 4 sygnałach odebrał.
-Cześć Kotuś. Przepraszam, że dzwonię, ale mam super wiadomość.
-Słucham jaką?
-Kadra żeńska też jedzie na Otwarcie Mistrzostw.
-Ale ty jedziesz z nami.
-Nie. Jadę z dziewczynami.
-Nie. Jedziesz z nami.
-Nie z dziewczynami.
-To zrobimy tak. Wy przyjedziecie. Spotkamy się. A na Narodowy pojedziesz z nami. Ok?
-Okej. -rozmawialiśmy jeszcze 10 minut, ale musieliśmy oboje kończyć, ponieważ zbliżała się pora kolacji.

O i proszę kolejny. 
Mam do was prośbę. Jeśli czytasz to skomentuj, a tym samym zmotywujesz mnie do dalszego pisania. 

piątek, 14 listopada 2014

Rozdział 10

 Jeden z najszczęśliwszych dni...
Gdy tylko wróciłam do pokoju poszłam do łazienki i swoją twarz oblałam zimną wodą. Musiałam jakoś ochłonąć. Po wyjściu z pokoju, położyłam się na łóżku i włączyłam telewizor. Do końca wieczora oglądałam jakieś denne programy skakając po kanałach. Oczywiście usnęłam podczas oglądania. Obudziłam się rano, znaczy się Asia mnie obudziła.
-Iwonko, Iwonko zapraszam na śniadanko.
-Joanno jeszcze chwilę.
-Przykro mi. Za 10 minut trening.
-Co? -zerwałam się z łóżka. -Czemu wcześniej mnie nie obudziłaś?
-Bo tak słodko spałaś. Nie chciałam Cię budzić.
-Oj Aśka. -pogroziłam jej palcem, ale zaraz po tym zaczęłam biegać po naszym małym mieszkanku, albo raczej pokoiku. Po paru minutach byłam gotowa na trening. W drodze na hale zjadłam jeszcze jakiegoś batonika musli. Po przygotowaniu się na trening poszłam na halę i zaczęłam odbijać piłkę z Agata. Po naszej 'rozgrzewce' zaczęły się różne ćwiczenia. Po tym poszliśmy na siłownię gdzie rozpoczął się trening siłowy. Każda z nas dostała kartkę. Rozkładem chyba mogę to nazwać. Zaczęłyśmy ćwiczyć i na siłowni nie było słychać żadnych rozmów. Po tym dobrym, ale męczącym treningu udałyśmy się do szatni, a potem do pokoi. Potem oczywiście obiad, a następnie czas tylko dla nas. Gdy leżałam na łóżku mój telefon zaczął dzwonić. Spojrzałam na wyświetlacz i zobaczyłam zdjęcie Igły. Odebrałam.
-Cześć Kochanie. Jak tam?
-Hej. Idealnie.
-Na pewno?
-Znasz mnie tyle i nadal nie wyczuwasz tego sarkazmu?
-No oczywiście... że nie!
-Oj Igła.
-Ale tak na poważnie pytam.
-Jest źle. Powiedziałabym, że jestem w dupie.
-Co się stało?
-Sam wiesz dobrze.
-Nie, nie wiem.
-Igła.
-Dobra, dobra. Jutro do Ciebie przyjadę.
-Po co?
-Iwona.
-No co?
-Nie mogę odwiedzić mojej przyszłej żony?
-Jakiej przyszłej? Prędzej umrę.
-Nawet tak nie mów.
-Ale ja mówię prawdę.
-Przestań.
-Nie, nie przestanę.
-Jesteś zdrowa rozumiesz?
-Ta... ciężarna i do tego chora.
-Zaraz, zaraz. Jesteś w ciąży?
-Nie.
-Głuchy nie jestem. -w myślach cały czas powtarzałam sobie; Teraz albo nigdy! 
-Igła. To chyba nie jest rozmowa na telefon.
-Spoko. To wyjdź na dwór.
-Ale po co?
-Dowiesz się jak wyjdziesz.
-Dobra. Już idę. -wyszłam na dwór. Od razu co rzuciło mi się w oczy to ten wielkolud co stał parę metrów ode mnie. Podeszłam do niego.
-Kochanie! -powiedział Igła. Przytulił mnie i ucałował w czoło.
-Możemy porozmawiać.
-Tak. Wytłumacz mi o co chodzi z tą ciążą.
-Nie wiem od czego zacząć. Ale powiem Ci. Jestem w ciąży.
-Ze mną?
-Nie. -zrobił smutną minę i już miał odchodzić, gdy .. -Igła. Przecież żartuję.
-No przecież wiem. Kochanie nawet nie wiesz jak się cieszę. -złapał mnie w talii i obrócił wokół własnej osi.-Kocham Cię. -szepnął mi do ucha. Musnął moje usta.
-Ja Ciebie też. Może przejdziemy się?
-Z tobą to nawet na koniec świata mogę iść. -powiedział i chwycił mnie za rękę. Szliśmy w ciszy.
-Igła. Chcesz tego dziecka. -powiedział podczas, gdy szliśmy.
-Jasne, że chcę. Zawsze tego pragnąłem. Mieć gromadę dzieci. Ale ty jakoś się nie cieszysz. Nie chcesz tego?
-Yyy.. -zająknęłam się. Muszę powiedzieć mu prawdę. -Nie, nie chcę. Dopiero zaczęłam grać w siatkówkę. Zaczęłam swoją karierę i jakieś dziecko mi to wszystko zniszczy.
-Iwonka. Dziecko to nie koniec świata. Ja wiem, że ty dopiero zaczęłaś grać, ale przecież zaraz po urodzeniu dziecka wrócisz do gry.
-Igła.. nie! Ja nie dam rady. Nie czuję się na siłach. Nie dam rady go wychować.
-Obiecuję Ci, że pomogę. W końcu to nasze dziecko i mam takie same obowiązki jak ty. Mam śliczny dom w Rzeszowie i to właśnie tam zamieszkamy, a po paru miesiącach, gdy nasz maluszek będzie już biegał znajdziemy Ci mieszkanie w Muszynie i tam zamieszkasz. Będziesz najlepszą matką i siatkarką na świecie. A właśnie jutro jedziemy na obiad razem.
-Po co? -jakoś nie chciałam jechać nigdzie z Igłą. Wolałam odpoczywać i trenować, a nie latać po obiadkach z Igłą.
-No Iwona. Proszę.
-No dobra. -chociaż mam nadzieję, że dobrze się najem jutro. -O już jesteśmy. Do jutra. -dałam mu buziaka. On mnie przytulił i powiedział:
-Do zobaczenia kochanie. -odszedł. Wróciłam do  pokoju i od razu przebrałam się na trening. Z Asią wyszłyśmy z pokoju trochę wcześniej. Rozgrzałyśmy się i rozciągnęłyśmy. Wzięłyśmy piłkę i zaczęłysmy odbijać. Po chwili zaczął się trening. Mistrzostwa Świata we Włoszech zaczynają się za 7 tygodni, a ja nadal jestem w słabej formie. Po woli przyzwyczajam się do tej myśli, że nie długo zostanę matką. Po intensywnej rozgrzewce zaczęłyśmy ćwiczyć z piłką. Gdy minęła może z godzina lub półtorej zaczęłyśmy grać. Podzieliłysmy się na 2 składy i zaczęłyśmy grać. Po meczu zakończonym wynikiem 3-1 dla druzyny przeciwnej poszłam do pokoju nawet nie wchodząc z dziewczynami do szatni. Po powrocie weszłam pod prysznic i poczułam ból podbrzusza. Nie wiem czy można określić go silnym czy słabym. Po chwili ból przeszedł i wyszłam spod prysznica. Po dokładnym wytarciu się i przebrania w czyste rzeczy wyszłam z pokoju. Asia miała założone słuchawki na uszach i pewnie siedziała na facebook'u. Ja nie mając co robić wyszłam z pokoju i poszłam do Juli. Porozmawiałyśmy trochę o wszystkim i o niczym, a potem poszłyśmy na kolację. Po posiłku wróciłam do mojego pokoju. Nic ciekawego nie robiłam potem. Leżałam na łóżku i myślałam. Sama nawet nie wiem o czym.
Następnego dnia po wstaniu udałam się do stołówki zjeść śniadanie, a potem poszłam na trening. Dzisiaj już miałyśmy typowo ciężki trening. Spędziłam około 3,5 godziny na sali. Zaraz po szybkim powrocie do pokoju weszłam do łazienki i spędziłam w niej około pół godziny. Następnie ubrałam się, zrobiłam lekki makijaż i lekko pofalowałam włosy. Po 15 minutach mojego bezczynnego czekania otrzymałam SMS-a od Igły, że już na mnie czeka. Wyszłam z ośrodka i wsiadłam do auta Igły. Dałam mu buziaka na powitanie.
-Cześć kochanie. -powiedział.
-Hej. -odpowiedziałam. Igła ruszył i jechał w nie wiadomą mi stronę. Nie powiedział mi nic gdzie jedziemy, czyli szykował niespodziankę. Po ponad paru-nastu minutach dojechaliśmy. Igła pierwszy wysiadł i jak gentelman otworzył mi drzwi. Potem zamknął je i wyciągnął coś z swojego samochodu.
-Iwono. A teraz pozwól mi, abym mógł zawiązać Ci oczy. -kiwnęłam głową twierdząco. Igła zawiązał mi oczy czarną chustą. Wziął mnie na ręce i gdzieś zaprowadził. Po chwili ściągnął mi chustę.
-Niespodzianka! -krzyknął. Byliśmy nad jakąś wodą. Igła przygotował piknik dla nas dwojga. Świece, kwiaty i my. Idealnie. -Zapraszam. -powiedział i usiedliśmy na kocu. Zaczęliśmy jeść. Następnie zaczęliśmy rozmawiać o tym co będzie, było i o innych sprawach.
-Igła dlaczego ty mnie kochasz? Nie zasłużyłam na Twoją miłość.
-Kochanie. Nie kłam. To ja nie zasłużyłem na tak wspaniałą kobietą jaką ty jesteś.
-Za co ty mnie kochasz? Nie rozumiem.
-Za wszystko Cię kocham. Jesteś moim całym światem. Dla Ciebie gram każdy mecz. Dla Ciebie walczę. Dla Ciebie robię wszystko. Żyję dzięki tobie. Moje życie bez Ciebie nie miało by sensu. -uklęknął.-Wczoraj mówiłem Ci, że będziesz najlepszą na świecie matką i siatkarką. Nie powiedziałem, że żoną, ponieważ jeszcze nie jesteś moją narzeczoną. Dlatego dzisiaj postanowiłem Ci zadać to najważniejsze pytanie. Zostaniesz moją żoną. -wyciągnął pierścionek z kieszeni.
-Igła... ja, ja ...
-Zgódź się no.. -Igła glośno myślał.
-Tak. -powiedziałam i pocałowałam go. -Kocham Cię. Jesteś moim życiem. Jesteś moim tlenem. Bez Ciebie to jak świat bez koloru.
-A i jeszcze pierścionek leży idealnie. -złapał mnie w talii i dwa razy obrócił mnie dookoła własnej osi. -Kocham Cię. Iwona! Kocham Cię! -krzyczał Igła. Chciałam, aby ta chwila trwała wiecznie.
Minęło kolejne pół godziny i musieliśmy wracać. Nie chciałam wracać. Musiałam. Obowiązki wzywały. Po powrocie od razu oczywiście musiałam pochwalić się Aśce, a na treningu całej drużynie.
Dzisiaj na treningu postanowiłam dać z siebie 10001%. Najpierw oczywiście rozgrzewka, potem reszta. Ćwiczenia były na prawdę fajne. Potem oczywiście grałyśmy. Muszę skromnie przyznać, że dobrze mi szło, nawet bardzo. Uwielbiam takie dni. Wszystko mi wychodzi. Wszyscy dzisiaj mnie chwalili. To co robiłam dzisiaj w ataku to było na miarę Mistrza Świata. Było już 2-0 dla nas. Przy stanie 23-17 weszłam na zagrywkę. Zagrałam raz i przeciwniczki przebiły na naszą stronę. Agata podała do Asi, a ona mi wystawiła. Rozpędziłam się i z całej siły próbowałam uderzyć w piłkę. Nagle straciłam przytomność...

Kolejny! Mam nadzieję, że się podoba :) Mi nawet się podoba, ale czekam na waszą ocenę.

piątek, 24 października 2014

Rozdział 9

 Ja chyba jego nie chcę...
Gdy tylko otwarłam oczy zobaczyłam ten sufit. Szpital. Jestem w szpitalu.
-Jak się czujesz? -usłyszałam i poczułam męską dłoń na swoim czole. Momentalnie się obróciłam. On.
Wyjdź! -powiedziałam osłabionym głosem.
-Chciałem porozmawiać.
-Ale ja nie chcę.
-Proszę. Tylko 5 minut.
-No niech Ci będzie.
-Posłuchaj. To nie tak jak myślisz. Zakochałem się w tobie już od pierwszego wejrzenia. Nie wiem co wtedy mnie podkusiło, żeby wracać tamtą drogą, ale nie żałuję tej decyzji. To dzięki tobie zrozumiałem co to jest prawdziwa miłość. Już nie raz byłem z kimś dla pieniędzy. Teraz światem rządzi pieniądz. Dobrze, że nie tobą. Zawładnęłaś mym sercem. Gdybym wtedy nie pojawił się pod mostem nie wiem co by z tobą było, a pewnie by nie było nas. Nigdy bym Cię nie zdradził, a wtedy jakaś dziewczyna weszła do mojego pokoju bez zaproszenia. Mówiła, że niby jesteśmy parą, ale ja jej w ogóle nie znałem i do dziś nie wiem jak się nazywa. Zaczęła się rozbierać myśląc, że ją pokocham, ale moje serce należy do tylko i wyłącznie do Ciebie. To tylko Ciebie kocham. Dziękuję Ci. -powiedział i już miał wychodzić.
-Igła. -wyszeptałam resztką sił. On cofnął się. Uklęknął przy moim łóżku. Złapał moją zimną dłoń. Przyłożył ją do twarzy. -Ko.. kocham Cię. -wyszeptałam.
-Ja Ciebie też.
-Prze.. przepraszam.
-Nie masz za co.
-Ale, ale ... -zaczęłam łkać. -To jego wina. -resztkami sił próbowałam mu powiedzieć.
-Kurka?
-Tak. On mnie pocałował. Chciał, abym z nim była. -Krzysiu nic nie mówiąc pocałował mnie znowu w czoło.
-Niech to odejdzie w zapomnienie. Co było to było. Czasu nikt nie cofnie. Liczy się to, że mamy siebie. Ja muszę już iść, ale obiecuję, że wrócę po Ciebie.

Minęło parę dni i nareszcie opuściłam mury szpitala. Gdy Krzysiu odwoził mnie do Szczyrka była straszna cisza. Nawet radio było wyłączone. Nagle poczułam się źle.
-Zatrzymaj samochód! -krzyknęłam.
-Ale tutaj? 
-Taak! Szybko! -Igła szybko zatrzymał samochód i pierwsze co zrobiłam po otwarciu drzwi, było zwymiotowywaniem dzisiejszego posiłku. Po chwili obok mnie był Igła.
-Żyjesz? Jak się czujesz? 
-Spokojnie. 
-Dobrze. Wysiądź z auta. Usiądź z tyłu, albo jak chcesz to możesz się położyć. -nic nie mówiąc usiadłam z tyłu. Igła także usiadł na miejscu kierowcy i ruszyliśmy w dalszą drogę. Nawet nie wiem po jakim czasie byliśmy już w Szczyrku. 
-Iwona! Witamy w Szczyrku! -krzyknął Igła.
-Co? Już? A tak dobrze mi się tu spało. 
-No cóż teraz będziesz miała wygodnie łóżku. 
-No dobrze, dobrze.
-To wysiadaj. -zaśmiał się Igła. Wysiadłam z auta i od razu obok mnie zjawiła się Asia z Agnieszką. Od razu zaczęły od pytań, a ja jedyne co potrafiłam w tamtym momencie to śmianie się. Igła wyciągnął moją torbę z auta i razem poszliśmy do mojego pokoju. Po pożegnaniu z Igłą, położyłam się na moim łóżku. Nagle ktoś zaczął pukać od drzwi. 
-Cześć. Iwona jest w środku? -usłyszałam męski głos. 
-Tak jest. -odpowiedziała Asia.
-Mogłabyś ją poprosić, aby za 5 minut zjawiła się u mnie w gabinecie. 
-Dobrze. -mężczyzna odszedł. -Iwona! Makowski prosił, abyś za 5 minut zjawiła się u niego w gabinecie. 
-Ok. -odpowiedziałam. Po 5 minutach siedziałam już u trenera. 
-Iwona. Musimy poważnie porozmawiać.
-Ja nic nie zrobiłam. -powiedziałam.
-Spokojnie. Jak wiesz niedługo wyjeżdżamy do Włoch. Musimy być w 100% formie. Dlatego chciałbym Cię prosić o to, żebyś się trochę oszczędzała. Nie możemy stracić tak dobrej zawodniczki. -ostatnie jego słowa zapamiętałam najbardziej. 'dobrej zawodniczki' Kiedy to się stało? Ja jestem dobrą zawodniczką? Kiedy ja w ogóle zaczęłam grać? -Halo! Iwona! -Makowski zaczął wymachiwać ręką przed oczami. 
-Yyy.. tak, tak. Dobrze. Rozumiem. -powiedziałam.
-Mam nadzieję, że do Ciebie to dotarło, a teraz zmykaj. -wyszłam z gabinetu. Wróciłam do pokoju i po położeniu się szybko zasnęłam. Gdy tylko się obudziłam, spojrzałam na zegarek. To czas na popołudniowy trening. Przebrałam się w rzeczy treningowe i ruszyłam na halę. Dziewczyny akurat rozgrzewały się, więc dołączyłam do nich. Nagle zaatakowały mnie mdłości. Pierwsze co zrobiłam to udałam się do lekarza, aby o tym porozmawiać. Od razu ruszył do Makowskiego, aby o czymś z nim porozmawiać. Nie minęło nawet 5 sekund, a już wrócił w dobrym humorze.
-A teraz idziesz ze mną. Zapraszam Cię na pewne badanie, które zwie się USG. 
-Co? Ale po co?
-Chcę coś sprawdzić. -jak powiedział tak zrobiliśmy. Podwinęłam koszulkę, on wycisnął mi ten żel czy maź na brzuch i zaczął 'jeździć' tym czymś po moim brzuchu i podbrzuszu. 
-To nie do wiary! -prędko się zdziwił.
-Co? Proszę powiedz mi! -wytarł mój brzuch, a ja usiadłam na łóżku.
-Niestety muszę Ci pogratulować. Będziesz matką.
-Coo?! -krzyknęłam.
-Znaczy się zrobimy jeszcze serię innych badań, ale z mojego punktu widzenia jesteś w ciąży. 
-Ale ja, ja chyba go nie chcę. Nie chcę tego dziecka! Proszę powiedz, że to nie prawda. Powiedz! -krzyczałam.
-Powiem Ci tyle, iż nie jestem pewny w 100% czy na pewno jesteś w ciąży. 
-A w ilu jesteś pewien. 
-W 99.9% jestem pewien, że jesteś.
-Kłamiesz! -wyszłam trzaskając za sobą drzwiami. Pobiegłam na halę. Dziewczyny akurat grały, więc poprosiłam Makowskiego aby pozwolił mi wejść na boisko. To i weszłam. Gra toczyła się dalej. Nagle Asia wystawiła mi piłkę, no to zrobiłam ten rozbieg, wyskoczyłam i uderzyłam w piłkę z całej siły. Niestety trafiłam w Julię. Od razu przebiegłam pod siatką i zaczęłam ją przepraszać. Leżąca na podłodze Julia zaczęła się śmiać, tak jak ja ostatnio na treningu w Krakowie, gdy Wlazły atakował. Zaraz po tej akcji trener zakończył trening.

Trochę krótki, ale zawsze coś. Mam nadzieję, że miło się czytało.

niedziela, 19 października 2014

Rozdział 8

Trening z chłopakami. 
Dzisiejszy trening wykończył mnie, a musiałam się jeszcze przygotować się, bo Kurek mi nie odpuści. Spakowałam torbę treningową. Przebrałam się w jakieś krótkie spodenki, do tego ubrałam koszulkę Reprezentacyjną. Jeszcze tylko buty. Na swoje stopy założyłam szaro-biało-czerwone buty z firmy Adidas. Zjadłam jeszcze śniadanie i cała wewnętrznie zestresowana czekałam na Bartka. Po ponad 0,5 godzinie gapienia się w okno, przyjmujący przyjechał po mnie wraz ze zgrają, w której skład wchodzili: Ziomek, Winiar, Piter, Zibi i Dziku. Nie wiem jak oni się pomieścili w tym aucie, ale zaraz jedziemy z powrotem i dojdę do nich ja. Nie wiem czy oni to przewidzieli.
-Cześć chłopacy. -przytuliłam każdego po kolei.
-No to wsiadaj, bo musimy jeszcze dojechać, a potem przygotować na trening.
-Ale nie wiem czy przewidziałeś to, że jest nas 7, a auto jest na 6 osób.
-Jesteś tego pewna?
-Tak! -wyszczerzyłam się.
-Chłopaki bierzemy ją. -Kurek dał znak wielkoludom. Wzięli mnie i wynieśli na dwór.
-Wariaci! -krzyknęłam. Gdy staliśmy już przed naszą 'limuzyną' postawili mnie na ziemi.
-Nadal jesteś tego pewna, że nasza bryka jest 6 osobowa? -spytał się Kurek.
-No dobra, pomyliłam się, ale wsiadajmy już, bo się spóźnimy.
-Nie spóźnimy się, bo Winiar prowadzi. -powiedział Bartek, a chłopacy zrobili wielkie oczy. Natomiast Winiar cieszył się jak dziecko. -No to wsiadamy. -wsiedliśmy do 'limuzyny', Winiar usiadł za kierownicą, obok niego Ziomek i Piter. Reszta wraz ze mną usiadła z tyłu. Wszyscy momentalnie przypięli się pasami i złapali za coś. Winiar odpalił busa i ruszył. Już wiem czemu wszyscy zrobili wtedy takie oczy. Winiar jest totalnym wariatem drogowym. Mało nie doprowadzając do wypadku dojechaliśmy. Zatrzymaliśmy się w jakimś hotelu gdzie zostałam przetransportowana do autobusu. Tym razem Winiar już nie prowadził. Całe szczęście. Dojechaliśmy do Kraków Areny. Piękna hala. Widać, że to będą najlepsze Mistrzostwa Świata. Święto Narodowe. Nawet im zazdroszczę tego, że będą mieli Narodowy, a potem inne piękne hale polskie, ale ja za to jadę do Włoch. Po przebraniu się na strój treningowy poszliśmy na halę. Najpierw rozgrzewka, potem ćwiczenia i zaczęliśmy grać. Dobrze, że nie trafiłam do drużyny z Igłą. My mamy Zatiego do tego Kurek, ZB9, Pit, Kłos i Ziomek. Pierwszy set był nasz. Na następnym musiałam zmienić się z Winiarem. Drugi set niestety przegraliśmy. W trzecim secie zmieniliśmy składy. Byłam z Zibim, Ziomkiem, Kłosem, Możdżonem i Igłą. Dzięki temu kto wybierał ten skład. Na szczęscie Igła w ogóle do mnie nic nie mówił.
No i przy stanie 18:22 idę na zagrywkę. Podrzucam piłkę, wybiegam, wyskakuję, uderzam w piłkę i AS! Chłopacy raz krzyknęli 'jeszcze raz'. No to znów robię to co przedtem. Kurek przyjmuje, Zagumny wystawia i Wlazły uderza w piłkę i przedziera się przez potrójny blok. Próbując obronić to, dostałam w twarz. Jak myślicie co było dalej? Przewróciłam się i zemdlałam. Gdy się obudziłam zobaczyłam jak patrzą się na mnie wszyscy. Tylko nie on.
-Żyjesz? -spytał przerażony Kurek. Ja zaczęłam się śmiać.
-Dzięki Szampon. -powiedziałam do Wlazłego.
-Nie ma za co, a tak na serio to przepraszam.
-Nie masz za co. To było świetne. Pewnie Brazylijczycy czy Rosjanie, by tego nie obronili. -zaśmiałam się.
-Mariusz ma bicka! -powiedział Kurek.
-Ty też masz. -odpowiedziałam i wszyscy zaczęliśmy się śmiać, jakby bez powodu. Po paru sekundach wpadłam na pewien pomysł. -A może byśmy zrobili taki mecz gdzie by grały dwie reprezentacje przeciwko. Męska i damska, a pieniądze na cel charytatywny byśmy oddali.
-Dobry pomysł, ale to nie jest tak łatwo to załatwić. Najpierw musielibyśmy pogadać z trenerami, potem z Przedpełskim, a potem ..
-A potem są Mistrzostwa Świata. -powiedział Winiar.
-No własnie. -powiedział Kurek. -Ale to jest naprawdę świetny pomysł.
-Pomysł niby świetny, ale czasu brak. -powiedział Wlazły.
-A może zrobimy tak. Dzisiaj jesteśmy tutaj w Krakowie. Świetna hala jak widzimy. Wypożyczymy ją na jutro wieczór. I jakoś ogłosimy, że jest mecz. Ci co przyjdą to przyjdą. Teraz pozostaje tylko rozmowa z trenerami, a ja zajmę się rozmową z Mirkiem.
-I takie podejście to kocham. -powiedziałam.
-No to do dzieła panowie. -krzyknął Winiar i momentalnie zaczęły się dyskusje na ten temat. Gdy próbowałam się oddalić usłyszałam czyjś głos z tyłu.
-A dokąd to? -momentalnie się obróciłam. I odetchnęłam z ulgą.
-Donikąd. -powiedziałam. I zaczęliśmy się śmiać, jakbyśmy znali się co najmniej 15 lat.
-Odwieźć Cię do Szczyrka?
-Jeśli możesz.
-Oni i tak nie zauważą, że nas nie ma.
-No to lecimy. -po cichu wymsknęliśmy się z hali niczym Piter. Poszliśmy jeszcze wziąć szybki prysznic. Po ogarnięciu się, wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy. Nawet nie wiem kiedy spałam. Obudził mnie Kurek krzyczący.
-Iwona! Jedziemy do Maca? Na kurczaka?
-Możemy?
-Raz na rok możemy. -zaśmiał się.
-No to wjeżdżaj. -Bartek zaparkował i wysiedliśmy. Po szybkim posiłku ruszyliśmy dalej. Znowu zasnęłam. I znowu obudził mnie Kurek tym razem mówiąc, żebym wysiadła. Byliśmy nad jakimś jeziorem. Na plaży było cudownie. Tylko on, ja. Księżyc w pełni. Lekki wiatr. Szum. I nagle stało się coś co mogło zaważyć na całym moim dalszym życiu. Bartek zaczął mnie całować. Już miał ściągać moją koszulkę, ale wyrwałam mu się. Od razu dostał ode mnie z otwartej dłoni.
-Świetna zagrywka. -powiedział.
-Ja chcę do Szczyrka! -krzyknęłam.
-Już, już. Chciałem  być miły. -powiedział przyjmujący. Nic do niego mówiąc poszłam do jego auta. -Zaczekaj! Posłuchaj ja, ja Cię kocham. Zakochałem się w tobie od pierwszego wejrzenia. Igła nie był Ciebie warty.
-Weź przestań. -chciałam wsiąść do auta, ale Kurek zamknął auto.
-Wiem, że chcesz być ze mną. To jaka siła do cholery Cię zatrzymuje?
-Nienawidzę Cię! -krzyknęłam i zaczęłam biec w niewiadomą mi stronę. Przyjmujący biegł za mną. Niestety Kurek dogonił mnie. Złapał w pasie i podniósł.
-A teraz pogadamy jak ludzie.
-Czego ty ode mnie chcesz?
-Chcę twojego serca, twojego ciała. Chcę Ciebie. -powiedział.
-Ale ja, ja ...
-Co? Stoi coś nam na przeszkodzie?
-Tak. -spuściłam głowę w dół. On złapał za mój podbródek i uniósł go do góry. Musnął moje usta. -Kurwa, Kurek ogarnij się!
-Dziewczyno to ty się ogarnij! -krzyknął przyjmujący.
-Przepraszam za to, że żyję. A można, by rzec, że i tak ju
-Zaraz, zaraz o co Ci chodzi?
-O nic! -odwróciłam głowę tak, aby nie patrzeć na jego twarz.
-Iwona. -powiedział.
-Jedziemy!
-Nie. Pojedziemy jak mi powiesz. -i nagle źle się poczułam i zemdlałam. Dalej nie wiem co się stało ...

Mam nadzieję, że się podoba, bo mi tak średnio ;x 
Ale muszę napisać. Sovia po trudnym meczu wygrywała z JSW. Szczególnie po trudnym tie-breaku. A już dzisiaj gra Skra z ZAKSĄ. Obstawiam, że będzie 3-1 lub 3-2 dla Skry :))

sobota, 11 października 2014

Rozdział 7

Zaproszenie przyjęte, ale najpierw siatkówka. 
Co ja wyprawiam?
Następnego dnia.
Obudziłam się o 3:50. Zasnąć nie mogłam, więc ubrałam się i poszłam na spacer. Do ośrodka wróciłam około 6:30. Nic nie mówiąc wślizngnęłam się do łazienki i wzięłam szybki prysznic po czym ubrałam się w strój treningowy i poszłam na halę. Wzięłam piłkę i waliłam w nią ile tylko sił miałam w rękach. Po kilku mocnych, udanych zagrywkach usłyszałam jak ktoś klaszcze w dłonie. Obróciłam się i zobaczyłam trenera. 
-Jestem pod wrażeniem. -powiedział.
-Dziękuje... 
-Dziewczyno! Gdzie ty się podziewałaś się przez całe swoje życie. Ty masz talent. W siatkówkę powinnaś grać od zawsze. 
-Niestety pewnie już więcej nie zagram...
-Nie poddawaj się! To jest najgorsze, gdy zawodnik przestaje wierzyć w siebie, traci siły. Musisz walczyć, a wygrasz! No, a teraz trochę potrenuj wyskok i jeśli chcesz to mogę ściągnąć tutaj jakąś dziewczynę, która po przyjmuje twoje zagrywki. 
-A nie może pan spróbować?
-Mogę tylko się rozgrzeję, a ty poćwicz. 
-Dobrze! -uśmiech momentalnie pojawił mi się na twarzy. Po paru minutach trener zaczął przyjmować moje zagrywki. Szczerze to na początku w ogóle mi nie wychodziły. Po ponad godzinie na halę przyszedł sztab i zawodniczki. Trening się zaczął. Po ponad 2,5 godzinie byłyśmy wolne i miałyśmy nareszcie czas dla siebie. Niestety nie ja. Nasz kadrowy lekarz wezwał mnie do siebie. Gdy tylko weszłam do gabinetu zobaczyłam, że nie jest sam. Byli z nim jakiś dwóch innych lekarzy. Przedstawił mi ich. Pokazał im moje wyniki. Ich miny mówiły jednoznacznie. 
-Mamy dla Ciebie złą wiadomość. Musimy Cię zaprosić do naszej kliniki w Niemczech.
-Ale, ale ...
-Spokojnie. Wyleczymy Cię! 
-Nie zgadzam się! Czemu wy zawsze musicie wszystko zepsuć? Czemu są choroby? Po co mi to wszystko było? Już dawno mogłabym nie żyć! -krzyczałam. 
-Iwonko spokojnie. Posłuchaj jeśli chcesz to do końca sezonu reprezentacyjnego możesz z nami być. Potem rozstaniesz się z nami i rozegrasz swój najważniejszy mecz. Przed nami Mistrzostwa Świata. Pojedziesz z nami, ale nie dopuścimy do tego, abyś się przemęczała. Dasz radę! 
-No dobrze. 
-To my trzymamy kciuki i zapraszamy. 
-Powodzenia!
-Dziękujemy! 
-To my już pojedziemy. Do zobaczenia. 
-Do zobaczenia. -pożegnaliśmy się. Wróciłam do pokoju. Zaczęłam rozmawiać z Asią i straciłyśmy poczucie czasu. Nagle ktoś zaczął pukać do drzwi. Otwarłam i moim oczom ukazała się Agata. 
-Dziewczyny co z wami? Trening trwa od pół godziny, a was nie ma. 
-Straciłyśmy poczucie czasu, ale ... 
-Nie ma czasu na tłumaczenie się. Musimy biec na trening. -szybko się uszykowałysmy i pobiegłyśmy na trening. Za nasze świetne spóźnienie dostałysmy karę. Dziewczyny już grały, a my musiałyśmy zrobić 20 kółek, 300 brzuszków i pompek. Dopiero po wykonaniu naszej kary mogłyśmy zacząc grać, ale nie na długo. Po powrocie do pokoju przebrałam się i poszłam biegać.
Korzystam z życia póki mogę, bo niedługo może mi tego zabraknąć. Po przebiegnięciu kilku (-nastu) kilometrów wróciłam do ośrodka. Po wzięciu prysznica w tempie bardzo szybkim, poszłam na kolację. Pierwszy posiłek w ciągu dnia. Ostatnio nie mam ochoty nic jeść, ale muszę, ponieważ wiem, że będę teraz pod kontrolą. 
Była godzina 23:00 nagle ktoś przeszkodził mi rozmowę z Asią. Poświęciłam się i otwarłam drzwi. Otwieram i przede mną widzę wysokiego człowieka. Patrzę w górę... Bartek Kurek. Co ty byś zrobiła na moim miejscu? Zastanów się przez chwilę.
Możliwe, że rzuciłabyś mu się na szyję. Żartuję. Nie wiem co byś zrobiła, bo nie jestem tobą. Ja nie wiedziałam co robić, więc zamknęłam mu drzwi przed nosem. On nie dawał na wygraną. Dobijał się dalej. Postanowiłam, że pójdę wziąć prysznic. Powiedziałam to Asi, a ona zaśmiała się i otwarła drzwi.
-Cześć Bartek. -usłyszałam z jej ust.
-Witaj Joanno. -zaśmiał się Kurek. -Szukam pewnej dziewczyny, która przed chwilą zamknęła mi drzwi przed nosem. Nazywa się chyba Iwona. Tak, Iwona? Znasz?
-Chyba chodzi Ci o pewną przyjmującą. Tą, która w ogóle na siebie nie uważa mimo, iż ... -przerwała Asia. Jakby przypomniała jej się nasza obietnica. -jest siatkarką i nie powinna się dużo męczyć przed i po treningach. Natomiast ona cały czas jest w ruchu i nic nie je.
-A wiesz może gdzie ona się znajduje?
-Niestety nie wiem. -zachichotała rozgrywająca.
-Przepraszam, a mogę skorzystać z toalety?
-Oczywiście. -tylko nie to. Bartek już miał wchodzić, już trzymał klamkę, naciskał ją.
-Zamknięte. -oznajmił.
-Oj. Przypomniało mi się, że miałam się o czymś porozmawiać z Agnieszką. To pa. -słyszałam jak rozgrywająca zamyka za sobą drzwi. O czym ta dziewczyna chce rozmawiać z Agą o tej godzinie? Haha ja się jeszcze pytam. To jasne, że chce mnie zostawić samą z Bartkiem. Tylko po co? Ja z nim nie mam nic wspólnego.
-Iwono! Możemy porozmawiać? -spytał Kurek.
-Nie możemy!
-Okej. To pomilczymy. -po chwilowym namyśle otwarłam drzwi i już miałam wychodzić, ale poczułam jak przyjmujący zaczyna mnie całować. Wyrwałam się.
-Człowieku! Co ty wyrabiasz! -krzyczałam.
-Nie wiem. To był impuls. Przepraszam. -powiedział. Zaczęłam się śmiać. -I z czego rżysz?
-No, bo nie musiałeś przepraszać. Brakowało mi tej męskości. Brakowało mi, aby ktoś mnie przytulił, a ty ni stąd, ni zowąd zjawiłeś się tutaj i mnie pocałowałeś. Dziękuje. -zapadła niezręczna cisza. -Przytul mnie. -Bartek nic nie mówiąc wykonał moją prośbę. Staliśmy w tym małym pokoju wtuleni w siebie.
Ale zaraz, zaraz. Dziewczyno co ty wyrabiasz? Co się z tobą dzieje? Co z Igłą? Zastanów się. Najpierw zakończ jeden związek, a potem zaczynaj drugi.
-Bartek. Przepraszam nie mogę. Proszę wyjdź. -jak na złość przyjmujący nie chciał wyjść. -Bartek wyjdź! -prawie krzyknęłam. Kurek nadal jakby był głuchy. -Wyjdź! -krzyknęłam.
-Dobrze już wychodzę, ale widzimy się jutro?
-Nie!
-I tak przyjadę. -dał mi buziaka w policzek i wyszedł. No świetnie. Pewnie Igła też przyjechał. Jest niedaleko mnie. Ta myśl nie będzie dawała mi spokoju. Jest tak blisko mnie ten, który mnie oszukał, zdradził. Jestem okropna. Nienawidzę siebie. Mam dość wszystkiego!
Weszłam do łazienki i zaczęłam płakać. Nawet nie wiem kiedy Asia weszła do łazienki.
-Co się stało?
-Nic!
-Dobra jak nie chcesz to nie mów, ale błagam Cię nie rób nic głupiego.
-Aśka. Powiedz mi co ja mam robić?
-Ale powiedz najpierw co się stało.
-Rozmawiałam z Ziomkiem i on wszedł do pokoju. Nie usłyszałam za wiele, ale słyszałam jak się wkurzył i krzyczałam na Igłę i na jakąś dziewczynę, że mnie zdradził. Potem się rozłączyłam. Łukasz dzwonił do mnie i odebrałam. Rozmawiałam z nim, a potem z Kurkiem. Bartek zaproponował mi spotkanie, ale jutro. Nie wiem skąd on tutaj dzisiaj się pojawił i mnie pocałował.
-Naprawdę nie wiem co powiedzieć. To trudna sytuacja, a zwłaszcza, że ty jesteś ...
-Chciałaś powiedzieć chora?
-Nie chciałam powiedzieć, że ty niedługo wyjeżdżasz, a oni będą dużo grać i też nie będą mieli czasu.
-Ale co ja mam zrobić?
-Iść spać, bo jutro trening i musisz być wypoczęta. -fakt jestem strasznie zmęczona, więc położyłam się do łóżka.
Chyba po raz pierwszy obudził mnie budzik. 7:00.
-Wstajemy! -krzyknęłam do rozgrywającej, która jeszcze spała.
-Nie chce! -nie chcesz? To Ci pomogę. Poszłam do łazienki. Nalałam do szklanki zimnej wody.
-Wstajesz?
-Nie!
-Jesteś tego pewna?
-Tak! -obróciła się na drugi bok. Przechyliłam szklankę. Kilka kropelek spadło na jej twarz.
-Na pewno nie wstajesz?
-Nie wstaję.
-Popełniłaś wielki błąd. -obróciłam szklankę i cała jej zawartość spadła na nią.
-Co ty robisz?! -krzyknęłam. Ja nie mogłam ze śmiechu.
-Musiałaś jakoś wstać. Ja Ci tylko pomogłam. -po chwili i ona nie mogła ze śmiechu. Przebrałyśmy się i zeszłyśmy na śniadanie, a po śniadaniu trening.

Kolejny w wasze ręce oddaję. 

niedziela, 5 października 2014

Rozdział 6

Dramatyczna przeprowadzka.
Następnego dnia.
Obudziłam się już o 6;00. Z nudów zaczęłam chodzić po mieszkaniu i nagle ... zrobiło mi się słabo do tego stopnia, że osunęłam się na ziemię. Nawet nie wiem kiedy był przy mnie Igła. 
-Już nie śpisz? -spytałam jak gdyby nigdy nic.
-Nie próbuj zmieniać tematu. Co się stało? 
-Nic. Słabo mi było no i nagle znalazłam się na ziemi. 
-A kiedy mają przyjść te wyniki?
-No niedługo.
-To dzisiaj jeszcze przed treningami pojedziemy tam. -powiedział poważnie Igła. Jednak ten szalony człowiek potrafi czasem zachować powagę. Następne 2 godziny spędziłam na rozmawianiu z Igłą i szykowaniu się. Po godzinie 8:00 pojechaliśmy do przychodni. Wyniki badań odebraliśmy. Szybko schowałam je do torby i z powrotem wróciliśmy do domu. Gdy siedzieliśmy przed telewizorem zaczął ktoś do mnie dzwonić. Nie patrząc kto odebrałam.
-Słucham?
-Dzień dobry. Tutaj Makowski. Chciałem Cię poinformować, że za 40 minut wyjeżdżamy.
-Ok. To ja już jadę. -po skończeniu rozmowy poprosiłam Igłę, abyśmy już wyjechali. Trudno było mi się z nim rozstać, ale no cóż. Ciągle w myślach powtarzałam sobie: Dam radę, przecież nie rozbeczę się tutaj. Nie będę płakać.
Gdy już wszystkie nasze walizki znalazły się w autobusie przyszedł czas na pożegnania. Najgorsze! Podeszłam do Igły i mocno go przytuliłam. Niepostrzeżenie łzy zaczęły same spływać mi po policzkach wraz z makijażem.
-Będzie dobrze! -powiedział Igła.
-Kocham Cię... -powiedziałam.
-Do zobaczenia Kochanie. -rozstaliśmy się. W autobusie usiadłam na samym tyle. Założyłam słuchawki i wpatrywałam się w okno. Pomachałam Igle i ruszyliśmy. Po 5 godzinach dojechaliśmy na miejsce. Po wpakowaniu się do pokoju zadzwoniłam do Igły. Niestety nie odebrał.
On Spała. Ja Szczyrk. Po zakończeniu się sezonu będzie on Rzeszów, ja Muszyna. W prawdzie będzie te 200 km, ale i tak nie będziemy mieli dużo czasu, aby się spotykać. Mam tylko jedno życzenie, marzenie, abyśmy przetrwali. Prawdziwa miłość wszystko przetrwa nawet tą rozłąkę.
Moje myśli przerwała Asia, która zaproponowała mi, abyśmy poszły trochę poćwiczyć na hali. Po 15 minutach i już odbijałyśmy piłkę. Asia wystawiała, ja uderzałam. Poćwiczyłyśmy jeszcze zagrywki i odbiór. Po chwili dołączyła do nas Agata i znów zaczęłyśmy pierwszą taktykę. Asia wystawiała, ja uderzałam, a Agata broniła. Po ponad 1,5h padałyśmy na twarz, ale wtedy ktoś nam przeszkodził w odpoczynku.
-Dziewczyny! Wstajemy! Czas na trening! -krzyknął Makowski.
-Trenerze! -jęknęłyśmy równocześnie.
-No co? Trenujemy, trenujemy i może kiedyś zdobędziemy Mistrzostwo Świata. Za parę tygodni lecimy do Włoch na Mistrzostwa i musi być najlepsze! -bez żadnych słów wstałyśmy i zaczęłyśmy trenować. Po ponad 1h zaczęłyśmy grać. Dziś wyjątkowo dobrze nam szło. Grałyśmy blokiem, atakiem i przyjęciem. Chyba dobrze, że Asia mnie wyciągnęła z pokoju. Przy stanie 22:20 poszłam na zagrywkę. Na razie serwuję tylko stacjonarnie, ale wtedy trener kazał mi serwować z wyskoku. Spróbowałam! No do końca mi nie wyszło, ale ważne, że przeszła. Po wygraniu przez nas 3:2 dziewczyny poszły pod prysznic, ja niestety musiałam zostać i porozmawiać z trenerem.
-Słucham trenerze?
-Mam do Ciebie prośbę. Wiem, że teraz jesteś zmęczona, więc dzisiaj Ci odpuszczę, ale przyjdź jutro trochę wcześniej na halę i poćwicz zagrywkę. Najlepiej przyjdź z kimś. Z Asią, Agatą czy z inną dziewczyną.
-No dobrze.
-No to już leć. -po powrocie do pokoju spojrzałam na telefon. Krzysiu nadal nie zadzwonił, ale za to zadzwonił Bartek. Tak ten Bartek Kurek. Skąd on w ogóle ma mój numer. No nic. Oddzwonię do niego. Po 3 sygnałach Kurek odebrał.
-Słucham? -usłyszałam w słuchawce.
-Cześć. Tutaj Iwona. Dzwoniłeś.
-A tak. Hej! Co tam?
-Nic ciekawego.
-Słuchaj. Masz może ochotę się ze mną spotkać. Akurat niedługo będziemy w Krakowie i chciałbym z tobą pogadać.
-No okej. To kiedy?
-Za 2 dni. Przyjadę do Szczyrka. Między treningami.
-Spoko. Do zobaczenia.
-Do zobaczenia. -rozłączyłam się. Spróbowałam jeszcze zadzwonić do Igły, ale znowu nie odbierał, więc płożyłam się na łóżku i zamknęłam oczy. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Obudziła mnie Asia, która poinformowała mnie, że czas na kolację.

*Perspektywa Igły*
Przychodzę po paru godzinach treningu do pokoju. Spoglądam na telefon. I co pokazuje? 10 nieodebranych połączeń od Iwona. Fajnie! Pewnie teraz będę mieć przerąbane. Oddzwonię do niej. Nagle ktoś zaczął pukać do drzwi. Pewnie Ziomek zapomniał klucza do pokoju. Otwieram i moim oczom ukazuje się piękna szatynka. Wysoka, szczupła. Moją uwagę przykuły jej wielkie, niebieskie oczy. 
-O! Cześć Igła. -dziewczyna wpakowała mi się do pokoju. Grzecznie poprosiłem ją, aby wyszła, lecz ona zaczęła mnie całować. Wyrwałem jej się. 
-Dziewczyno! Co ty robisz?! -ona nie dawała za wygraną i dalej próbowała mnie całować. Zaczęła ściągać moją koszulkę, ale i swoją bluzkę ściągnęła sekundę wcześniej. Nagle do pokoju wparował Ziomek. Rozmawiał z kimś przez telefon. Gdy tylko zobaczył nas wmurowało go. W telefonie usłyszałem znajomy mi głos. 
-Łukasz! Ziomek! 
-Igła co ty do cholery wyrabiasz?! -krzyknął. 
-Ja i on kochamy się! -powiedziała niebieskooka. 
-Co?! Ty?! Ja Ciebie nie znam! 
-Kochanie nie ukrywaj naszej miłości?! Tak ja i Igła jesteśmy razem. -Ziomek wziął telefon do ucha. Po chwili opuścił swoją rękę. 
-Jak Ci nie wstyd!!! -krzyknął i wyszedł trzaskając za sobą drzwiami. 
-Dziewczyno jak Ci nie wstyd!! Wyjdź natychmiast!
-Igła, ale ja Cię kocham! 
-A ja Cię nie znam! Wypierdalaj! -krzyknąłem, ona przelękła się i wyszła. Rzuciłem się na podłogę i schowałem głowę w rękach. 

*Perspektywa Ziomka*
Trzasnąłem drzwiami najmocniej jak tylko się chciało. Zranił Iwonę, a ona to musiałam słuchać. Po wyjściu na dwór zadzwoniłem do niej. Nie odebrała i tak 5 razy. Dopiero po piątym wybraniu jej numeru odebrała. 
-Iwona! Słuchaj.
-Nie, nic nie chcę słuchać. Nienawidzę go! -słyszałem jak płakała. Po chwili usiadł obok mnie Bartek. 
-Daj mi ją. -powiedział ze spokojem. -Iwona słuchaj! Wiem, że teraz masz wszystko gdzieś, ale jak byś potrzebowała wypłakać się w czyjeś ramię to masz do wyboru 13 najlepszy ramion w Polsce. Do tego świetne żarty Winiara, przyjęcie zagrywki Wlazłego, jakiś filmik z Kłosem i Wroną, atak Bartosza Kurka, wystawa Łukasza Żygadły i świetna atmosfera na poprawę humoru. To co wybierasz?
-Dziękuję za chęci, ale wybieram mocny wycisk i porządny trening. 
-To zapraszamy do nas! Za dwa dni przyjeżdżamy po Ciebie i jedziemy do Krakowa. Zobaczysz co to jest przyjęcie piłki Wlazłego, wystawa Ziomka i mocny atak najlepszego Bartosza Kurka.
-Haha.. Z wielką chęcią, ale trener pewnie mi nie pozwoli. 
-Już my sobie z tym poradzimy. To jak?
-Jak wam się uda to spoko. 
-No to do zobaczenia w Kraków Arenie. 
-Mam nadzieję! -rozłączyła się. 
-Dobry pomysł z tym treningiem. -powiedziałem. Bartek nic nie mówiąc odszedł. 

*Perspektywa Iwony*
Następnego dnia.
Wstałam o 5:00 rano i poszłam pobiegać. Przed 7:00 weszłam na halę wraz z Asią. Ona pokazała mi jak serwuje i jak ja mam próbować. Pierwsza zagrywka ledwo w piłkę trafiłam, druga za wcześnie wyskoczyłam, trzecia nie uderzyłam w piłkę, czwarta w siatkę, piąta by trafiła sędziego gdyby był, szósta ledwo przeszła, siódma w nos, ósma zły nabieg, dziewiąta i nareszcie dobra. No i zagrywałam jeszcze z 20 razy i trochę poodbijałyśmy piłkę. Potem przyszły już dziewczyny i zaczęłyśmy trening. Podczas, gdy przyjmowałam ataki od trenera dostałam piłką w głowę i zemdlałam. Po przebudzeniu się usłyszałam jak trener rozmawiał z Asią. 
-Ona dzisiaj coś jadła?
-Nie wiem. Wstała wcześnie i gdzieś wyszła.
-Przecież z nią spędzasz najwięcej czasu! 
-Powiem panu w sekrecie. -szepnęła mu coś na ucho, a ja źle się poczułam i znów zemdlałam. Gdy się znowu obudziłam byłam już w gabinecie. 
-O dzień dobry! 
-Nie wiem czy taki dobry. 
-Jadłaś dzisiaj coś? -usłyszałam od naszego specjalisty. 
-No nic. 
-No to znamy przyczynę. A kiedy dostarczysz nam badania?
-Zapomniałam na śmierć. Mam je w torebce. Pójdę po nie. 
-Nie! Zadzwonię do Asi i ona je przyniesie. 
-Dobrze. Są w mojej czarnej torebce, w głównej przegródce, duża, brązowa koperta. -po 5 minutach Asia już była. Chciałam, żeby ze mną została. Usiadła obok mnie. Lekarz otworzył kopertę. Co chwile było słychać: yhym, aha, mhm, mmm... 
Nie minęło nawet 5 sekund, a on prawie się załamał. 
-Dziewczyny muszę wam coś powiedzieć, ale to przy obecności całego sztabu. -po chwili cały sztab szkoleniowy był już w gabinecie. -Muszę wam przekazać bardzo złą wiadomość. Nasza kadrowiczka, Iwona ma, ma ... raka. -wszyscy zrobili wielkie oczy. Patrzyli raz na mnie, raz na doktora. Ja zaczęłam płakać. Asia próbowała mnie pocieszać. Przytuliła mnie mocno i zaczęła płakać. 
-Aśka. Nie mów nikomu. 
-Dobrze. 
-Obiecaj.
-Obiecuję...

Mamy kolejny rozdział z wieelkim obudźnieniem, ale najpierw były Mistrzostwa, szkoła, a teraz Plus Liga. W wakacje też za dużo czasu nie miałam. 
Wiem, że to było 2 tygodnie temu, ale co tam napiszę MAAMY ZŁOTO!!! 

środa, 30 lipca 2014

Rozdział 5

Zaraz po wyjściu Olgi i Macieja postanowiliśmy przejść się do lasu. Szliśmy na prawdę wolno, ale i tak mi jest lepiej. Oczywiście rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym, czyli większość o czym rozmawialiśmy to co od nie dawna jest naszą wspólną pasją, czyli siatkówka! Uwielbiam takie wieczorne spacerki. I nagle Igłą klepnął mnie i krzyknął:
-Beeerek!
-O ty! -zaczęłam go gonić. Pewnie nieźle to wyglądało, ale no cóż takie życie! Do mieszkania wróciliśmy zmęczeni. Postanowiłam pierwsza zając łazienkę, a jak to kobieta musiałam tam trochę przesiedzieć. Wzięłam dłuugą kąpiel! Oczywiście nie obyło się bez narzekania Krzyśka, ale chyba jako kobieta mam prawo posiedzieć trochę w łazience. Po ponad 45 minutach wyszłam z łazienki. Igła od razu tam wparował i też trochę tam przebywał. Gdy przyszedł ja już słodko spałam. Rano oczywiście śniadanie, po czym treningi. Rozstaliśmy się na te kilka godzin, ale potem ponownie się zobaczyliśmy i spędziliśmy mile wieczór na biegach po Spale. Do domu jak wieczór wcześniej wróciliśmy zmęczeni. Tym razem wzięłam szybki prysznic i usiadłam przed telewizorem. Igła także nie przebywał długo w łazience. Potem wieczór minął nam na oglądaniu telewizji. Nagle Igła zaczął gładzić moje włosy i:
-A może jutro wybierzemy się do jakiejś restauracji na kolację?
-Jasne!
-Chociaż nie! Mam inny pomysł!
-Jaki?
-Niespodzianka!
-No powiedz!
-Jak niespodzianka to niespodzianka.
-Ej!
-No co?
-Nie, nic! -nagle zaczął mnie łaskotać. Pewnie nie tylko ja tego nie cierpię! Nie mogłam przestać się śmiać, ale udało mi się krzyknąć. -Igła przestań! -przestał.
-No nie mów, że tego nie lubisz. -dźgnął mnie w żebra.
-Ani tego, ani tego! -udawałam obrażoną. On pocałował mnie w czoło. Przytuliłam się do niego i po chwili go puściłam. -Idę spać. -poszłam do sypialni i momentalnie zasnęłam. Nawet nie wiem kiedy przyszedł. Następny dzień rozpoczął się normalnie. Dzień jak co dzień. Wstałam i się ogarnęłam. Przygotowałam jakieś śniadanie, czyli musli. Po zjedzeniu śniadanie obudziłam Igłę. Tak, mój ukochany to taki śpioszek. Wstał i nim się obejrzałam siedział już w kuchni i jadł śniadanie. Po wszystkim wyszliśmy z mieszkania i ruszyliśmy w stronę "Spalskich Lasów" na pieszo. Taki mały trening nikomu nigdy nie zaszkodzi. Doszliśmy i oczywiście po pożegnaniu ruszyliśmy w swoje strony. On do chłopaków, ja do naszych dziewczyn. Pierwszy trening i co? Siłownia! Chyba nie muszę mówić dalej. Po treningu zjedliśmy śniadanie i oczywiście musiałam iść do trenera, a jak! Znowu upominał się o te badania, o których zapomniałam na śmierć.
-Dobrze! Dzisiaj pojadę i się wszystkiego dowiem. -powiedział z lekka wkurzona.
-A i jeszcze jedno. Niestety doszliśmy do wniosku wraz z Andreą, że ty i Igła będzie musieli tutaj zamieszkać. Inni tutaj mieszkają i jakoś dają radę to wy też dacie radę. -powiedział stanowczo Makowski.
-Coo? -próbowałam opanować sytuację.
-No to! Igła też pewnie nie będzie zadowolony, ale tak trzeba.
-No dobrze! -parsknęłam i wyszłam. Gdy już miałam wychodzić ze stołówki zobaczyłam Igłę. Przechodził obok mnie, dlatego złapałam go za rękę i "porwałam".
-Ej! Co to ma być? -powiedział podczas przytulania mnie.
-Gadałeś z Anastasim?
-No tak!
-Słyszałeś o tym.
-O tym, że mamy tutaj się przeprowadzić?
-No tak!
-No to chyba słyszałem.
-Ale ja tego nie rozumiem...
-Inni Reprezentanci tutaj mieszkają przez całe zgrupowanie daleko od rodziny i uznali, że to trochę nie sprawiedliwe, że my mamy razem mieszkać. Ja wynajmowałem mieszkanie odkąd mieliśmy mieszkać razem, ale po woli termin mi się kończy na wynajem i będę musiał oddać klucze.
-A co po sezonie reprezentacyjnym będzie?
-No albo wynajmiemy dom, albo wieem! Przecież ja mam dom po babci tam możemy w każdej chwili zamieszkać tylko najpierw trzeba będzie go wyremontować!
-Ale ja, ja nie chcę się z tobą rozstawać!
-Przykro mi! Będzie się w wolne spotykać... Damy radę!
-No dobrze! -ponownie się rozstaliśmy. Po naszym wolnym czasie, który spędziłam wraz z innymi w pokoju Kasi poszłyśmy na trening. Po powrocie do mieszkania, a sama wracałam zobaczyłam coś na panelach. Tak płatki róż. Poszłam za nimi i doprowadziły mnie na balkon. Siedział tam Igła. Gdy mnie zobaczył wstał i przywitał się tak jak to robią Japończycy? Po czym przytulił mnie i musnął moje usta. Usiedliśmy i zaczęliśmy jeść Sushi. Szczerze to pierwszy raz je jem i strasznie mi smakują. Po zjedzeniu Igła usiadł obok mnie i objął mnie ramieniem. Patrzyliśmy na znikające za horyzontem słońce. Igła gładził moje włosy i nagle wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni. Więcej chyba nie muszę mówić.

Następnego dnia.
Wstając myślałam o tym co się wczoraj stało. Z głową w chmurach przypadkowo wleciałam na komodę przez co obudził się Igła.
-Już, aż tak z tobą źle, że mylisz komodę z drzwiami?
-Weź sobie nie żartuj. -chociaż muszę przyznać, że zakręciło mi się trochę w głowie, ale to pewnie z tego przemęczenia.
-Ja sobie nie żartuję tylko mówię jak jest. Ale teraz tak na serio...
-Ale co?
-No czy coś źle? Zakręciło Ci się w głowie czy?
-Człowieku o co Ci chodzi? -przyznać muszę trochę się wkurzyłam.
-Dobra już o nic. -wyszłam z pokoju. Poszłam do łazienki i wzięłam szybko prysznic. Po czym wyszłam w samym ręczniku i z sypialni zabrałam moje ciuchy. Po ubraniu się zrobiłam szybkie śniadanie. Po wszystkim wzięłam plecak i spakowałam tam najważniejsze rzeczy na trening i wyszłam z mieszkania przy czym zamykając drzwi na klucz. Biegłam w stronę ośrodka słuchając jakiś piosenek. Dobiegłam i od razu zobaczyłam Aśkę. Przywitałyśmy się i poszłyśmy się przebrać. Trening był dzisiaj jak zwykle. Potem obiad. Krótki odpoczynek i znowu trening. Po treningu szybko się ogarnęłam i pojechałam do lekarza. Czekam już nie wiem ile na te wyniki i jeszcze ich nie ma. Wszystko na marne. Może z tymi wynikami to chodzi, że coś ze mną jest źle na przykład, że jestem idiotką się nie zdziwię, bo ja to od dawna wiem. Wróciłam do domu zrezygnowana i od razu rzuciłam się na łóżko. Czekałam, aż Igła wróci, ale uznałam, że może zrobię jakąś kolację. Zrobiłam sałatkę i fileta. Po powrocie Igły pojechaliśmy jeszcze do jakiegoś sklepu, abym mogła kupić walizkę. Po powrocie do domu spakowałam się i o dziwo zmieściłam się! Tak to pewnie przez ten brak ciuchów, ale ja tam nie będę na żadnym pokazie mody czy nie wiadomo na czym. Spakowana z nudów zaczęłam trochę chodzić po domu, patrzeć po szafkach. I tak oto znalazłam lustrzankę, o której zawsze marzyłam. Nikon D600! Od razu zaczęłam robić zdjęcia, nawet Igle. Nadeszła godzina 23:00, a ja postanowiłam iść spać, ale przed tym wzięłam jeszcze szybki prysznic.

Tak przepraszam, że rozdział jest tak późno i z góry mówię, że przez najbliższe 2 tygodnie się nie pojawi, ponieważ jadę na wakacje do Chorwacji. 
Mam nadzieję, że rozdział się podoba, ponieważ teraz jestem w rozterce i najchętniej odcięłabym się od tego świata. Jeśli nikt się nie obrazi to mogę przyznać, że to po części przez pasję do siatkówki. Tak wiem o co chodzi, ale wolę tego tutaj nie mówić. Podczas pisania tego rozdziału uśmiechnęłam się, wiec, aż tak źle nie jest. Mam nadzieję, że idziecie na DRUŻYNĘ, bo ja niestety na premierę nie mogę iść, ale na 1000000000% oglądnę, jak się oczywiście uda. Może i nawet jeśli Wronka ukradnie Winiarowi film to oglądniemy wcześniej ;))